Sobota, 27 Kwiecień
Imieniny: Sergiusza, Teofila, Zyty -

Reklama


Reklama

Gazu! - felieton Wiesława Mądrzejowskiego


Gdy tylko mogę poruszam się po Szczytnie piechotą albo rowerem. W końcu nasza powiatowa metropolia to nie Londyn i co najwyżej półgodzinny spacerek pozwala dotrzeć na najdalsze peryferie. Chyba że leje albo w planie są jakieś większe zakupy to trzeba skorzystać z „jeździdełka” jak czule nazywam poczciwe, małe i przez lata niezawodne „suzuki”. Gdy ostatnio zaparkowałem przed jednym z naszych licznych w mieście „supermarketów” ze zdziwieniem zauważyłem, iż mam dookoła mojego maluszka same wielkie „terenówki” lub inne osobowe kolosy, które tak stały się ostatnio modne. Poczułem się niemal jak kiedyś w Teksasie.


  • Data:

Na parkingu podmiejskiego hipermarketu koło Huston (bliżej centrum takich obiektów do dzisiaj nie wolno tam stawiać) już wtedy dominowały wielkie wozy terenowe. Z reguły też poza częścią pasażerską miały z tyłu sporą skrzynię ładunkową. Po prostu posługiwali się nimi okoliczni farmerzy i jak na ich potrzeby i tamtejsze przestrzenie taki obszerny, mocny pojazd był zwyczajnie na co dzień potrzebny.

 

 

Przy czym galon benzyny kosztował tam mniej więcej tyle ile w Polsce jej litr. Jedyny mi znany duży farmer w okolicy Szczytna do transportu większych gabarytów używa samochodów dostawczych i ciężarówek. Swoją dobrze widoczną osobę oraz o 2/3 lżejszą małżonkę i potomstwo wozi na zakupy niezbyt wielką, nie mającą żadnych ambicji być tzw. SUVem, ale prawie trzystukonną „audicą” z czterokołowym napędem, którą, jak widziałem na własne oczy, da się też przejechać i po zaoranym polu.

 

Moda, która zapanowała w ostatnich latach nie tylko w Polsce nakazuje, by szpanować na drodze gabarytami, a spojrzenie z góry na maluczkich też ma swoją wartość. Jak gdzieś jednak wyczytałem skłonność do pokazywania się w wielkich samochodach wynika podobno z potrzeby skompensowania pewnych nazwijmy to braków w wyposażeniu przez naturę. Czegóż ci naukowcy nie wymyślą! Mówiąc poważnie wielkie bryki palą też odpowiednie ilości paliwa (z czego cieszy się przede wszystkim jaśnie nam panująca władza podwyższając jego cenę) i jeszcze bardziej przyczyniają się do zanieczyszczenia atmosfery, więc przynajmniej z tego powodu nie jestem ich entuzjastą.


Reklama

 

Gdy już jesteśmy dzisiaj przy tematach motoryzacyjnych to warto wspomnieć i o innej pladze jaka w ostatnich latach nawiedziła nasze okolice. W ostatnią niedzielę, gdy gdzieś w okolicach Płozów wędrowaliśmy sobie po późnojesiennym przysypiającym już trochę lesie, z daleka usłyszeliśmy ryk silników. Po kilku minutach leśną drogą, na którą nie wolno wjeżdżać żadnym pojazdom przeleciały ze sporą prędkością dwa niby krosowe motocykle pozostawiając za sobą smród spalin. Często jestem w okolicznych i trochę dalszych lasach, a tych pożal się boże „sportowców” widzę i słyszę nie pierwszy raz.

 

Miesiąc temu już w zupełnej głuszy gdzieś nad Babantem kilku takich durniów przez dłuższy czas szalało po leśnych drogach. Do ich zakutych w hełmy łbów nie wpadnie, że nie tylko smrodzą i niszczą leśne dukty, ale przede wszystkim płoszą gospodarzy tych lasów. Nie, nie leśników, bo ci w niedzielę śpią snem mocnym i mają hałas w swoich obwodach w głębokim poważaniu.

 

Płoszą zwierzynę wyganiając ją w ten sposób z jej naturalnych ostoi. Potem nie powinniśmy się dziwić, że przerażone hałasem sarny czy dziki wypadają na drogę prosto pod koła samochodów. Jeżeli taki jeden z drugim troglodyta w kombinezonie chce się naprawdę wyżyć to proszę bardzo. Jest w bliższej i dalszej okolicy sporo bardzo atrakcyjnych wyrobisk po wybieraniu żwiru. Teren zdecydowanie bardziej atrakcyjny, trudny, pozwalający na wykazanie się prawdziwymi umiejętnościami. Wątpię jednak czy taki baran siedzący na motocyklu potrafiłby dać sobie tam radę. Co innego łatwa jazda błyszczącym cacuszkiem po gładkich leśnych duktach. Szpanerzy od siedmiu boleści.

Reklama

 

Okolice Babantu mają w tym roku zresztą podwójnego pecha. Latem przez dłuższy czas grasowała tam ekipa filmowa tworząca serial „Żmijowisko”, który już po pierwszym obejrzanym odcinku mogę ze spokojnym sumieniem nazwać „gniotem”. Jak wygląda praca dużej ekipy filmowej w środku lasu można sobie wyobrazić. Nie wiem dlaczego leśnicy pozwolili na to.

 

Czy planem filmowym musiał być akurat środek puszczy? Mało to rachitycznych lasków gdzieś pod Warszawą, które z powodzeniem mogą udawać leśne ostępy? Trzeba niszczyć to, czego już nam wszystkim bardzo niewiele zostało? Od pewnego czasu wyraźnie widać, że dla administracji lasów (bo nie dla porządnych leśników) najważniejsza jest już tylko kasa.

 

Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)

 



Komentarze do artykułu

szary obywatel

Szanowna Pani BeatoT. Język użyty w filmie stanowi jego istotny element, jednakoż - nie jedyny. Ten w przywołanym tu Żmijowisku rzeczywiście był dosyć wulgarny. Przykro to pisać, ale właśnie tak porozumiewamy się na co dzień. Tym bardziej, gdy jesteśmy w emocjach, a tych w postawach bohaterów nie brakowało. Cieszę się, że funkcjonuje Pani w środowisku, gdzie mówi się tylko poprawną polszczyzną bez \"łaciny\".

BeataT

Popieram osąd serialu, o którym Pan wspomniał. Obejrzałam wszystkie odcinki, żeby nie wystawiać pochopnie oceny. Nic to jednakże nie zmieniło. Polska kinematografia ostatnich lat nie może obyć się bez steku przekleństw. Jest tego tak dużo, że nie da się oglądać. Czyżbyśmy już tylko tak umieli używać polskiego języka? Tragedia!

Tomasz

Brawo panie Mądrzejowski. Świetny felieton.

wiesław mądrzejowski

Szanowna Pani Leno, ma Pani całkowitą rację. Prostak ze mnie i cham pospolity a z inteligencją jak widać też różnie. Dlatego np. trudno mi na określenie ludzi (?) rozjeżdżających nasze leśne drogi znaleźć inne określenia. Przepraszam niniejszym wszyskich \"durniów\", \'troglodytów\" a przede wszystkim barany. Może lepiej byłoby \"ci wspaniali mężczyźni na ich szalejących maszynach\"? Kłaniam się uprzejmie.

taki sobie obserwator

Panie \"dr\" piszesz, że ludzie do pewnych rzeczy muszą dorosnąć. Niestety, wielu nigdy nie dorośnie. Wręcz śmiem twierdzić, że z rozwojem cywilizacyjno-technicznym jako ludzie coraz bardziej epatujemy postawami aspołecznymi. Alfred Nobel wynajdując dynamit nie spodziewał się, że przyczyni się on do efektywności w prowadzeniu wojen. Z każdym wynalazkiem jest podobnie, ludzie wiedzą jak z niego \"skorzystać\".

lena

Wyjątkowo zgadzam się z panem Mądrzejowskim. Uczono mnie jednak, że inteligentny człowiek nie krytykuje ludzi ale ich konkretne zachowania. Używanie epitetów typu dureń, troglodyta czy baran nie najlepiej świadczy o autorze.

dr

Brawo Panie Wiesławie. Trafione w samo sedno. Rozjeżdżanie dróg przez pseudokrossowców, szpanowanie półciężarówkami w charakterze osobówek. Problemem się stają jeżdżące po lesie czterokołowce. Chyba to choroba cywilizacyjna. Ludzie do pewnych rzeczy muszą dorosnąć.

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama