Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Przywiązany do Wielbarka


Mój dzisiejszy rozmówca ma zasadniczo znacznie więcej przyjaciół niż wrogów, co przy kilkudziesięciu latach sprawowania władzy samo w sobie jest sukcesem. Ten przybyły na Mazury „ptok” stał się miłośnikiem lasów i wód, i jest bodaj jedynym znanym mi byłym już samorządowcem, który zmiany na stołkach uważa za...


  • Data:

Mój dzisiejszy rozmówca ma zasadniczo znacznie więcej przyjaciół niż wrogów, co przy kilkudziesięciu latach sprawowania władzy samo w sobie jest sukcesem. Ten przybyły na Mazury „ptok” stał się miłośnikiem lasów i wód, i jest bodaj jedynym znanym mi byłym już samorządowcem, który zmiany na stołkach uważa za rzecz naturalną, wręcz wskazaną. Przy dość powszechnej małostkowości ta dewiza wyróżnia Wiesława Markowskiego na powszechnym tle włodarzy różnej maści. To wymaga obiektywizmu i dystansu do samego siebie, a że to umiejętność dość rzadka, spróbuję się dowiedzieć – jak się taki stan ducha osiąga.

 

Przyjechałeś na Mazury z Radomia...

 

Jeszcze w czasie studiów, a dokładniej przed samym ich końcem przez kolegę, który miał fundowane stypendium przez dyrektora SKR w Wielbarku, a tym dyrektorem był wtedy Andrzej Górczyński. Tenże kolega któregoś dnia powiedział, że obok jego lokalu stoi wolne mieszkanie, a w urzędzie potrzebują dwoje ludzi do pracy. To przyjechałem wraz z żoną i oboje zostaliśmy zatrudnieni. Co prawda mówiłem, że jeszcze nie mam dyplomu, ale naczelnik gminy tylko wzruszył ramionami: „To co? Przecież chyba obronisz?” Położył klucze od mieszkania na biurko i poinstruował: „Możesz od jutra mieszkać. A jak nie jeszcze, to tylko firanki powieś, żeby ktoś inny tam nie wlazł”. To było w marcu 1976 roku. Pracę rozpocząłem 15 kwietnia jako instruktor melioracji i łąkarstwa. Pierwsze zarobione pieniądze bardzo się przydały. Miałem za co oprawić pracę dyplomową, bo wtedy robił to introligator.

 

To cofnijmy się nieco w czasie, wróćmy do Radomia, do samego początku...

 

Ten początek nastąpił dokładnie 11 listopada 1952 roku. Teraz, przy nowym terminie święta narodowego, w dniu urodzin zawsze mam wolny dzień. Było nas dwóch braci. Siostry nie mam, córki też nie, a – jak dotąd – wnuczki też nie. Same męskie geny w rodzinie. Dzieciństwo standardowe: szkoła jedna, szkoła druga... później studia w Olsztynie.

 

Nie tak szybko. Na pamiątkowej fotografii po studniówce czytam wpis: „Wspaniałemu koledze z prywatki, jednemu z najmilszych kolegów z klasy”... Powiesz coś o tej wyjątkowej z pewnością prywatce?

 

Co tu mówić? Przytłumione światła, Bitelsi, przytulanki po kątach, wino przemycane z domu bez wiedzy rodziców. Dobre płyty z dobrą muzyką mieliśmy, bo kolega miał ciotkę w Anglii... Sądzę, że moje pokolenie w znakomitej większości te prywatki wspomina wręcz z rozczuleniem. Każda była na swój sposób wyjątkowa. A że ja kończyłem liceum żeńskie, więc... No, wiadomo...


Reklama

 

Jako to: żeńskie liceum?

 

Ta szkoła miała jeszcze przedwojenne tradycje, taka prawie pensja pani Latter, jak kto czytał „Emancypantki”. Po wojnie tradycje zachowała i było to liceum tylko dla dziewczyn, takie bardziej humanistyczne. To było Liceum Ogólnokształcące im. Marii Konopnickiej, popularnie w Radomiu nazywane „Konopeja”. Gdy rozpoczynałem w nim naukę, po raz pierwszy przyjęto chłopaków. Było nas czternastu na jakieś 350 dziewczyn. To sama rozumiesz, że wpisujące się na zdjęciu koleżanki te nasze prywatki uznały za wyjątkowe.

