Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Walter Późny wspomina powojenne Szczytno i powiat (cz. 6)


„Ludność odnosi się do Armii Czerwonej nieprzychylnie, a to na skutek stale powtarzających się wypadków kradzieży, rabunków, a tu i ówdzie pobić i aktów gwałtu na kobietach, a nawet dzieciach” – pisał Walter Późny w połowie sierpnia 1945 roku do Pełnomocnika Rządu RP na Okręg Mazurski. Starosta szczycieński był jednym z nielicznych, który w swych sprawozdaniach w rzetelny sposób przedstawiał działania krasnoarmiejców w naszym mieście i powiecie. W niespełna półtora roku później przyszło mu za to zapłacić utratą stanowiska i aresztem.


  • Data:

Sowieci opuszczają Szczytno

 

Walter Późny w swoich sprawozdaniach jasno akcentował, że powtarzające się gwałty i grabieże dokonywane przez żołnierzy sowieckich wywierają bardzo niekorzystny wpływ na przebieg akcji osadniczej na terenie powiatu szczycieńskiego. Ludność, która tu przybyła, często apelowała do starosty o powstrzymanie napaści czerwonoarmistów, ale możliwości lokalnych władz w tym zakresie były bardzo mocno ograniczone. Późny był bezsilny i jedyne, co mógł zrobić, to w bardzo przejrzysty sposób przedstawiać w swych sprawozdaniach poczynania sowietów, za co pod koniec 1946 roku utracił stanowisko i został aresztowany „za wywrotową działalność na szkodę państwa polskiego” – jak określił podczas naszego spotkania w 1999 roku.

 

17 sierpnia 1945 roku Rosjanie oficjalnie opuścili zajmowane przez siebie komendantury w tym i szczycieńską. W tym samym dniu mieszkańcy powiatu o narodowości niemieckiej zostali przekazani zwierzchności władzy polskiej, ponieważ od momentu wkroczenia na te tereny Armii Czerwonej podlegali oni bezpośrednio komendanturom radzieckim, w których mieli obowiązek meldować się kilka razy w tygodniu.

 

Jak pisał w swych sprawozdaniach Walter Późny, niektórzy z tych mieszkańców nie byli z faktu odejścia Rosjan zadowoleni, bo po prostu część z nich, która była objęta specjalną „opieką” władz radzieckich - ściśle z nimi współpracowała.

 

Budynek, w którym mieściła się radziecka komendantura (były budynek internatu ZS nr 1 w Szczytnie) był w opłakanym stanie. Pomimo wcześniejszych zapewnień dowództwa sowieckiego, że obiekt przez nich zajmowany nie zostanie zniszczony, stało się zupełnie inaczej. Wojska radzieckie opuszczając budynek powybijali szyby oraz połamali poręcze na schodach. Ponadto, według sprawozdania starosty szczycieńskiego, sowieci powybijali filungi w drzwiach oraz zniszczyli urządzenia centralnego ogrzewania i rurociągi.

 

Bezpieczeństwo w powiecie

 

Pod koniec sierpnia 1945 roku stan bezpieczeństwa w mieście i powiecie nie uległ zmianie. Walter Późny w sprawozdaniu do Pełnomocnika RP na Okręg mazurski raportuje, że na przestrzeni zaledwie 3 tygodni na podległym mu administracyjnie terenie dokonano m. in. 6 morderstw, 11 napadów na tle rabunkowym, 26 kradzieży oraz 5 przypadków nielegalnego handlu bimbrem. W opisywanym okresie do dyspozycji sądów zatrzymano i zamknięto w areszcie 60 osób.

 

Starosta szczycieński informował, że napadów rabunkowych dokonali w większości włóczędzy w uniformach radzieckich, ale nie tylko. „Główną przyczyną przestępczości w powiecie na terenie powiatu jest niemożność zabezpieczenia dróg wypadowych prowadzących w kierunku starej granicy polskiej, skąd to przychodzą dziennie dziesiątki szabrowników, zaopatrzonych niejednokrotnie w broń palną” – pisał Walter Późny.


Reklama

 

 

Złodziejski proceder burmistrza

 

Burmistrz Przasnysza – Sobierajski, pomimo wcześniejszej wpadki, o której pisałem w poprzedniej części, nadal pośrednio uczestniczył w organizowaniu ekspedycji, które miały na celu wywożenie wszelakiego rodzaju dóbr materialnych z terenu powiatu szczycieńskiego.

 

20 sierpnia 1945 roku do Waltera Późnego dotarła, jak to określił, „poufna informacja” o kolejnej akcji, zorganizowanej na polecenie burmistrza Sobierajskiego, która miała na celu ponowne wywiezienie koksu i innych urządzeń i przedmiotów niezbędnych do uruchomienia w Przasnyszu zakładów. Jak raportuje Późny, do tej akcji burmistrz Przasnysza postanowił wykorzystać samochody PKS, przeznaczonych do przywiezienia żniwiarzy z terenów mazowieckich. Ludzie ci bezskutecznie na miejscu oczekiwali na pojazdy, mające ich przewieźć do Szczytna. Starosta szczycieński w swoim sprawozdaniu pisze, że „… nie mogąc się doczekać na takowe, zmuszeni byli przechodzić trasę tę pieszo, robiąc po 80 kilometrów”.

 

W działania burmistrza Sobierajskiego była zaangażowana dość duża grupa osób. Przewodził jej konwojent opisywanych samochodów, który był jednocześnie i pełnomocnikiem akcji żniwnej na terenie powiatu szczycieńskiego. Tenże wszedł w układ z pięcioma kierowcami samochodów, którym według Późnego, płacił do 4 tysięcy złotych za kurs.

 

Aby zapewnić bezpieczeństwo w tym złodziejskim procederze, burmistrz Przasnysza zaangażował również radzieckich żołnierzy, którzy byli zaopatrzeni w specjalne zaświadczenia stwierdzające, że koks znajdujący się na samochodach przewożą do miejscowego szpitala wojskowego. Prawda jednak przedstawiała się zupełnie inaczej. Koks przewożono nie do szpitala, ale do miejscowej elektrowni.

 

 

Zbrojne potyczki w powiecie

 

W opisywanym przeze mnie okresie oprócz typowego szabrownictwa dochodziło również i do potyczek, w których uczestniczyły partyzantki niemieckie w oparciu o tutejszych mieszkańców oraz żołnierze Armii Krajowej.

 

Wspomniana partyzantka niemiecka w miejscowości Rutki w gminie Pasym podczas jednej ze swoich akcji, zastrzeliła pięciu polskich osadników.

 

W nocy z 27 na 28 lipca 1945 roku oddział Armii Krajowej w sile 80 żołnierzy pod dowództwem majora (zapewne Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” – przyp. aut.) oraz kapitana i porucznika, jak pisał Późny „…jednolicie umundurowanych i dobrze uzbrojonych”, dokonał okrążenia wsi Wilamowo w gminie Rozogi. Na szczęście nikogo nie zastrzelono oraz zraniono, ale jak napisał starosta szczycieński „…zabrano 14 krów przekazanych przez Powiatowy Urząd Ziemski oraz zabrano podwody celem odstawienia takowych, a nadto pobito miejscową MO”.

Reklama

 

Dalej z dokumentu dowiadujemy się, że na terenie powiatu działają luźne i niezorganizowane bandy szabrowników, które podszywają się pod żołnierzy Armii Krajowej i trudnią się wyłącznie grabieżą i rabunkiem.

 

Nadużycia milicji

 

Szczycieńska milicja nadal nie posiadała jakiegokolwiek pojazdu, dzięki któremu mogła się po terenie miasta i powiatu się poruszać i interweniować, ale jak pisał Późny, pomimo takich przeciwności „Współpraca z MO jest na ogół zadawalniająca” (pis. oryg).

 

Jednak współpraca z miejscową milicją nie do końca była taka, jaką przedstawiał na początku sprawozdania Walter Późny, bo w dalszej części dokumentu pisze, że „…wpływają meldunki, że poszczególni milicjanci robią różne nadużycia”. W raportowanym okresie starosta nadmienia, że ostatnio wpłynęła do niego informacja, że funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej podczas wysiedlania z jednego z gospodarstw ludności niemieckie, skradła Mazurowi krowę, „…którą zarżnęła, przyczem uzyskane pieniądze przepito”.

 

O wiele lepiej bądź to z obowiązku „właściwego” sporządzania raportu, bądź też faktycznie tak było – poprawnie układała się współpraca z Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego, która również była „zadawalniająca”.

 

Problemy z zaopatrzeniem i pracą

 

Na terenie miasta i powiatu nadal istniały problemy z zaopatrzeniem. Istniejąca spółdzielnia rolniczo-handlowa nie dysponowała wówczas taką sumą, która pozwoliłaby na skup zboża po cenach rynkowych. W tym samym czasie istniejąca już w naszym mieście Spółdzielnia „Społem” z braku odpowiednich środków transportowych również nie rozwinęła właściwej działalności.

 

Dość duży problem w opisywanym okresie stanowiło zatrudnienie w naszym mieście. Starosta Późny narzekał na brak pracowników fizycznych, a raczej na brak chętnych do pracy. „Repatrianci (przeważnie kobiety) zgłaszają się masowo w grupach zorganizowanych po zasiłki, robiąc stale awantury” – pisał starosta dodając przy tym, że wszyscy odbierający zasiłki odmawiają przyjęcia zaoferowanej im pracy, twierdząc przy tym, iż ich obowiązkiem jest opieka nad małymi dziećmi, ich mężowie są w wojsku, a one same – są chore.

 

Jak widać po powyższym, po ponad 70 latach w niektórych przypadkach (jeśli chodzi o oferty pracy, zatrudnienie i socjal), niewiele w tym temacie się zmieniło.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama