Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Matematyczny rekord Dominiki


Dominika Sawicka z matematycznej matury uzyskała maksymalną liczbę punktów czyli 100. Takiego wyniku szczycieński ogólniak jeszcze nie notował. O tym niewątpliwym sukcesie rozmawiam z jego autorką.


  • Data:

Dominikę przed „krwiożerczymi” dziennikarzami chroni tata Sławomir, a że chroni – to i nie dziwota – wszak ratownik medyczny jest. A na poważnie – to oboje są dumni: tata z córki, córka – z efektów własnej edukacji.

 

To był przypadek czy celowe osiągnięcie?

 

Dominika Sawicka: W pełni celowe, zaplanowane i wykonane.

Sławomir Sawicki. Nie wiem po kim ona to ma, raczej nie po mnie. Sam jestem zdumiony jej uporem i konsekwencją działania. Tak sobie postanowiła, więc musiało tak się stać.

 

Czyli założyłaś sobie, że uzyskasz 100 punktów?

 

D.S. Nie do końca. Postanowiłam, że muszę uzyskać jak najwyższy wynik i wytrwale na to pracowałam cały rok, a i wcześniej też się raczej nie leniłam.

 

Dobrze pamiętam, że dostałaś tablet od starosty? Znalazłaś się więc w gronie najlepszych uczniów szkół ponadpodstawowych. Z jaką średnią?

 

D.S. Zdaje się, że 5,61 na koniec roku, a z matury 79,87%.

 

Z czego jeszcze zdawałaś i co było dla ciebie najtrudniejsze?

 

Najgorszy wynik mam z ustnego niemieckiego. Pisać w tym języku potrafię lepiej, bo na 88%. Zdawałam dwa języki, bo było mi to potrzebne na uczelnię. No cóż, angielski po prostu umiem lepiej, i ten język zdawałam w trybie rozszerzonym i tu uzyskałam 86%.

 

Wspomniałaś o uczelni. Jaki kierunek przed tobą?

 

To trudne pytanie, bo nie jestem jeszcze w pełni zdecydowana. Wymagania, jeśli chodzi o maturę i jej przedmioty, wskazane są przez uczelnię, a tę wybrałam – Szkołę Główną Handlową. Czym zajmę się w jej „środku” - wciąż nie wiem. Myślę jednak, że wybiorę coś związanego z ekonomią, biznesem...

 

Wskazywałby na to matematyczny talent. Chcesz być w przyszłości bizneswoman?

 

Fajnie by było, ale jeszcze nie wiem też w jakiej branży.

 

Może w medycznej dziedzinie? Jakieś prywatne szpitale? Tata by ci pomógł...

 


Reklama

S.S. W prywatnych tak. To niezły biznes, bo prywatne placówki wybierają sobie to, co chcą robić, jakie usługi świadczyć, więc oczywiście wybierają te najlepiej płatne, najbardziej dochodowe.

 

Sławek, mówisz, że Dominika jest uparta. Od zawsze? Trudno z takim dzieckiem w domu wytrwać?

 

Łatwo nie jest, ale nie jest to najgorsza wada, chyba nawet w ogóle nie wada. Bo ona nie jest tylko uparta, ale i konsekwentna w działaniu.

 

Ale upór i konsekwencja niekoniecznie idą po myśli rodziców...

 

S. S. Powiem tak. Nigdy nie wymuszaliśmy na dzieciach zgody z naszymi rodzicielskimi poglądami. Dzieci same wybierały swoje życiowe drogi, w tym głównie edukacyjne. Nie wskazywaliśmy szkół czy kierunków, jakie powinny wybrać. Owszem, dyskutowaliśmy o tym, wskazywaliśmy ewentualne plusy i minusy, ale nie zmuszaliśmy. Ostateczna decyzja zawsze należała do młodych. W końcu to ich życie... A nie, przepraszam. Raz upór Dominiki złamaliśmy. Kiedy w połowie nauki w szkole muzycznej chciała zrezygnować. I wtedy my też się uparliśmy. I skończyła tę szkołę.

 

Dziś się z tego cieszysz czy raczej nie ma to dla ciebie znaczenia i jakiś tam odruch buntowniczy w tobie pozostał?

 

D.S. Skończyłam, to mam. Czy to mi się do czegoś w przyszłości przyda i coś z tym zrobię, to nie wiem. Ostatni rok w szkole muzycznej to już był całkiem na przymus, byłam zupełnie zniechęcona i właściwie chodziłam na lekcje, bo musiałam z rodzicielskiego przymusu. Ale dziś chyba nie żałuję. Mam świadectwo pewnych umiejętności... Może założę biznes muzyczny?

 

 

Poza uporem, wytrwałością i setką z matematyki masz jeszcze jakieś zainteresowania, hobby, upodobania?

 

D. S. Do tej pory jeszcze był sport. Grałam w szkolnych drużynach siatkówki, od podstawówki poczynając. Teraz trochę mniej, bo to wakacje i już inne plany przede mną. Ale lubię ruch, więc można powiedzieć, że ten sport uprawiam nadal, tak sama dla siebie, w postaci ćwiczeń fitness. Mam swój harmonogram, zakres tych ćwiczeń i codziennie je wykonuję.

 

A marzenia?

 

D. S. Jak byłam dzieckiem to moje marzenia były związane z muzyką. Chyba jak każda dziewczynka, chciałam być piosenkarką albo aktorką. Teraz mam przed sobą studia, więc gdybym miała określić swoje marzenia, to wiązałyby się one z ich ukończeniem. Kierunek wybiorę na drugim roku studiowania, bo w SGH jest taki system. A teraz, to chyba żyję po prostu dniem dzisiejszym, może trochę jutrzejszym, odpoczywam po latach nauki.

Reklama

 

A masz najdłuższe wakacje w życiu. Jakieś plany wyjazdowe, wypoczynkowe?

 

Dopiero pod koniec sierpnia, a może dopiero we wrześniu wybieram się na krótką wyprawę poza granice kraju, a na razie pracuję...

 

Poważnie!? Co robisz?

 

D.S. Jestem kelnerką w jednym z miejscowych lokali.

 

No nie mów. To tata taki wre... hm... wymagający, że zagonił cię do pracy zamiast zafundować wczasy na Zanzibarze?

 

S. S. Nie mam z tym nic wspólnego. Sama chciała, sama znalazła sobie zajęcie. A ja nie mam nic przeciwko. Ja, odkąd pamiętam, też jako młody człowiek starałem się sam zarabiać na swoje potrzeby. Mi pozostaje cieszyć się z takich jej decyzji. Pozna znaczenie pracy, wartość pieniądza. To jest coś, czego dziś – jak obserwuję – wielu młodym ludziom brakuje. Rodzice zapewniają wszystko, a gdy przychodzi czas, że trzeba już o siebie zadbać samemu, zaczynają się problemy. Jestem ratownikiem i zdarzało się ratować młodych ludzi, którzy nie umieli i nie chcieli stawiać czoła trudom dorosłej codzienności. Nie wiem, czy i na ile jest naszą, rodziców zasługą to, że akurat Dominika podchodzi do życia racjonalnie. 16-letnia Natalia ma podobny charakter co Dominika, a 14-letni Szymon, jak na razie, po chłopięcemu psoci. Ale to jest akurat ten najbardziej burzliwy wiek.

 

Dominiko, młodzi ludzie, głównie dziewczyny, jak wchodzą w dorosłość, to często werbalizują wychowawcze wady rodziców i sobie w duchu obiecują, że takich „błędów” rodzicielskich popełniać w przyszłości nie będą. Też tak masz?

 

D. S. Na razie w ogóle nie myślę o zakładaniu rodziny i nie wyobrażam sobie siebie w roli mamy, przynajmniej przez czas studiów. A wady rodziców? Nic takiego istotnego nie przychodzi mi do głowy. Rodzice nas dobrze wychowali, przekazali dobre geny... Nie ma na co narzekać. Jeśli skończę studia, będę w życiu robić to, co będzie mnie satysfakcjonowało, a moje dorosłe, przyszłe, rodzinne życie będzie podobne do tego, jakie było dziecięce i młodzieńcze, to chyba będę zadowolona. A nawet będę szczęśliwa, bo czegóż chcieć więcej?!



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama