Sobota, 27 Kwiecień
Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty -

Reklama


Reklama

Bzij, zabzij, a drugiemu nie dam” ma tu zastosowanie. Droga trudniejsza do rozgryzienia niż kość niezgody


Wieloletni spór o drogę dojazdową w Dąbrowach Działach może wreszcie się zakończy. Pomimo licznych prób ze strony samorządu i straconych środków nie udało się porozumieć z rolnikami, którzy są właścicielami ziemi wokół niej. Dzisiaj zaledwie dwumetrowej szerokości trakt jest kością niezgody, która prowadzi również do... rękoczynów. Niektórzy mówią, że tej sprawy nie da się rozwiązać, bo nikt ustąpić nie chce, a gospodarze wolą tracić swój czas na spory, odwołania i ciągłe udowadnianie czyje jest na wierzchu.



Gmina Rozogi to gmina rolnicza. Położona na pograniczu mazursko-kurpiowskim, a Dąbrowy, które do niej należą już raz chciały przyłączyć się do Myszyńca. Czy to świadczy o tym, że w żyłach mieszkańców tej całkiem sporej wsi płynie kurpiowska, zawzięta krew? Patrząc na to, co dzieje się w Działach, można odnieść wrażenie, że powiedzenie „Bzij, zabzij, a drugiemu nie dam” ma tu zastosowanie. O co poszło rolnikom?

 

Może ktoś wie, ale raczej nikt powiedzieć nie chce. Jedno jest pewne, że wąziutka gminna droga, która prowadzi do ich gospodarstw nie pozwala na swobodny przejazd. Wzajemne konflikty między niektórymi z gospodarzy, podobno sięgające co najmniej pokolenia wstecz, dodatkowo problem komplikują. Do tej pory było już zagradzanie przejazdu, ustawianie kamieni, przesuwanie słupków granicznych tylko po to, by udowodnić, czyje jest na wierzchu (kto jeździć może, a kto nie, czy też kto ma pierwszeństwo?).

 

Są za, a nawet przeciw

Droga ma około dwóch metrów szerokości i nie ma większych szans, że swobodnie miną się na niej dwa pojazdy, nie mówiąc o solidnych rozmiarów maszynach rolniczych. Rolnicy, którzy z niej korzystają, chcą poszerzenia drogi, ale jednocześnie nie zgadzają się na jakiekolwiek propozycje.

 

Ta patowa sytuacja trwa już dziesięciolecia. Pierwsze starania rozwiązania problemu drogi podjął jeszcze wójt Józef Zapert. Nie udało mu się. Zbigniew Kudrzycki już drugą kadencję też chce sprawę tę uregulować. Rolnikom zaproponowano w sumie cztery rozwiązania. Przygotowanie dokumentów koncepcyjnych już kosztowało gminę ponad 20 tys. zł. Wyrzuconych w błoto, bo żadna z propozycji nie została przez gospodarzy zaakceptowana.


Reklama

 

Jak nie po dobroci, to na siłę

Spotkanie ostatniej szansy odbyło się w styczniu 2023 roku. Wzięli w nim udział zainteresowani rolnicy, radni, urzędnicy i policja. Wójt, nie chcąc ryzykować kolejnych kosztów wraz z urzędnikami opracował kolejną propozycję, która mogłaby rozwiązać problem i jednocześnie być jak najbardziej sprawiedliwa dla gospodarzy.

 

Na rzecz szerszej drogi każdy z nich musiałby odsprzedać gminie niewielki skrawek własnego gruntu: dwóch rolników po ok. 80 m 2, jeden nieco ponad sto, a ostatni około 130 metrów kwadratowych. Okazało się, że tylko jeden z nich przyjął propozycję wójta, ten, który ziemi miał oddać najwięcej. Pozostali odmówili.

 

- W związku z tym nie pozostało nam nic innego, jak rozwiązać ten problem z wykorzystaniem specustawy. Zleciliśmy wykonanie dokumentacji na poszerzenie drogi z jednoczesnym wywłaszczeniem rolników za odszkodowaniem – wyjaśnia wójt Zbigniew Kudrzycki.

 

Będzie trwało dłużej

Firma projektowa przystąpiła do pracy. Opracowała dokumentację, którą złożyła w szczycieńskim starostwie. O tym zostali poinformowani zainteresowani rolnicy, którzy mieli czas, by do projektu zgłosić swoje uwagi. Jeden z nich wskazał, że w drodze konieczne jest wykonanie zatoczki, która umożliwi zawracanie przy jego posesji.

 

To zostało uwzględnione przez projektantów. Aby ten element zaprojektować, potrzebny był czas, w związku z tym firma złożyła wniosek o zawieszenie postępowania do czasu uzupełniania dokumentacji. Nie trzeba było długo czekać na reakcję gospodarzy. W grudniu część z nich złożyła odwołanie od zawieszenia postępowania, co zamiast skrócić procedury, jeszcze je wydłuży. Teraz cała sprawa trafiła do wojewody, który rozstrzygnie, co dalej z postępowaniem.

Reklama

 

Za szeroka też zła

Jednym z zarzutów, jakie podnieśli skarżący rolnicy była... szerokość planowanej drogi po przebudowie. Na jednej z ostatnich sesji rady gminy problem drogi w Działach ponownie wybrzmiał.

 

- Dla mnie ta droga może mieć i 10 metrów szerokości, aby się sprawa skończyła – mówił Czesław Lis, sołtys wsi Dąbrowy. - Ale może jak oni proszą, żeby ta droga miała pięć, a nie sześć metrów, warto to rozważyć – dodał.

 

Prośba rolników może i jest zasadna, co jednak, gdy znów droga będzie zbyt wąska i nie wyminą się na niej dwa pojazdy?

 

- W tej chwili to rola projektanta, by ustalić optymalne granice drogi – odpowiada wójt Kudrzycki. - Musi ona spełniać wszystkie wymogi prawne.

 

Czy znormalizowana droga, kiedy (jeśli) już powstanie, zakończy sąsiedzkie spory, czy też rolnicy nadal będą zagradzać sobie przejazd, tyle że poświęcając więcej energii, czasu i „surowca” na budowanie barykad? Tego nie wie nikt.



Komentarze do artykułu

mazur

Zamknąć zawziętych kurpsiów w jednym pomieszczeniu, dać im po tępej siekierze niech problem sami rozwiążą. Kto przeżyje, ten ma rację i drogi nie trzeba będzie poszerzać.

Gość

I tak dzięki internetowi nie wieś, ale cała Polska będzie się z nich śmiać

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama