Niedziela, 28 Kwiecień
Imieniny: Bogny, Walerii, Witalisa -

Reklama


Reklama

Żegnamy wybitnego artystę i człowieka. Odszedł Andrzej Symonowicz


W poniedziałek, 1 stycznia zmarł znakomity artysta związany ze Szczytnem, wieloletni pracownik Muzeum Mazurskiego w Szczytnie — Oddziału Muzeum Warmii i Mazur — Andrzej Symonowicz. Miał 78 lat.



Z wykształcenia architekt, związany przez wiele lat z instytucjami kultury w Warszawie. Był autorem projektów budynków mieszkalnych, architektury wnętrz w budynkach użyteczności publicznej oraz wielu projektów z dziedziny grafiki użytkowej.

 

Był także rysownikiem, akwarelistą oraz felietonistą. Przez ostatnie lata swojej aktywności zawodowej pracował na etacie plastyka w szczycieńskim muzeum, będąc zarazem autorem oraz aranżerem wielu muzealnych wystaw.

 

Andrzej Symonowicz jak sam mówi w jednym z wywiadów dla „Tygodnika Szczytno” – swój pierwszy projekt architektoniczny wykonał w 1969 roku. Była to aranżacja kawiarni „Nowy Świat”. Od tego czasu zaprojektował niezliczoną ilość wnętrz oraz ekspozycji m.in. w USA, Maroku, Moskwie, Pradze, Paryżu.

 


Reklama

 

Reklama

Artysta od niemal 20 lat lat mieszkał w Szczytnie. Trafił tu projektując rezydencję dla kanadyjsko-polskiego biznesmena. Później pracował przez wiele lat w Muzeum Mazurskim w Szczytnie jako autor kolejnych ekspozycji. Znane są także jego akwarele, które ozdabiają ściany wielu domostw, urzędów, można je znaleźć także na pocztówkach z naszego miasta i różnego rodzaju gadżetach.

 

W 2019 roku świętował 50 lat swojej działalności zawodowej i artystycznej. Pan Andrzej zawsze podkreślał, że swoją artystyczną działalność „od zawsze” traktuje jako zawód, nie gromadził więc w jakiś szczególny sposób przejawów tej działalności.

 

- Zachowały się szczątki z tego, co wykonywałem niemal na całym świecie, bo w 16 krajach – mówił w 2019 roku „Tygodnikowi Szczytno” Symonowicz.

 

I „te szczątki” udało pokazać na wystawie w ówczesnej Wyższej Szkole Policji w Szczytnie.

 

Był zawsze skromny. - Ta wystawa to właściwie nie tyle moje dzieło, co pracowników galerii czyli Janka Napiórkowskiego i Grzesia Adamiaka – mówił wówczas. - Wspaniali ludzie i naprawdę profesjonaliści w tym, co robią. A wiem co mówię, bo przecież sam przez wiele lat stałem po drugiej stronie „barykady” i przygotowywałem podobne wystawy. Przed rolą „bohatera” miałem lekką tremę, ale okazało się, że nie było potrzeby...

 



Komentarze do artykułu

Taki sobie czytelnik

Szkoda chłopa, taki był witalny, swego czasu miałem okazję go widywać w MDK na wieczorach jazzowych, kilka razy \"na doczepkę\" byłem na wernisażach w muzeum. Fajną drużynę tam tworzyli.

Joanna

Żal Kondolencje Rodzinie

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama