Sobota, 27 Kwiecień
Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty -

Reklama


Reklama

Ratownik, żołnierz, rodzic...


Kontynuujemy nasz cykl prezentacji ratowników medycznych pogotowia ratunkowego w Szczytnie. Dziś przedstawiamy Cypriana Maciąga. To mieszkaniec Olsztyna, ale ze Szczytnem wiąże go pogotowie i... narzeczona.


  • Data:

Masz dopiero 30 lat, a z pogotowiem jesteś związany od niemal 9. Dlaczego wybrałeś akurat ten zawód?

 

Był to świadomy wybór, ale nie ukrywam, że na tę decyzję wpływ mieli również moi rodzice. To oni zasiali we mnie to ziarenko ratownictwa, bo wcześniej w ogóle nie patrzyłem w tą stronę. Ale z perspektywy tych wszystkich lat naprawdę nie żałuję tej decyzji. I to co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze - to dzięki tej pracy poznałem swoją narzeczoną Paulinę, z którą tworzymy wspaniały związek, mamy dwójkę przecudownych dzieci. Czasami jeden wybór potrafi ułożyć całe życie (śmiech). Drugi powód jest taki, że ten zawód, choć ciężki, daje mnóstwo satysfakcji. Pomagamy innym, ratujemy ludzkie życie. Nie da się tego porównać z niczym innym.

 

 

Poznał pan swoją narzeczoną w pracy?

 

Dokładnie tak, na wspólnych dyżurach w Olsztynie. Paulina również jest ratowniczką, pielęgniarzem. Wspólnie studiowaliśmy nawet pielęgniarstwo w Powiślańskiej Szkole Wyższej w Kwidzynie. A poznaliśmy się dokładnie w 2012 roku w karetce, na transportach medycznych, byłem wówczas świeżo po olsztyńskim „Medyku”.

Szybko przypadliśmy sobie do gustu i to mimo że dziali nas 6 lat, Paulina jest starsza ode mnie. Naprawdę zaiskrzyło między nami. W 2016 roku urodziła nam się córka Hania, w 2019 roku syn Gabryś. Sporo pracujemy, dlatego nie było czasu, aby sformalizować ten związek. Śmiejemy się czasami z Pauliną, że może wykorzystać pandemię i wziąć teraz ślub, bo nie będzie tego całego zamieszania z gośćmi. Ale już tak całkiem serio, jak się czasy poprawią, na pewno będziemy „legalizować” naszą rodzinę (śmiech).

 

 

Dlaczego wybrał pan olsztyński Medyk?


Reklama

 

Było w tym trochę przypadku. Po szkole średniej papiery składałem na ratownictwo na UWM, ale tam się nie dostałem, dlatego zdecydowałem się pójść do Medyka. Potem mogłem się przenieść na UWM, bo dostałem się na te studia z listy rezerwowej, ale Medyk mnie już tak wciągnął, że nie skorzystałem z tej opcji. W szkole policealnej mieliśmy zdecydowanie więcej praktyk, a na tym bardzo mi zależało. Teoria jest ważnym elementem edukacji, ale aby dobrze przygotować się do tego zawodu, najważniejsze są praktyki oraz korzystanie z rad doświadczonych ratowników medycznych. Rzeczywistość w tym zawodzie naprawdę solidnie różni się od teorii. Każdy przypadek jest inny. Naprawdę nie żałuję drogi, którą wybrałem.

 

 

A ze szczycieńskim pogotowiem związany jest pan od kiedy?

 

Od 2019 roku. Pierwszy dyżur miałem chyba w Dni i Noce Szczytna. I przyznam, że był to jeden ze spokojniejszych dyżurów. Miałem jedynie wyjazd do pana, który nadużył alkoholu.

 

A pracę zaczynał pan?

Na transportach medycznych w Olsztynie, był to 2012 rok, miałem wówczas zaledwie 21 lat. Każdy wyjazd był sporym obciążeniem psychicznym. Woziłem pacjentów w naprawdę ciężkich stanach. Nigdy nie wiedzieliśmy, co może wydarzyć się po drodze.

 

Ratownik medyczny w pogotowiu to nie jedyne pana zajęcie?

 

Tak, jestem też żołnierzem zawodowym. Służę w 4. Warmińsko-Mazurskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej. Zawodowym żołnierzem zostałem w 2017 roku, ale z wojskiem związany byłem już od 2014 roku. Służę jako kierowca ratownik w stopniu starszego szeregowego.

 

 

Wojsko, pogotowie, rodzina, chyba nie jest łatwo to połączyć?

Reklama

 

Rzeczywiście bywa trudno. Zwłaszcza że dzieci są w takim wieku, że wymagają dużo czasu, uwagi, ale jakoś z Pauliną dajemy radę (śmiech). Moja narzeczona jest w tej chwili na urlopie wychowawczym, zajmuje się dziećmi i domem, a ja staram się, jak mogę, zarabiać pieniążki potrzebne do życia i każdą wolną chwilę poświęcam rodzinie. Uwielbiam ten czas z rodziną. Nie można tego porównać do niczego innego. Pozwala zapomnieć o troskach codzienności.

 

 

Co jest najtrudniejsze w pracy ratownika medycznego?

 

Obciążenie psychiczne. Trafiamy na różne przypadki. Każdego chcemy uratować za wszelką cenę. Nie zawsze jednak to się udaje. To naprawdę zostaje w głowie. Dla mnie najtrudniejsze są wyjazdy do dzieci. Zawsze, gdy uczestniczę w takiej akcji mam przed oczyma własne. Naprawdę przychodzą myśli, że mogło to spotkać moje dziecko.

 

 

Pamięta pan jakiś swój najtrudniejszy wyjazd?

 

Na szczęście, jakieś ogromne tragedie mnie omijają. I chyba wolałbym, aby tak zostało.

 

Czy poza pracą ma pan czas na jakieś swoje hobby?

 

 

Kiedyś zawodowo trenowałem biegi sprinterskie. W AZS w drużynie byliśmy nawet wicemistrzami Polski w młodzikach, uczestniczyłem w akademickich mistrzostwach Polski, indywidualnie byłem zawsze w pierwszej trzydziestce. Sport był moim hobby. Dziś wybieram działkę (śmiech). W ubiegłym roku kupiliśmy kawałek zieleni i tam uciekam z rodziną odreagować codzienność. To jak na razie jedyne hobby.

 



Komentarze do artykułu

Alicja B.

Cyprian to dobry żołnierz i naprawdę świetny ratownik. Kiedy uległam wypadkowi w pracy był pierwszą osobą, która mnie opatrywała. Również asystował podczas przewozu mnie na SOR. Mieć takiego kolegę w szeregach to zaszczyt. Dziękuję ????

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

To też może Cię zainteresować

Reklama


Komentarze

Reklama