Niedziela, 28 Kwiecień
Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa -

Reklama


Reklama

Chirurgia jako pasja i misja: Wyjątkowa droga doktora Michała Żarczyńskiego w medycynie


Lubię wyzwania, a medycyna nie pozwala stać w miejscu – mówi doktor Michał Żarczyński, chirurg, który od trzech lat pracuje w szczycieńskim szpitalu. Droga życiowa i zawodowa miała jednak wyboje, o których opowiada.


  • Data:

Michał Żarczyński ukończył Uniwersytet Medyczny w Gdańsku. Od trzech lat pracuje w szczycieńskim szpitalu. Jest w trakcie specjalizacji z chirurgii ogólnej. Po maturze miał wyjechać do Stanów Zjednoczonych na stypendium pływackie. Zmienił zdanie, postanowił zostać lekarzem.

 

- Lubię wyzwania, a medycyna nie pozwala stać w miejscu – mówi.

 

Motylkiem nie dopłynął do USA

Doktor Żarczyński ma 36 lat. Całe swoje życie jest aktywny. Jego wielką pasją jest pływanie, z którym początkowo planował związać swoje życie. O mały włos nie wyjechał na studia do Stanów Zjednoczonych. Florida Atlantic University zaproponował mu stypendium, bo jego osiągnięcia pływackie robiły wrażenie. W szkole średniej zajął piąte miejsce na mistrzostwach Europy Juniorów w pływaniu motylkiem na 200 m.

 

- Chyba jednak tak za bardzo mnie do tych Stanów nie ciągnęło – mówi doktor Michał. - Po maturze postanowiłem zostać w Polsce i studiować medycynę. A ponieważ decyzja zapadła już po egzaminie, musiałem jeszcze raz podejść do matury, żeby poprawić swój wynik.

 

W międzyczasie doktor Żarczyński rozpoczął studia na kierunku biotechnologia na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.

 

Decyzja o zostaniu lekarzem okazała się trafnym wyborem.

 

- Oczywiście, to nie było tak, że nie miałem chwil zwątpienia, czy dokonałem dobrego wyboru. Zdarzało się, że zastanawiałem się, co ja zrobiłem, czemu nie poleciałem na Florydę. Jednak w ogólnym rozrachunku, dzisiaj, wiem, że było warto – wyjaśnia. - Medycyna jest trudna i ciągle przed lekarzami stawia wyzwania. A ja lubię mieć cel, do którego trzeba dążyć, pokonywać słabości. W Stanach nie mógłbym studiować medycyny. Uniwersytet, który zaproponował mi stypendium, w swojej ofercie miał tylko kierunki biznesowe.

 

Sport bliższy niż nauka

 

Szkoła średnia upłynęła mu pod znakiem treningów. Dużo czasu spędzał na w rozjazdach. Wyjeżdżał na obozy pływackie.

 

- Wtedy skupiałem się na rozwoju sportowym. Tygodniowo miałem około 14 treningów. Dwa razy dziennie pływałem. To nauczyło mnie dyscypliny – opowiada. - To wpływało na naukę.

 

Przez półtora roku doktor uczył się w liceum Mistrzostwa Sportowego w Krakowie. Później postanowił wrócić do rodzinnego Olsztyna, gdzie przystąpił do matury.

 

- W „jedynce” rozumieli moją pływacką pasję. I stworzyli mi przestrzeń do rozwoju sportowego – wspomina. - Ale szczerze się przyznam, że nie byłem fanem szkoły. Było wiele ciekawszych zajęć niż nauka.

 

Wzór znaleziony dopiero w Szczytnie

Decyzja o zostaniu lekarzem okazała się dobrym motywatorem, by jednak nauce poświęcić więcej czasu. Michał Żarczyński swój cel osiągnął. Dzisiaj o studiach mówi, że był to etap, który doprowadził go do celu.


Reklama

 

- Zdobyłem wiedzę, umiejętności i pewność, że idę dobrą drogą – wspomina. - Na studiach nie spotkałem lekarza, który byłby dla mnie inspiracją. Oczywiście, byli to wspaniali wykładowcy, ale żaden nie miał w sobie czegoś, co dla mnie byłoby wzorem.

 

Dopiero jego szef w szczycieńskiej placówce okazał się lekarzem, w którego ślady chce iść.

 

- Doktor Troska to wyjątkowy człowiek. Praca z nim jest inspirująca. Sposób, w jaki podchodzi do pacjenta i medycyny jest wyjątkowy – podkreśla. - Myślę, że to wzór lekarza, jakim chce być wielu moich kolegów.

 

Cel: przewlekłe rany

Specjalizację doktor wybrał bez większego problemu, bo chirurgia gwarantuje pracę aktywną.

 

- Medycyna zachowawcza nie jest dla mnie. To chirurgia ogólna daje mi możliwość przeprowadzania zabiegów, zmusza do ciągłego kształcenia się i szukania rozwiązań – wyjaśnia. - Chirurgia ogólna daje dużo możliwości w wielu kierunkach. Po studiach wiedziałem też, że chcę pracować z dorosłymi, bo leczenie dzieci wymaga większej odporności psychicznej.

 

W tej chwili doktor Żarczyński pracuje na oddziale chirurgi i w szpitalnym oddziale ratunkowym. Do zakończenia specjalizacji został mu rok. Jednym ze szczególnych obszarów zainteresowania pana Michała jest leczenie przewlekłych ran.

 

- To dział medycyny, który w naszym kraju traktowany jest po macoszemu. Nie mamy zbyt wielu możliwości ich leczenia. To trudny temat, bo nasz system osobom borykającym się z tym problemem oferuje głównie amputacje – wyjaśnia doktor. - Małe nakłady finansowe na ten dział powodują, że dzisiaj problem takich ran można by nazwać małą epidemią. Chociaż w dużej mierze dotyczy to osób starszych z licznymi schorzeniami to są wśród nich także ludzie młodzi, którzy nie znajdują pomocy.

 

Ten problem widzi jeszcze wyraźniej poprzez pracę na oddziale chirurgii. Tam praktycznie każdego dnia spotyka pacjentów, którzy wymagają pomocy w tym zakresie.

 

- Niestety, leczenie przewlekłych ran jest skomplikowane, długie i musi być prowadzone wielotorowo, musi być holistyczne. Aby goiły się prawidłowo pacjenci muszą mieć ustabilizowane inne problemy zdrowotne, chociażby cukrzycę, która jest przyczyną schorzenia powszechnie znanego jako stopa cukrzycowa.

 

 

Pacjenci z własnej woli i fatum

W tej dziedzinie doktor cały czas się kształci. Uczestniczy w seminariach i szkoleniach na temat nowoczesnych możliwości leczenia. Z jego obserwacji wynika, że to bardzo często wstyd powstrzymuje ludzi przed szukaniem pomocy.

 

- Myślę, że też chcą sami przed sobą ukryć swoje słabości. Nie lubimy przyznawać się do tego, że bywamy słabi. A niestety, nikt nie jest niezniszczalny.

 

Reklama

Doktor Michał ma duży dystans do świata. Nieco czarny humor, który często pozwala mu rozładować napięcie, potrafi też śmiać się sam z siebie. Jest błyskotliwym rozmówcą, którego dobrze się słucha. W proste, ale dosadne słowa ubiera rzeczywistość, która w jego przypadku w dużej mierze dotyczy ludzkiego życia.

 

- Czasami wkurzam się na pacjentów, że nie dbają o proste rzeczy, które mogłyby ochronić ich przed problemami zdrowotnymi – mówi. - Jednak staram się ich nie oceniać, bo nigdy nie wiem, jaką mają historię.

 

Tym najtrudniejszym czasem w jego pracy była pandemia Covid-19. Niosła ze sobą chwile zwątpienia, ale też utwierdziła go w przekonaniu, że jest w tym miejscu, w którym powinien.

 

- Trudno patrzeć na człowieka, który odchodzi, bo nie może złapać powietrza. To są obrazy, które ze mną zostaną do końca życia i mam nadzieję, że się już nigdy nie powtórzą – mówi.

 

Praca, pływanie i rodzina – niekoniecznie w tej kolejności

 

Swoje pierwsze dni w pracy po studiach podsumowuje krótko.

 

- Były straszne. Ale trafiłem na ludzi, którzy byli dla mnie wsparciem. Na pewno bym się nie poddał, gdyby moi koledzy byli mniej życzliwi, ale byłoby mi o wiele trudniej wystartować – opowiada.

 

Podkreśla, że praca w Szczytnie daje mu wiele satysfakcji. Zespół, którego jest częścią, darzy się szacunkiem i wspiera. To, co robi traktuje jak misję, chce i lubi pomagać.

 

- To jest wyjątkowe w pracy na SOR, że od razu widać efekty. Wymaga jednak od nas wszystkich ciągłego skupienia i kontrolowania sytuacji – wyjaśnia.

 

Do dzisiaj została z nim pływacka pasja, która pomaga mu rozładować stres i wyczyścić głowę po trudnych sytuacjach w pracy.

 

- Cały czas jestem aktywny. Woda działa na mnie kojąco, a to, że można zmęczyć się fizycznie, pomaga złapać dystans do wielu spraw.

 

Prywatnie jest właścicielem kota rasy warmińskiej. Jego serce należy do Dominiki, jak podkreśla cudownej pani psycholog. Ma jedną siostrę i dwóch braci. Chociaż w jego rodzinie nie ma tradycji lekarskich, to zawsze może liczyć na wsparcie rodziców, rodzeństwa i babci, która jest jego ukochaną pacjentką i wierną fanką.

 

Doktor Żarczyński nie jest mistrzem autoprezentacji. Opowiadanie o sobie jest dla niego kłopotliwe, a osobiste „zeznania” trzeba było z niego niemal dosłownie wyciskać.

 

- Nie lubię gadać o sobie. Jestem szarym pracownikiem, który stara się wykonywać dobrze swoją pracę – mówi. - Po prostu wolę czyny od słów.

 



Komentarze do artykułu

Ghkl@gmail.com

Widziałam tego doktora naćpanego albo pijanego, nie wzbudza to mojego zaufania

And_grabowski@op.pl

Po operacji w lutym jestem już w formie. Serdeczne dzięki!

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama