Niedziela, 28 Kwiecień
Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa -

Reklama


Reklama

Tymon Trzciński - rowerowy mistrz jest ze Szczytna (zdjęcia)


Tymon Trzciński to zaledwie 18-letni, ale już drugi wicemistrz Polski, czyli brązowy medalista w rowerowym enduro. Tytuł zdobył latem tego roku, w Sudetach, w masywie Śnieżnika.



- Jeździłem rowerem odkąd pamiętam, czyli jakoś tak od czwartego roku życia – mówi młody medalista. - Wcześniej chyba też, ale takim z bocznymi kółkami, to nie ma o czym mówić.

 

Rower – to rodzinne hobby. Tata Arkadiusz zaszczepił je, zarówno w żonie, jak i w dzieciach – bliźniakach.

 

- Na wspólne wycieczki rowerowe ruszaliśmy już wczesną wiosną, a kończyliśmy je jesienią – dopowiada tata. - Wcześniej, kiedy chłopcy byli mniejsi, częściej. Dziś chłopaki są już dorosłe i mają też swoje, inne zainteresowania. Ale cieszy mnie, że rower wciąż jest na pierwszym miejscu – dodaje pan Arkadiusz nie bez „ukrytego” powodu. Sam swe upodobanie do rowerów realizuje bowiem nie tylko jako hobby, ale też zawodowo, pracując w przasnyskim Krossie.

 

 

 

Nic zatem dziwnego, że wychowani „od pieluch” w rowerowej atmosferze obaj synowie, zarówno Tymon i Franek, kolarstwo w wachlarzu tych zainteresowań mają, choć mistrzowska kariera jeszcze przed bliźniaczym bratem Tymona. Kolarstwo szczególne, bo... brawurowe. Enduro to wąska dyscyplina w kolarstwie grawitacyjnym, zaś grawitacyjne jest kategorią kolarstwa górskiego.

 

- Zawody enduro polegają na tym, że rowerem wjeżdża się na szczyt jakiejś góry łagodnym stokiem, a następnie zjeżdża się z niej inną trasą, często stromą ścieżką, wąską, z różnymi „przeszkodami”. Te trasy zwykle biegną przez las, który takich przeszkód też nie skąpi – opowiada Tymon. - Podczas jednych zawodów są trzy – cztery takie zjazdy. Czasem są to różne trasy wiodące z jednego szczytu, czasem tych szczytów jest więcej. Dla wyników rywalizacji liczone są tylko czasy zjazdów.


Reklama

 

 

Tymon po raz pierwszy wyruszył na tego rodzaju zawody w ubiegłym roku. Dotychczas ma ich już siedem na swoim koncie.

 

- Zwykle mają charakter otwarty, czyli mogą w nich uczestniczyć zarówno polscy, jak i zagraniczni zawodnicy. Ich liczba różnie się kształtuje. Bywa na nich nawet do 400 osób, a w mojej kategorii wiekowej zwykle jest około 50.

 

Nie do końca ma sprecyzowane zdanie co do tego, co go skłoniło do uczestnictwa w zawodach.

 

- Uznałem, że jestem już na tyle dobry, że mogę spróbować sił w rywalizacji i zdobywać coraz wyższe miejsca – uzasadnia.

 

Motywacja okazała się zasadna, czego dowodzą wyniki z lipcowych zawodów, które miały rangę Mistrzostw Polski. Nie był to jedyny tegoroczny sukces młodego rowerzysty ze Szczytna, a dokładniej – od kilku miesięcy – z Lipowej Góry Wschodniej. Lokował się w ścisłej czołówce podczas praktycznie każdych zawodów, których wyniki wpływają na ogólnopolski ranking w tzw. Polskiej Serii Enduro. I w tym tegorocznym rankingu, w swojej kategorii wiekowej, Tymon zajmuje pierwszą pozycję. Zważywszy na to, że już grudzień i rowerowych zawodów tego rodzaju już do końca roku nie będzie, pozycja ta jest niezagrożona.

 

 

Rodzi się pytanie, skąd u mieszkańca Mazur upodobanie do kolarstwa górskiego i to w dość ekstremalnej odmianie. - To przez tatę – odruchowo odpowiada Tymon.

Reklama

 

- Jeździliśmy leśnymi duktami, a to nie są proste, wyasfaltowane ścieżki, jak wybieraliśmy się na ferie czy wakacje, to w góry, które też przemierzaliśmy rowerami i tak się to rodziło. Dochodzi adrenalina i emocje, ogromne, gdy zjeżdża się rowerem z góry. Trasa zjazdu mierzy czasem kilometr, a bywa, że nawet 3 kilometry, a czas przejazdu raczej 10 minut nie przekracza, najczęściej to między 2 a 5 minut. Teraz jeżdżę po mazurskich lasach, ale też często spędzam po kilka dni w górach, by trenować. Na przykład przed lipcowymi Mistrzostwami Polski byłem w Sudetach już tydzień wcześniej, mieszkałem w Siennej, blisko Lądka Zdroju, ale z różnych powodów trenowałem i poznawałem trasy właściwie tylko dwa czy trzy dni.

 

Nie samym rowerem człowiek żyje, czym więc poza kolarstwem interesuje się i zajmuje Tymon Trzciński, poza tym, że się uczy – w ostatniej, maturalnej klasie szczycieńskiego Sobiecha, w klasie o profilu humanistycznym? Twierdzi, że nauka o treningi zajmują go maksymalnie, więc na inne sprawy za wiele czasu nie ma. - Zdarza mi się tylko bywać na koncertach punkowych w szczycieńskim pubie Czad, ale też i poza Szczytnem, bo akurat lubię ten rodzaj muzyki.

 

Czas Tymonowi – jak sam przyznaje – zajmuje nauka. Matura za pasem i co dalej?

 

- Studia – odpowiada lapidarnie. - Może jakiś marketing... - uzupełnia bez przekonania.

 

Na zastanawianie się nad tym, co będzie robił w przyszłości, jeszcze trochę czasu ma, ale jednego jest pewien – rowerem jeździł, jeździ i będzie jeździł.



Komentarze do artykułu

Piotrek Tadejewski

młody dobrze wywija na tym swoim mtb

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama