Wtorek, 19 Marca
Imieniny: Aleksandryny, Józefa, Nicety -

Reklama


Reklama

Przez życie dążyli do... Bricomarché (zdjęcia)


Sklep Bricomarché w Szczytnie skończył właśnie 10 lat. Ale historia tego sklepu to historia małżeństwa Małgorzaty i Bogusława Bernatków, którzy przejechali do Szczytna i w szczerym polu wybudowali największy supermarket budowlany w naszym regionie. Oferuje on ponad 70 tysięcy produktów do domu i ogrodu. Bricomarché w Szczytnie to cztery specjalistyczne działy: budowanie, dekoracja, majsterkowanie, ogród i rekreacja.


  • Data:

Bricomarché w Szczytnie powstał dokładnie 11 marca 2009 roku. - Pozornie porwaliśmy się na coś niemożliwego – mówią zgodnie Małgorzata i Bogusław Bernatkowie, właściciele sklepu w Szczytnie.

 

- Nidy wcześniej nie prowadziliśmy firmy. Moja żona była nauczycielką chemii, a ja fotografikiem. Ale lubimy wyzwania. Nasi pracownicy to dostrzegli, bo na 10-lecie otrzymaliśmy od nich pióro wieczne z napisem „Niemożliwe nie istnieje” - śmieje się pan Bogusław. - Było to naprawdę bardzo miłe, bo świadczy o tym, że poznali nas z tej strony, że potrafimy pokonać wszelkie przeciwności. Nie jesteśmy prezesami, którzy siedzą w fotelu, zarządzają. Pracujemy każdego dnia z nimi. Żona dziś od świtu podlewała kwiaty, aby wyglądały zdrowo, kiedy w sklepie pojawią się pierwsi klienci, ja z kolei dokonywałem kilku poprawek w sklepie, aby wyglądał jeszcze lepiej. I tak każdego dnia...

 

 

 

Z miłości do Małgorzaty pokonał zimę stulecia

 

Pan Bogusław pochodzi z Ursusa. Z kolei pani Małgorzata to mieszkanka Nadarzyna. Poznali się na wakacjach nad jeziorem Wigry we wsi Gawrych Ruda na Podlasiu. Był to rok 1978. Ona była świeżo upieczoną maturzystką, a on już studentem.

 

- Zobaczyłem idące poboczem dziewczyny – wspomina pan Bogusław. - A my staliśmy ze świeżo złowionymi rybami. Dziewczyny zainteresowały się rybami, a nie nami – śmieje się mąż pani Małgorzaty. - A było rzeczywiście czym, bo była to piękna zdobycz: ładne, duże węgorze.

 

Po wakacjach oboje wrócili do swoich domów, ale kontakt i miłość pozostały. Trzy lata później para chciała spędzić wspólnego sylwestra.

 

- Był to jednak czas stanu wojennego i zimy stulecia – wspomina pan Bogusław. - Komunikacja nie działa, kilkumetrowe zaspy, na opuszczenie miejscowości trzeba mieć specjalne zezwolenie... Gosia mieszkała wówczas na Saskiej Kępie, miałem do niej jakieś 25 kilometrów. Piechotą pokonałem tę drogę. Gdy jest chemia, to odległości nie ma... Poza tym obiecałem, że będę, a słowo jest droższe od jakichkolwiek pieniędzy.

 

 

 

Wnuczka chce zostać „sklepiarką”

 

Ta determinacja musiała zaimponować pani Małgorzacie, bo rok później została żoną pana Bogusława.

 

- Mężczyzna, który w ten sposób traktuje dane słowo to ogromny skarb, nie mogłam pozwolić mu odejść – uśmiecha się pani Małgorzata. - Przyjęłam jego oświadczyny. Była to tradycyjna uroczystość. Dostałam kwiaty, no i ten wymarzony, upragniony pierścionek.


Reklama

 

Ślub odbył się dokładnie 4 września 1982 roku. Para doczekała się dwójki dzieci. Córka Paulina ma dziś już 34 lata, a syn Maciej 24. - Mamy też 6-letnią wnuczkę Polę, która dość często odwiedza dziadków i na razie chce zostać „sklepiarką”, jak babcia – mówi z uśmiech pani Małgorzata.

 

 

 

 

„Skok” na swoje

 

Początkowo małżonkowie byli, jak to określają, pracownikami najemnymi. Pani Małgorzata była nauczycielką chemii, a pan Bogusław fotografikiem. - Praca w szkole jednak mi nie bardzo odpowiadała – wspomina pani Małgorzata. - Wyjechałam na pół roku do Stanów Zjednoczonych, a po powrocie zatrudniłam się w firmie, która zaopatrywała w narzędzia sieć sklepów Bricomarché. Tam nauczyłam się handlowania sieciowego. Mąż był fotografem, miał też jakieś zlecenia dla firmy, której wówczas pracowałam. Gdy nasza firma zaczęła zamieniać się w korporację zaczęliśmy myśleć, aby iść na swoje. Wiedzieliśmy, jak to wygląda od wewnątrz, bo zaopatrywaliśmy Bricomarché, i wiedziałam, że żaden z takich sklepów nie zbankrutował, ale z pensji nauczyciela i fotografa nie mieliśmy oszczędności, aby zainwestować w ten biznes.

 

 

Przyjaciel pomógł wejść w biznes

 

Na drodze państwa Bernatków pojawił się jednak wyjątkowy przyjaciel, który wspomógł ich w realizacji marzenia.

 

- Był to właściciel jednego ze sklepów Bricomarché – wspomina pani Malgorzata. - Nasz sukces to też jego sukces. Gdy przystąpiliśmy do grupy otrzymaliśmy do wyboru Szczytno i Kwidzyn. Wybraliśmy Szczytno, bo bardzo spodobało się nam to miasto, no i to przepiękne Mazury.

 

- Wiem, że stąd wszyscy uciekają, ale my przyjechaliśmy „podbijać” te tereny z Mazowsza i nie żałujemy – dodaje pan Bogusław. - Odwróciliśmy trend. Uciekliśmy z Warszawy.

 

Jak podkreślają małżonkowie wejście w biznes odbyło się kosztem rodziny. - Głównie syna, który miał wówczas 15 lat – mówią. - My przyjechaliśmy do Szczytna, a on mieszkał pod opieką babci. Miał też szczęście do dobrych kolegów i doskonałego nauczyciela, który na bieżąco informował nas o każdtym jego niewłaściwym postępku. Jesteśmy dumni z naszych dzieci, bo udało nam się wychować je na porządnych ludzi, dobrych ludzi, a to najważniejsze. Zawodowo też dają sobie już świetnie radę. Córka jest psychologiem, szkoleniowcem, zajmuje się też zdrowym trybem życia. A syn trafił właśnie do firmy CD Projekt RED, która wyprodukowała grę Wiedźmin.

 

 

 

 

„Dobudowali” ogród

 

Reklama

Sklep w Szczytnie państwo Bernatkowie prowadzą już do 10 lat. W tej chwili zatrudnionych jest tam 30 osób, ale bywa, że w sezonie jest ich więcej. Sklep Bricomarché w Szczytnie jest świetnie zaopatrzony. Znajduje się tam grubo ponad 70 tys. różnego rodzaju produktów. Właściwie korzystając jedynie z Bricomarché można wybudować i urządzić całkowicie od zera dom, mieszkanie czy ogród.

 

- Jeśli czegoś akurat nie mamy w sklepie, to możemy zamówić, dowieźć do klienta, a nawet pomóc mu to rozładować – mówi pan Bogusław. - Nasz asortyment zaczyna się od gwoździ, podkładek, śrubek, haczyków, przez artykuły gospodarstwa domowego, wyposażenie wnętrz, narzędzia, farby, materiały budowlane, dywany, po wszystko, co potrzebne do ogrodu budowy i remontu domu. W 2018 roku sklep w Szczytnie został rozbudowany, powiększony o około 500 metrów kwadratowych na dział dla produktów ogrodowych.

 

 

Gazele Biznesu

 

Państwo Bernatkowie na stałe związali się już z naszym powiatem, bo zamieszkali w Piasutnie. Ich firma zarejestrowana jest w Szczytnie, i to tu płacą też podatki. Ich firma rokrocznie zdobywa wyróżnienia w prestiżowych konkursach biznesowych. Jest na przykład wielokrotną laureatką Gazel Biznesu. Zdobywa też wyróżnienia nadawane przez konsumentów.

 

- Ale najwięcej satysfakcji mamy z tego, że w gronie naszych pracowników są osoby, które z nami współpracują od samego początku, czyli 10 lat – mówią właściciele Bricomarché w Szczytnie. Z nami się rozwijają, awansują. Chcą dalej pracować. Dużo satysfakcji daje nam też to, że nasi klienci wracają o nas. Bywają sytuacje, że dziękują pracownikom przynosząc na przykład czekoladę albo wchodzą do sklepu i szukają konkretnego pracownika, bo wcześniej świetnie im doradził. To są naprawdę miłe chwile.

 

 

 

Podróże sposobem na stres

 

Państwo Bernatkowie nie ograniczają się w swojej działalności jedynie do Szczytna. W marcu 2017 roku otworzyli swój drugi sklep Bricomarché, tym razem w Mrągowie. Jakie mają plany na przyszłość? - Spłacić kredyty i zarobić na emeryturę – śmieją się zgodnie. - Każdy myśli, że to, co w kasie, to idzie w kieszeń, niestety, tak dobrze nie jest.

 

Małżeństwo angażuje się też działalność charytatywną. Rokrocznie współfinansuje między innymi wyjazd na kolonie dzieci ze Szczytna, a teraz też Mrągowa.

 

Ale że nie samą pracą i obowiązkami się żyje państwo Bernatkowie uwielbiają podróżować i odkrywać nowe, niezwykłe miejsca.

 

- Czas i życie nas goni, im więcej zobaczymy, tym więcej pozostanie w sercu. Odkrywamy Polskę, ale też inne kraje w Europie i świecie – mówią. - Podróże to forma odstresowania.



Komentarze do artykułu

Kochani, miło się o Was czyta. Powodzenia!!!

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama