Środa, 8 Maj
Imieniny: Kornela, Lizy, Stanisława -

Reklama


Reklama

O życzliwości – felieton Jerzego Niemczuka


Z życzliwością mamy narodowy problem. Polacy się do siebie nie uśmiechają. Gdybym szedł ulicą i wszyscy się do mnie uśmiechali, zacząłbym podejrzewać, że trafiłem do obcego kraju. Jedna z moich serialowych postaci twierdzi, że to z powodu braku zębów.



Narodowy Fundusz Zdrowia chroni do czwórki. Boję się pytać, czy włącznie i leczę się na wszelki wypadek prywatnie.

 

Prezes Polski się nie uśmiecha, to i jego wyborcy też tego nie czynią, a pozostali z kolei nie mają powodów do radości. U prezesa podejrzewam i ogólny brak życzliwości do narodu, który chce zbawić od demokracji, i problem stomatologiczny. Co czasami widać, kiedy rechocze z własnych dowcipów.

 

Z uśmiechem można źle trafić. Raz mi się to zdarzyło przed „Kauflandem”. Mam w Szczytnie wielu znajomych, kiedy widzę, że ktoś się mi się dłużej przygląda, to na wszelki wypadek pozdrawiam.

 

Przed wejściem do sklepu kobieta 60+ wzięła się pod boki i wpatrywała się we mnie wyczekująco. Uśmiechnąłem się, ukłoniłem, a ona spojrzała na mnie z niesmakiem i wzruszyła ramionami. Najwyraźniej nie byłem jej znajomym, a ona wpatrywała się przestrzeń nad moją głową i nie mnie miała na myśli tylko, czy na obiad usmażyć schabowe czy jednak mielone.

 

To jednak drobny despekt, bo życzliwość wobec nieznajomych może być wstępem do dobrej znajomości, natomiast od oferty dania po ryju trudno budować przyjazną relację.


Reklama

 

Trochę się to zmienia na lepsze. Na wycieczkowych traktach obcy sobie ludzie wymieniają słowa powitania i uśmiechają się do siebie. Ale zbyt często na twarzach mijanych ludzi gości grymas niejasnego przeznaczenia. Może on być znakiem niechęci do świata ożywionego, ale równie dobrze oznaką bólu zęba. Kiedyś stare kobiety śmiejąc się zasłaniały usta, żeby nie odsłaniać braków w uzębieniu, czyli jest z tymi zębami coś na rzeczy.

 

Sam wyznaję zasadę, że każdy, nawet przypadkowy kontakt międzyludzki, lepiej zaczynać od uśmiechu.

 

Repertuar jest obszerny. Może on wyrażać ogólną życzliwość, ale i zakłopotanie, bezradność czy po prostu radość ze spotkania. Zdarza się chytry czy kpiący uśmieszek, ale trudniej o obelżywy, chociaż i taki można wygenerować, jeśli nosi się w sobie pokłady pogardy szukające ujścia.

 

Rozjaśniona twarz naszej listonoszki łagodzi ból przyjmowania z jej rąk wezwania, żeby płacić mandat za przekroczony limit parkowania. Staram się tankować na stacji koło „Kauflandu”, bo tam dziewczyny od płatności witają promiennym uśmiechem, i zwykle robię to z rana, żeby zacząć dzień od czegoś dobrego, choćby w niewielkim wymiarze.

Reklama

 

W sklepach, do których chodzę na zakupy, zawsze staram się chwilę porozmawiać przyjaźnie ze sprzedawczyniami, na które wielu klientów patrzy jak na ożywione wpłatomaty. Widzę, że chwila ludzkiej miłej rozmowy jest dla nich chwilą wytchnienia.

 

Rozdział osobny to życzliwość przyjaciół i dobrych znajomych. Ma ona też swoją ciemną stronę. Dobrzy znajomi i przyjaciele uważają, że mają świadczyć dobro na naszą rzecz, nie biorąc od nas pieniędzy za to, czym zajmują się zarobkowo. Moim zdaniem jest to życzliwość nadmiarowa i z tego powodu krępująca. Przyjaźń należy okazywać w potrzebie, ale to nie znaczy, że należy zaspokajać wszystkie potrzeby.

 

Co do obcych, mijanych na ulicy, nie należy w nich domyślać się przeciwników. Nie szukajmy wrogów, gdzie się tylko da, oni znajdą się sami, natomiast zadbajmy o przyjaciół.

Jerzy Niemczuk



Komentarze do artykułu

grant

Jakoś nie zauważyłem, żeby np. Niemcy, Szwedzi czy Norwedzy uśmiechali się do siebie na ulicy czy w sklepach. Jak wszędzie, ludzie są różni a czytając Pana felieton można odnieść wrażenie, że wszędzie panuje ogólna życzliwość i sielanka a tylko w Polsce jesteśmy ponurzy i niesympatyczni. Staram się być miły dla innych bez względu na to, jaka partia akurat rządzi. Polityka mi w tym nie przeszkadza

olek

Panie Jerzy. Ponure te pana felietony, niczym fakty w pewnej stacji. Trochę optymizmu. Ja jakoś inaczej postrzegam Polaków i nie narzekam na brak życzliwości, rzadko też mi się zdarza by mi ktoś odmówił pomocy gdy o nią poproszę. Sam chodzę na ogół uśmiechnięty, nie boję się używać słów \" proszę, dziękuję\" i to jest zaraźliwe. My Polacy tak lubimy narzekać, a przecież słyniemy choćby z gościnności.

Polak

Przed podzieleniem Polaków, przez juntę z Nowogrodzkiej, Polacy byli jednym z bardziej życzliwych narodów. Niewiele czasu pozostało na przemyślenia, jeżeli nie staniemy nad podziałami, to nowa ukraińska elita nas wypatroszy, i słusznie zrobi, bo tak podzielony naród nie ma racji bytu.

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama