Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Susza taka sama - dopłaty już nie, rolnicy czują się oszukani


Nie rozumiem, dlaczego na Mazowszu straty rolników z powodu suszy są inaczej określane niż u nas, inne są kryteria – skarży się Stanisław Olender z miejscowości Zapadki w gminie Wielbark. - Moje pola leżą po obu stronach wojewódzkiej granicy. Wszędzie był taki sam niedobór deszczów, ale wojewodowie inaczej na to patrzą. To jakiś absurd.


  • Data:

O szerokie uznanie strat, poniesionych przez rolników w powiecie szczycieńskim występowali wójtowie i burmistrzowie naszych gmin,a zapewne nie tylko oni. Nic to jednak nie dało. Wojewodowi urzędnicy uznali, że tegoroczna susza dotknęła tylko upraw kukurydzy i krzewów owocowych na tzw. glebach kategorii I, czyli tych bardzo lekkich, piaszczystych. Pokrzywdzeni czują się rolnicy dlatego, że nie uznano strat występujących na użytkach zielonych, tam, gdzie zbiorów traw na siano, głównie w tzw. pierwszym pokosie, praktycznie nie było.

 

- Mam 3 hektary użytków zielonych na terenie województwa mazowieckiego, bo przecież nasza gmina z tym województwem sąsiaduje. W obrębie naszego województwa mam około 50 ha gruntów. Za te 3 hektary na Mazowszu od tamtejszej administracji rządowej pomoc suszową dostanę, a za hektary mazurskie nie dostanę – tłumaczy pan Stanisław z Zapadek. - A wszystko dlatego, że wojewoda mazowiecki bazuje na innych kryteriach niż nasz.

 

Według pana Stanisława, jest to nie tylko niesprawiedliwe dlatego, że inaczej traktuje się rolników w zależności od miejsca zamieszkania, co jest absurdalne. Przede wszystkim, i to nie po raz pierwszy, rolnicy z naszego terenu (województwa) pozbawieni są dopłat suszowych w sytuacji, gdy rzeczywiście straty ponieśli z powodu braku opadów.

 

Mazowsze ma lepszych specjalistów?

 

Określając czy, gdzie i w jakim zakresie wystąpiła susza na Warmii i Mazurach nasz wojewoda posiłkuje się raportami publikowanymi przez Instytut Upraw, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach.


Reklama

 

- Ten z kolei korzysta z czujników opadów, usytuowanych w różnych miejscach, co 100 kilometrów, czyli dość rzadko, więc ich dane nie muszą być w pełni wiarygodne – tłumaczy pan Stanisław, który o wyjaśnienie tej niesprawiedliwej oceny „suszowej” zwracał się do najróżniejszych instytucji, nawet do Ministerstwa Rolnictwa. - Czy na taka odległość ten czujnik właściwie bada ilość opadów na naszym terenie? Wątpię.

 

Tak czy inaczej, wojewoda warmińsko-mazurski czerpie wiedzę z wyżej wspomnianego raportu. Inaczej niż wojewoda mazowiecki, który o dodatkową ocenę skutków suszy i ich szacowania zwrócił się także do tamtejszego wojewódzkiego ośrodka doradztwa rolniczego. I w oparciu o jego wytyczne uznał, że rolnicy na użytkach zielonych również straty ponieśli, a wymagania wodne (ilość opadów) łąk i pastwisk w okresie pierwszego pokosu należy porównać do wymagań upraw zbóż, natomiast przy kolejnych pokosach – do upraw kukurydzy. Takie wyjaśnienie skierował do mazowieckich wójtów i burmistrzów. I w efekcie tam, za wyschnięte trawy, rolnicy pomoc finansową uzyskali.

 

Wnioski bez echa

 

- Pisaliśmy do wojewody wnioski o uznanie szkód rolniczych w szerszym ich spektrum, ale bez powodzenia – mówi burmistrz Wielbarka Grzegorz Zapadka. - Jedyne uznane straty z powodu suszy oficjalnie dotknęły jedynie upraw kukurydzy.

Reklama

 

- Takich wniosków w naszej gminie jest sporo. Komisje szacujące straty sporządziły 102 protokoły – mówi Barbara Pac, która w wielbarskim urzędzie zajmuje się sprawami rolniczymi. - Teraz rolnicy mają czas tylko do 15 listopada na złożenie w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o naliczenie i wypłatę pomocy finansowej.

 

Kto tu rządzi – rząd czy samorząd?

 

Został więc tydzień. To z pewnością za krótki czas, by rolnicy z województwa warmińsko-mazurskiego zostali uznani za takich samych rolników jak ci z Mazowsza. Być może ci z innych regionów są traktowani jeszcze inaczej.

 

- Te różnice znam już od 4 lat. Wtedy też takie niesprawiedliwe określanie strat rolniczych występowało. Jako ówczesny radny i przewodniczący komisji rolnictwa występowałem do wojewody. Podałem numer telefonu, liczyłem na jakiś kontakt, ale się nie doczekałem – wspomina Stanisław Olender. - Niesprawiedliwie traktowanie rolników w zakresie strat z powodu suszy to nie jest jedyne, co nas dotyka. Zmieniono też w naszym powiecie zasady naliczania dopłat bezpośrednich w efekcie czego otrzymamy je sporo niższe. Czy komuś w naszym województwie, uznanym przecież za rolniczy, zależy na tym, żeby to rolnictwo zlikwidować?

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama