Wtorek, 30 Kwiecień
Imieniny: Balladyny, Lilli, Mariana -

Reklama


Reklama

Doktor Joao Francisco Catenda Neto od dziecka marzył, by pomagać innym. Marzenie spełnił w Szczytnie


Odpowiedzialność za pacjenta, dociekliwość i zrozumienie to najważniejsze cechy doktora, którego dziś przedstawiamy. Joao Francisco Catenda Neto porzucił medycynę rodzinną dla pracy w szpitalu. Specjalista medycyny ratunkowej dzisiaj dba o pacjentów na szczycieńskim SOR-ze. Najważniejsze dla niego jest, by pomagać. O zostaniu lekarzem marzył od dziecka.



Jak doktor trafił do szczycieńskiego szpitala?

 

Kiedy powstawał tu SOR pomyślałem, że jest to coś dla mnie. I że będę mógł pracować tu tak, jak zawsze marzyłem.

 

Zostanie lekarzem było pana marzeniem?

 

Tak. Od dziecka chciałem pomagać ludziom. Postawiłem sobie taki cel w życiu, żeby zostać lekarzem i robiłem wszystko, aby go osiągnąć. Oczywiście próbowałem różnych rzeczy. Przez jakiś czas pracowałem jako nauczyciel, próbowałem swoich sił w profesjonalnej grze w szachy, ale to było nic. Ciągle ciągnęło mnie do medycyny.

 

Spełniło się ono w Polsce?

 

Ukończyłem Uniwersytet Medyczny w Białymstoku i zacząłem pracować jako lekarz. To było dla mnie coś wspaniałego. Świadomość, że mogę nieść pomoc innym ludziom. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, że bycie lekarzem to praca, za którą człowiekowi płacą. To zawsze było dla mnie na drugim miejscu.

 

Doktorze, skąd pan jest?

 

Urodziłem się w Angoli. Do Polski przyjechałem w 1988 roku na stypendium. Miałem wtedy 25 lat.

 

Z gorącej Afryki do Polski, jakie było pierwsze wrażenie?

 

Zimno. Do Polski przylecieliśmy w październiku. Zaskoczyło mnie to, że słońce świeci, a my marzniemy. W Angoli świeci słońce i jest gorąco. Nie miałem ciepłych ubrań, dosłownie przyleciałem w koszulce z krótkim rękawem. Bez alternatywy. Musieliśmy szybko kupić sobie coś ciepłego.

 

Jak doktor wspomina pierwsze miesiące w Polsce?

 

Przede wszystkim bardzo dużo uczyłem się języka. Zamieszkałem w Łodzi i tam odbywałem intensywny kurs językowy. Do tego bardzo zależało mi na tym, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o kraju. Poznać ludzi, zwyczaje. Przyglądałem się wszystkiemu. Byłem ostrożny, bo to był dla mnie nowy świat.

 

Z Łodzi przeniósł się doktor na Podlasie, studia medyczne w obcym kraju musiały być wyzwaniem.

 

Największym problemem był język. Intensywna nauka w studium w Łodzi okazała się niewystarczająca i musiałem poświęcać sporo czasu na to, aby go szlifować. Na szczęście już na pierwszym roku studiów poznałem wielu wspaniałych ludzi, na których pomoc mogłem liczyć. Wtedy studia medyczne wyglądały trochę inaczej niż obecnie. Podręczniki nie były tak dostępne, wykłady musieliśmy dobrze opanowywać. Wymienialiśmy się notatkami. Mogliśmy na sobie polegać. Pomagaliśmy sobie nawzajem. Do dzisiaj mam kontakt z kolegami i koleżankami z uczelni.


Reklama

 

Pana pierwsza specjalizacja to medycyna rodzinna?

 

Należałem do jednego z pierwszych roczników lekarzy, którzy tę specjalizację skończyli w Polsce. Była wyjątkowa, bo łączyła w sobie wiele dyscyplin. Chirurgię, pediatrię i ginekologię. Ten kierunek był wtedy wzorowany na systemie angielskim i szwedzkim. Chodziło w nim o to, żeby lekarz rodzinny mógł szeroko pomagać pacjentom i to mnie właśnie zafascynowało, że będę mógł z pacjentem być dłużej. Nie tylko przyjąć, wypisać receptę i ewentualnie przekierować dalej. Ale zająć się pacjentem kompleksowo.

 

Wyobrażenie to jedno, a rzeczywistość?

 

Niestety, okazała się inna. Założenia nie poszły w parze z systemem, dlatego dzisiaj pracuję na oddziale ratunkowym.

 

Czyli zamienił doktor przychodnię na szpital...

 

Dokładnie. I to była bardzo dobra decyzja. W pracy w przychodni na wszystko musiałem czekać. Jak zlecałem badania, to pacjent wracał z wynikami po dwóch, trzech dniach. Czasami w ogóle do mnie nie wracał, tylko trafiał do innego lekarza. Gubił się w systemie i to mi nie odpowiadało. Chociaż praca na SOR jest trudniejsza i bardziej wymagająca, to daje mi większe możliwości pomagania ludziom. Jestem z nimi od początku, widzę, co się dzieje, mogę zareagować. Szukać rozwiązania. Dalej pokierować.

 

Czyli praca z pasją?

 

Medycyna to piękna dziedzina. Każdy dzień pracy traktuję jak wyzwanie. Nie można tu przewidzieć lub założyć, co się stanie. Lekarz też musi mieć w sobie dużo pokory. Żaden z nas nie ma wiedzy absolutnej, a dobro pacjenta jest najważniejsze, więc często musimy pokierować go do innych specjalistów. Najwspanialsze w tej pracy jest to, że pomagam ludziom, którzy cierpią. Nic nie może równać się z uczuciem, gdy przywracamy krążenie pacjentowi. Ratujemy mu życie. To są wspaniałe emocje. Nie do zapomnienia. W jednej chwili widzisz, że człowiek odchodzi, a dzięki tobie, za kilka dni rozmawia, uśmiecha się.

 

Pamięta doktor swojego pierwszego pacjenta?

 

Oczywiście. Jak zacząłem pracę w przychodni małej miejscowości, przyszedł z ciekawości. Na początku chciał tylko receptę. Ale jak zaczęliśmy rozmawiać, powiedziałem, że zanim wypiszę receptę to jeszcze trzeba przeprowadzić badanie, i to mu się spodobało. Potem opowiadał innym, że poświęciłem mu czas. To jest bardzo ważne, żeby nawiązać relację, żeby pacjent nam ufał.

 

Skąd decyzja o pracy w Szczytnie?

 

Reklama

W szpitalu powstawał Szpitalny Oddział Ratunkowy i potrzebni byli lekarze do pracy. Od razu wiedziałem, że to może być coś dla mnie. Że moim doświadczeniem i wiedzą mogę wesprzeć to miejsce. Pracę w Szczytnie traktuję jak wyzwanie. To, że jestem z oddziałem od początku i mogę wnieść coś od siebie, ma dla mnie duże znaczenie.

 

A jak ocenia doktor zaplecze, którym dysponujecie?

 

SOR jest nowoczesny, bardzo dobrze wyposażony. Mamy do dyspozycji wysokiej jakości sprzęt. Niczym nie odbiegamy od dużych szpitali.

 

Medycyna to wielka pasja doktora, ale coś z pewnością pana wkurza...

 

Nie podoba mi się, że lekarze z przychodni traktują nasz oddział jako rozwiązanie problemu. Uważam, że wielu pacjentów trafia do nas bez potrzeby, a pomoc mogą uzyskać w swoich przychodniach. To takie spychanie odpowiedzialności i dostarczanie niepotrzebnego stresu pacjentom. Nie będę generalizować, ale chciałbym, aby lekarze rodzinni brali większą odpowiedzialność za pacjentów.

 

Lekarze często mówią, że system związuje im ręce.

 

System to system. On nas ogranicza i mi się też to nie podoba. To zadecydowało o tym, że wybrałem medycynę ratunkową, a nie rodzinną. Ale hasło „system” nie może nas we wszystkim usprawiedliwiać. Pacjenci, którzy trafiają na SOR, są przez nas otoczeni opieką. W razie konieczności kierowani są na oddziały. Ale mamy też pacjentów, którym pomagamy doraźnie. Wykonujemy badania, podajemy leki i odsyłamy, bo problem, z którym do nas trafiają nie wymaga hospitalizacji. Taki pacjent musi być odpowiednio pokierowany przez lekarza rodzinnego, tak aby uzyskać pomoc. Lekarz musi szukać rozwiązania. Czasami wbrew systemowi.

 

Przypuszczał doktor, że zostanie w Polsce na stałe?

 

Nie. Chciałem się wykształcić i wrócić do rodzinnego kraju. Życie zdecydowało samo. Założyłem rodzinę i zostałem. Lubię tu być. Polska to piękne miejsce. Zupełnie inne niż Afryka. Ludzie są dobrzy. Pamiętam, że jak przyjechałem i nie znałem jeszcze języka, to nawet obce osoby mi chętnie pomagały. To, co jest szczególnie wyjątkowe w Polsce, to relacje rodzinne. To dbanie o siebie nawzajem pomiędzy pokoleniami, że mogą na siebie liczyć.

 

O czym doktor marzy?

Żeby na SOR trafiali tylko pacjenci, którzy tego naprawdę potrzebują i żebyśmy mogli pomóc jak każdemu.



Komentarze do artykułu

Zofia

Ja mam odmienne zdanie i nie chciałabym trafić na jego dyżur

Gość

Super doktor, pozdrawiam ????

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Gra o tron w Szczytnie i Powiecie. Kto zasiądzie na fotelu wiceburmistrza i wicestarosty?
    No i Furczaki Kurczaki przejmują dwa kurniki miastowy i powiatowy. Ochman to partyjna marionetka z importu do sterowania przez Furczaków i Chmielińskich. Oby Matłach nie dał się ograć Furczakowi. W tym nadzieja. A Łachacz jak to Łachacz parcie jest. Nie ważne z kim, aby stanowisko było…. Tragedia jakaś ten nasz grajdoł szczycieński.

    Monika NSZ


    2024-04-30 10:36:25
  • Tajemnica leśnego mordu. Sprawa morderstwa 12-letniego Marcina bez przełomu?
    Po prostu Pan prokurator i policja oraz Archiwum X szukajo aż nie znajdo niech szukajo tam gdzie ich nie ma

    Młody


    2024-04-29 21:09:27
  • Mieszkańcy wysłali Wilczka do Sejmiku (rozmowa „Tygodnika Szczytno”)
    Nikt Go nie wysyłał, uzyskał mandat dzięki metodzie D Hondta.Byli inni którzy dostali więcej głosów

    Plik


    2024-04-28 20:26:43
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    panie Grzegorzu czekamy na pana ruch w sprawie Seweryna. Wszyscy bardzo dobrze wiem że on nie mieszka w naszej gminie. Żałosna jest tym bardziej ta cała sytuacja bo jego żona studiowała prawo, a oboje teraz te prawo łamią!!!!!!!!!!!!!! dlaczego mamy nie byc równi wobec prawa! Rozumiem ze musi to byc trudna sytuacja dla Pana bo jednka chodzi o \"swojego\" człowieka, ale jak teraz nic Pan z tym nie zrobi to smórd bedzie za panem ciągnął się cała kadencje. Wizerunkowo bardzo słabo to wyszło. Nie mam nic do Seweryna, bo byc moze ma ochote działac na rzecz gminy,ale nie moze w tym momencie jako RADNY! nie mial prawa wybieralności w dniu 7 kwietnia i nie ma do tej pory, bo STALE nie zamieszkuje w gminie. Sewerynie- troche honoru!!! Pozdrawia gminny chłopak

    Gminny chłopak


    2024-04-28 19:07:21
  • Niespodziewana zmiana warty w Dźwierzutach. Dariusz Tymiński wygrał z Marianną Szydlik
    Nie znam tej osoby ale z twarzy można wyczytać że za kołnierz nie wylewa. Szczególnie dobitnie świadczy o tym dolna warga.

    Ali


    2024-04-28 11:01:34
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    panie Grzegorzu czekamy na pana ruch w sprawie Seweryna. Wszyscy bardzo dobrze wiem że on nie mieszka w naszej gminie. Żałosna jest tym bardziej ta cała sytuacja bo jego żona studiowała prawo, a oboje teraz te prawo łamią!!!!!!!!!!!!!! dlaczego mamy nie byc równi wobec prawa! Rozumiem ze musi to byc trudna sytuacja dla Pana bo jednka chodzi o \"swojego\" człowieka, ale jak teraz nic Pan z tym nie zrobi to smórd bedzie za panem ciągnął się cała kadencje. Wizerunkowo bardzo słabo to wyszło. Nie mam nic do Seweryna, bo byc moze ma ochote działac na rzecz gminy,ale nie moze w tym momencie jako RADNY! nie mial prawa wybieralności w dniu 7 kwietnia i nie ma do tej pory, bo STALE nie zamieszkuje w gminie. Sewerynie- troche honoru!!! Pozdrawia gminny chłopak (w przeciwienstwie do ciebie -moge tak napsiac bo mieszkam w gminie Rozogi z żoną i dziecmi)

    Gminny chłopak


    2024-04-27 21:08:35
  • Apel Nadleśnictwa Jedwabno. Zachowaj ostrożność na szlakach turystycznych
    Może zamknijcie wszystkie lasy. Wycinanie ile i co się da. Jak tak dalej pójdzie to lasów nie będzie. Ważniejsza jest kasa.

    Zaniepokojony


    2024-04-27 19:19:45
  • Moje trzy zdania - felieton Wiesława Mądrzejowskiego
    Znowu ten komuch się wypowiada jak jakiś znawca. I znowu o pis jak już nowi rządzą. Zobaczymy co napisze za parę lat jak to będzie cudownie

    Romek


    2024-04-27 18:42:24
  • Rozmowa z Marcinem Nowocińskim, nowym burmistrzem Pasymia
    Pitoli jak potłuczony z tymi personaliami. Odpowiem za niego. Skarbnikiem oraz zastępcą burmistrza zostanie Basia. A Arkadiusza pozbędzie się o ile Arkadiusz nie zacznie ciągnąć zwolnień lekarskich. Jakieś pytania?

    Znawca tematu


    2024-04-26 21:15:37
  • Marzenia Joanny i Piotra roztrzaskały się o nieuczciwego dewelopera. Z marzeń o domu pozostały tylko fundamenty
    Te prawnik, no to przecież napisali ze skonsultowali z innym prawnikiem naniosl poprawki i tamten podpisał. Wy prawnicy to jednak matoły jesteście.

    Znafca


    2024-04-26 20:50:42

Reklama