 

Olsztyn wymyśliłeś już w szkole?

 

Owszem. Tu był jedyny w Polsce wydział rybactwa śródlądowego, a ten kierunek mnie pociągał. Egzaminy zdałem, ale nie na tyle dobrze, by zostać zawodowym rybakiem. Zaproponowano mi kierunek rolniczy. Nie bardzo chciałem, ale matka mnie przekonała. Po pierwszym semestrze mogłem się już na to rybactwo przenieść, ale serce nie chciało. Dokładniej, to dziewczyna z tej samej grupy i nie bardzo chciałem ją zostawiać. Przynajmniej wtedy...

 

A później?

 

Jak to w życiu i w piosence: „Nie będzie ta, to będzie inna”. Rozstaliśmy się, a ja jeszcze wtedy nie wiedziałem, że w drugiej grupie tego samego rocznika studentów już na mnie czeka następna dziewczyna. I czeka do dziś – gdy wyjeżdżam w delegację czy na polowanie. Została żoną, jeszcze na studiach.

 

Czyli zasadniczo zostałeś, zgodnie z dyplomem, zawodowym rolnikiem?

 

Rolnikiem - owszem. Praktykiem nie byłem. Chociaż nie... Byłem, w Ameryce.

 

 

O! Czyli masz za sobą też zagraniczne wojaże.

 

Wyjeżdżałem w marcu 1980 roku w ramach praktyk zagranicznych organizowanych przez Naczelną Organizację Techniczną. Można było wyjechać na pół roku do Danii albo na rok do USA. Któregoś dnia przyszedł kierownik służby rolnej i powiedział: „Panie Wiesiu, a weź pan spróbuj i jedź.” To spróbowałem. Złożyłem papiery. Trzeba było zdać egzamin z języka. Specjalnie się nie przygotowywałem, a znałem tyle tylko, co w szkole. Siedziała komisja i pani od angielskiego poprosiła, bym coś powiedział o swojej pracy i o swojej rodzinie. Takie zdania to sobie akurat przygotowałem w autobusie. Pani uznała, że zdałem egzamin na piątkę, ale ostrzegła, że w decyzji o wyjeździe może mi przeszkodzić to, że mam małe dzieci. Jednak dokładnie w wigilię przyszła informacja, że zostałem na tę praktykę zakwalifikowany. Po stronie amerykańskiej „obsługą” tych praktyk zajmowała się organizacja „Four H”: rozum, głowa, serce, ręce – każde z tych słów po angielsku ropoczyna się na „h”, stąd nazwa.

Reklama

 

Nie był to czas, gdy łatwo z kraju wypuszczano ludzi za „żelazną kurtynę”...

 

Trochę i z tym miałem przejść. Nazywani dziś „smutnymi” panowie sugerowali jakieś podpisywanie dokumentów, zapewniali, że po powrocie wysłuchają moich obszernych opowieści... Szczęśliwie nic nie podpisywałem, a i relacji już nikt ode mnie nie chciał.

 

Czym się zajmowałeś w USA?

 

Pracowałem na farmie bydła mlecznego, w stanie Wiscontin, jako praktykant. Czyli robiłem wszystko, co trzeba: doiłem, karmiłem, myłem – bydło, rzecz jasna. Mieszkało się w domu z gospodarzami, coś jak gość, ale i członek rodziny. Jak jechali na party do znajomych, to też jechałem. Zgodnie z umową między organizacjami miałem dostawać 100 dolarów miesięcznie kieszonkowego i pracować 8 godzin dziennie. Ale pracy było, oczywiście, więcej. Gospodarz zaproponował, że za każdą godzinę ponad te 8 zapłaci mi dodatkowo 4 dolary. W sumie zarobiłem przez ten rok jakieś 8 tysięcy dolarów. Połowę wydałem jeszcze w Stanach, bo pojechałem pozwiedzać. Resztę przywiozłem do kraju. W pierwszej kolejności kupiłem sobie malucha. Kosztował 1820 dolarów. Za walutę był natychmiast. IPo tej praktyce amerykańskiej nabrałem ochoty i nawet się zastanawiałem, czy nie kupić jakichś hektarów i nie założyć hodowli bydła, ale zrezygnowałem. Niedawno, bo google pozwalają na wszystko, zajrzałem w te tereny, gdzie praktykowałem. Mojej farmy już nie ma, ale cały teren – to jedna wielka farma. Firmę prowadzi brat „mojego” farmera, a jego stado krów mlecznych liczy sobie ponad trzy tysiące sztuk i jest jednym z największych w całych Stanach.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Ochmam nikogo nie zmieni, to Kosmita, a robotę ktoś musi robić. Chyba że ludzie sami zaczną uciekać przed Kurczakami, wszyscy ich przecież dobrze znają. Współczuję panu. Zobaczy pan co to samorząd szczycieński

    Do mieszkaniec szczytna


    2024-04-24 14:13:07
  • Przełom czy zastój? Losy obwodnicy Szczytna wciąż niepewne
    Wybrano najdroższy, bo najdłuższy wariant

    Gabi


    2024-04-24 13:36:37
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Gratulacje Panie Grzegorzu ludzie Panu zaufali i czekają na realizację obietnic. Ja nie ukrywam że czekam na Pana obietnicę i moim zdaniem jest to najprostsze do zrealizowania a chodzi mi o to że obiecał że dzieci dojeżdżające do szkoły w Rozogach będą jeździły autobusami bezpiecznymi , w cieple i komforcie . Także proszę o tym pamiętać ponieważ nie długo przetargi na dowóz dzieci do szkół i przedszkoli .Niech ogłaszający przetarg zaznaczy że autobusu nie mogą być starsze niż np .5 lat i spełniać określone warunki i będzie dobrze . Zresztą myślę że nie trzeba Pana pouczać , Życzę samych sukcesów

    Ala


    2024-04-24 13:09:32
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Dobrze się stało, ze pan Mańkowski ustapił ze stanowiska, niestety obawiam sie, ze nowy burmistrz ulegnie swoim partyjnym kolegom i po zmianach personalnych w Urzędzie Miasta i podległych placówkach zacznie obsadzać czlonków rodzin tychże kolegów. Ponieważ jest to niezgodne ze standardami ugrupowania KO, jeżeli stanowiska te obejmą członkowie rodzin Kijewskich, Furczaków czy Chmielińskich zgłoszę ten fakt do władz centralnych z prośbą o wyciagnięcie konsekwencji. Wolalabym żeby nie nastapila taka konieczność.

    mieszkaniec Szczytna


    2024-04-24 11:06:09
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Admin czyżby uwaga o posprzątaniu po sobie przez Pana Mańkowskiego była zbyt drastyczna do publikacji? Pewnie ciekawsza była by informacja o kradzieży banerów?

    Tor


    2024-04-24 11:01:26
  • Rozdział zamknięty. Cezary Łachmański o pożegnaniu z urzędem burmistrza
    Zastępca skarbnika z gminy niech powie co z tą działką 1,5 ha sprzedaną za 380000 zł. pod budowę zakładu pracy domów modułowych ?!

    Jurgi6


    2024-04-24 10:46:06
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Czekamy na PO spadochroniarzy. Świerzość i młodosc. Porozumienie. Tor wyścigowy, oj będzie pięknie w Szczytnie. I ... kiedy PO zaczyna w Szczytnie kampanię do UE ? Bo kasy .. to nie ma i nie będzie .

    Mały


    2024-04-24 10:38:20
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Nowy wójt mówi o ścieżkach rowerowych wszyscy chwalą a jak poprzedni Wójt mówił o ścieżkach przed swoją kampanią wszyscy byli przeciw bo nie potrzebne. Turystyka, wiadono bo żona prowadzi biznes i nowi klienci się przydadzą. Co do księdza wiadomo, że pomógł a. Jakby nie było zmiana na ogromny minus.

    Dżoana


    2024-04-24 04:22:37
  • Pamięć i hołd. Szczytno oddało cześć ofiarom zbrodni katyńskiej
    A o tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej nic !!!

    Wstyd i hańba.


    2024-04-23 15:49:52
  • Worek pełen zmian — jak prosta inicjatywa może oczyścić świat (zdjęcia)
    Piękna inicjatywa. Gratulacje. Praktycznie co tydzień po treningu wychodzę z lasu z workiem śmieci. Moim nieodzownym wyposażeniem stał się worek na śmieci i rękawiczki. Smutne jest to, że trzeba po KIMŚ sprzątać w czasach kiedy tak wiele mówi się o dbaniu o naszą planetę.

    Mad_ek


    2024-04-23 15:08:50

Reklama