Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Dziękuję Wam Czytelnicy! - felieton Wiesława Mądrzejowskiego


Pieprzony koronowany wirus przewrócił nam życie do góry nogami. Akurat teraz, gdy wiosna za oknem, gdy ma się zaplanowanych kilka ważnych wjazdów (unikalna konferencja naukowa, parotygodniowa rehabilitacja w trudno dostępnej klinice), gdy dogadane są wspólne imprezki z wnukami… Teraz wszystko w łeb.


  • Data:

Konferencja odwołana, klinika zamknięta, wnuki podpuszczone przez rodziców zarzekają się, że przynajmniej do lata dziadka nie chcą oglądać, żeby go nie zarazić. Pozostaje siedzenie w domu na czterech literach. Choleryczny mój przekorny charakter wytrzymał to może ze trzy dni. Ile można zajmować się porządkami wokół domu, jak długo wgapiać się w ekran telewizora, gdzie nawet na Netflixie coraz trudniej znaleźć coś ciekawego. Jakoś tak dziwnie mieć mnóstwo wolnego czasu, spokojnie poleżeć w łóżku nawet do siódmej…

 

Pierwsza reakcja, gdy po wyjściu spod porannego prysznica stanąłem na wadze. Ooooo… nieciekawie. No tak, był czas to się pichciło to i owo. A jak się już upichciło to i zjeść trzeba. Do tego genialny chlebek, który uziemiona też w domu małżonka była uprzejma upiec w ilości odpowiedniej dla rozbudowanej rodziny. A chlebek tuczy, oj tuczy. Piwko też się nie wiem skąd pojawiło, bo przecież normalnie piję je z przyjemnością raczej latem jako najlepsze antidotum na upał. Teraz upał to tylko w okolicy kominka.

 

 

Na zewnątrz pomimo słoneczka mróz trzyma nawet w dzień. Ale ta waga… Nie ma więc wyjścia, trzeba się ruszyć. Na zmianę intensywny wielokilometrowy spacerek najpierw wokół jeziora, a później okolicznymi lasami. Jak tego mało, to mimo mrozu wciągam na grzbiet narciarską (chyba już się w tym celu nie przyda) ciepłą kurtkę, podwójne getry i na rower. Tu już można sobie pozwolić na dłuższe przejażdżki, na razie też lasami dookoła Szczytna. Można sobie spokojnie nakręcić trzydzieści parę kilometrów i jak na początek sezonu poczuć znów własne nogi.


Reklama

 

 

I tu chapeau bas przed mieszkańcami naszego miasta. Jesteście naprawdę dzielni i rozsądni! Około południa nawet na Placu Juranda tylko kilkanaście samochodów. Stamtąd aż do ścieżki rowerowej pod lasem mijam może parę osób, na palcach można policzyć. Wcześniej na ścieżce wokół jeziora zwykle już zatłoczonej spotykam dokładnie trzy osoby. Aż do samego Ochódna widzę na nowym asfalcie tyko dwoje rolkarzy, jednego rowerzystę i młodą mamę z wózkiem. To akurat chyba już przesada.

 

Jak słyszałem, jakiś idiota zamknął wstęp do lasu gdzieś w białostockiem. Rozumiem laski pod Warszawą czy Krakowem. Faktycznie tam może być ciasno, jak w tramwaju. Ale spacer w naszych puszczach nie przypuszczam, by komuś zaszkodził nawet w czasie zarazy. Jak już chwalę mieszkańców, to wypada też wspomnieć o pracodawcach.

 

Nie wiem jak inni, ale na przykład w Novum czy w niektórych sieciach handlowych wprowadzono nowy rozkład czasu pracy, kiedy mijające się zmiany nie mają okazji na spotkanie. Rozsądek. Zresztą chyba po fali paniki i wykupu towarów wszystko wróciło do normy poza zaopatrzeniem w środki odkażające. Zza biurka mam widok na parking przed jedną z licznych w mieście „biedronek”.

 

Zwykle nie ma tam gdzie szpilki wetknąć, a w tej chwili stoją daleko od siebie trzy samochody. Gdy musiałem wybrać się na małe zakupy, to w sklepie nieliczni kupujący stoją karnie w kolejce do kasy ponad metr jeden za drugim, kasjerki w rękawiczkach, ale nie wszędzie oddzielone jakąś prowizoryczną taflą plastiku. Mały szok za to w jednym ze sklepów mięsnych. Panie sprzedające wprawdzie w rękawiczkach, lecz bez ich zmiany zarówno kroją, pakują mięso i wędliny i kasują pieniądze. Hmmm… Kupiłem wędlinkę fabrycznie zapakowaną w folię.

Reklama

 

Takie przewietrzenie mózgownicy i odrobina fizycznego wysiłku doskonale wpływa na pomysłowość w zagospodarowaniu czasu. Przypomniałem sobie o kilku zaczętych, ciekawych rzeczach do napisania.

 

Przy okazji szukania gdzieś zawieruszonych do tego materiałów odkryłem parę rzeczy, które już dawno chciałem przeczytać i skutecznie odłożyłem. Teraz będą jak znalazł. Na telewizor więc chyba w najbliższym czasie nie spojrzę. Mam dość, szczególnie gdy niebacznie dzisiaj przy śniadaniu zobaczyłem jednego z ministrów.

 

Usiłował nieudolnie wytłumaczyć, dlaczego pomimo ostrzeżeń i wcześniejszych zapewnień nie ma ani wystarczającej ilości środków ochrony dla naprawdę bohatersko pracujących lekarzy i personelu szpitali ani środków do dezynfekcji, że o testach i respiratorach nie wspomnę. Nawet łgać ten nieszczęśnik nie potrafi. Nie wiem czy staruszek Urban jeszcze jest na chodzie, ale mógłby tych łgarzy przynajmniej tego nauczyć.

 

Wiesław Mądrzejowski (wiemod@wp.pl)



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama