Wtorek, 19 Marca
Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety -

Reklama


Reklama

Do przerwy minus 3, na koniec plus 5


Pasymianie pokazali charakter. Wygrali przegrany mecz. Jeszcze do 60 minuty przegrywali 0:3. Ostatecznie zakończyli rywalizację z Wilczkiem Wilkowo 5:3. Co ciekawe trzy bramki strzelili w ciągu... 4 minut.


  • Data:

Wilczek Wilkowo - Błękitni Pasym 3:5

 

Bramki Wilczkowo:

 

Mariusz Grabowski 14'

Adam Grabowski 40'

Jakub Kalisz 42'

 

Bramki Pasym:

 

60' Arkadiusz Foruś

62' Patrycjusz Malanowski

63' Arkadiusz Foruś

73' Dawid Mikulak

90'+2 Patryk Kowalewski

 

 

BŁĘKITNI PASYM: Bartosz Kowalewski (90'), Patrycjusz Malanowski, Jakub Kulesik, Paweł Brzozowski, Jakub Chlebowski (59'), Aleksander Dobrzyński, Arkadiusz Foruś, Radosław Górecki, Dawid Mikulak, Piotr Młotkowski, Grzegorz Stańczak. Skład rezerwowy: Krzysztof Jędrzejewski, Patryk Kowalewski (59'), Mateusz Walczak (90').


Reklama

 

 

Bez wątpienia był to mecz o dwóch obliczach. Pierwsza połowa była fatalna w wykonaniu piłkarzy Błękitnych Pasym. Proste i indywidualne błędy sprawiły, że gospodarze szybko zaczęli zdobywać bramki. Pierwszą piłkarze z Wilkowa zdobyli po rzucie karnym, który został podyktowany przez sędziego za zagranie ręką przez obrońcę z Pasymia. Co prawda decyzja sędziego była dość kontrowersyjna, ale za to pozostałe bramki były już wypracowane przez rywali, którzy po prostu wykorzystali indywidualne błędy pasymian.

 

- Na nasze usprawiedliwienie powiem, że na ten mecz pojechaliśmy bez czterech podstawowych zawodników - mówi Dariusz Lipka, członek zarządu Błękitnych Pasym. - Zwłaszcza linia obrony była zestawiona w eksperymentalnym składzie. Myślę że to miało spory wpływ na naszą postawę w pierwszej połowie.

 

Na przerwę piłkarze z Pasymia schodzili w nie najlepszych humorach. - Nie ukrywam, że w szatni padło kilka mocnych słów od trenera – mówi Lipka. - Chłopcy wzięli je sobie do serca, bo w drugiej połowie na boisko wyszła zupełnie inna drużyna.

Reklama

 

Goście zdominowali całkowicie gospodarzy, którzy cofnęli się i próbowali bronić wyniku oraz czekać na kontrę. - Nie daliśmy im takiej szansy – cieszy się Dariusz Lipka. - Nasza drużyna pokazała charakter. Podnieśliśmy się z kolan i wygraliśmy przegrany mecz. Bramki wyrównujące padły w ciągu czterech minut. Trzy. To swoisty rekord. Ta sytuacja potwierdza, że należy zawsze grać do końca. Były to bramki wypracowane. Najpierw Bartek Kowalewski, nasz najmłodszy piłkarz, skutecznie strzelił z 20 metrów. Rozgrywaliśmy rzut rożny. Potem pięknym dośrodkowaniem popisał się Mikulak. Malanowski strzałem głową pokonał bramkarza Wilkowa. Gola wyrównującego, z 25 metrów, przepięknym strzałem w samo okienko zdobył Arek Foruś. Gospodarze przecierali oczy ze zdumienia, a my dalej strzelaliśmy.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama