Sobota, 20 Kwiecień
Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha -

Reklama


Reklama

Walter Późny wspomina powojenne Szczytno i powiat (cz. 3)


Koncepcja powojennej polityki wobec Warmii i Mazur powstała jeszcze podczas wojny i została nazwana „programem repolonizacji”. Była to jednak tylko czysta ideologia, bowiem według komunistycznych władz repolonizacja zakładała, że Warmiacy i Mazurzy mieli wcześniej polską świadomość narodową, a to nie do końca prawda. Owszem, część mieszkańców tych regionów utożsamiała się z narodowością polską, ale nie wszyscy. Przed II wojną Warmia i Mazury znajdowały się w granicach Prus Wschodnich, a mieszkańcy – niezależnie od własnych poglądów i poczucia tożsamości – byli obywatelami Niemiec.



Pierwsi osadnicy i szabrownicy

 

Starosta szczycieński Walter Późny stanął wobec zadania praktycznie nie do nierozwiązania, jakim było zaopatrzenie ludności, ponadto musiał walczyć także z polskimi szabrownikami, wywożącymi do Polski centralnej wszystkie dobra ruchome, jakie nadawały się do użytku. Lokalne władze nie miały ani środków, ani personelu, by skutecznie zwalczać szabrownictwo.

 

Walter Późny w pochodzącym z początku maja 1945 roku sprawozdaniu pisze, że na terenie powiatu szczycieńskiego zasiedlił około 3 tysiące polskich rodzin, jednak z późniejszej treści dokumentu dowiadujemy się, że na miejscu pozostało tylko 1600 rodzin, natomiast pozostała część „…obładowawszy swe wozy wszelkim znalezionym na miejscu dobytkiem, zbiegło nocą na teren Polski”.

 

Takie działania polskich osadników łatwo było wytłumaczyć, ponieważ prawdopodobnie część z nich wcześniej pracowała jako robotnicy przymusowi u niemieckich „bauerów”. Wielu z nich przejmowało gospodarstwa tych chłopów, u których pracowali podczas wojny. Uważali się teraz za nowych panów. W rzeczywistości mścili się za wojenne lata wyrzeczeń i udręki w niewoli. Ładowali na swoje wozy co cenniejszy dobytek i wracali do swoich mazowieckich gospodarstw.

 

Walka ze złodziejami

 

Działania osadników przybywających na tzw. Ziemie Odzyskane często dość silnie wspierała milicja z północnych powiatów mazowieckich. Pod koniec kwietnia 1945 roku do powiatu szczycieńskiego przybył tabor osadników z powiatu przasnyskiego, który dzielnie wspierało kilku funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej z tamtejszego posterunku. Podczas spotkania u starosty szczycieńskiego, który wyznaczył im miejscowości, tabor kilkunastu wozów ruszył do zasiedlania mazurskich wsi.

 

Późny spodziewając się, w jakim celu przybyli, nakazał ich bacznie obserwować. Jego podejrzenia okazały się uzasadnione. Osadnicy po przybyciu do wyznaczonych miejscowości, zaczęli grabić pozostawiony majątek i ładować go na wozy. Starosta szczycieński na wieść o tym wysłał na miejsce funkcjonariuszy milicji, którzy pod groźbą użycia broni nakazali z powrotem rozładować wozy.

 

Znany jest również przypadek, gdy pewnego razu w rejon powiatu szczycieńskiego wybrała się spora grupa szabrowników, bo licząca około 600 osób. Ich głównym celem był okręg biskupiecki. Po drodze napotykając przesiedleńców z Mazowsza, zabierali im wszystko, co przywieźli tu ze sobą, m.in. nieliczną trzodę chlewną i konie. Walter Późny dowiedziawszy się o tym, postanowił zorganizować na szabrowników obławę.

 

– Z Olsztyna przywiozłem grupę milicjantów w składzie 9 osób plus jeden oficer, dodatkowo wspomógł mnie stacjonujący w szczycieńskich koszarach polski 52 pułk piechoty – wspominał starosta.

 

Na przedmieściach Szczytna doszło do zatrzymania szabrowników. Pod silnie uzbrojoną eskortą poprowadzono i stłoczono wszystkich na boisku szkolnym przy obecnym ZS nr 1. – Zwołaliśmy wszystkich poszkodowanych po odbiór mienia, zatrzymując jednocześnie dla starostwa traktory i samochód ciężarowy, które okazały się dla naszego funkcjonowania po prostu niezbędne.

 

Najbardziej niepokornych na polecenie Waltera Późnego przywołano dość szybko do porządku obniżając pewnym działaniem ich morale. – Po prostu wysłaliśmy ich bez szelek, guzików przy okryciach i bez guzików przy rozporkach. No bo jak można jednocześnie walczyć, a drugą ręką trzymać spodnie, aby nie spadły - opowiadał pierwszy powojenny szczycieński starosta.


Reklama

 

Kolejny zgrzyt z pułkownikiem

 

Starosta szczycieński w pochodzącym z 3 maja 1945 roku sprawozdaniu pisze: „W dniu dzisiejszym rozdzielając dalszych osadników – przesłałem ich na południe od Szczytna w kierunku na Mensgut (Dźwierzuty), Erben (Orżyny), Minkwen (Miętkie)”. Jak zaznacza w dalszej części dokumentu, ta grupa osadników tuż przed wyruszeniem na wyznaczony teren została zatrzymana przez radziecką Komendę Wojenną.

 

Późny, gdy się o tym dowiedział, niezwłocznie zjawił się u pułkownika Romanienki. Sowiecki komendant po wysłuchaniu skargi starosty, odpowiedział „Zezwoliłem w drodze wyjątku na osiedlenie małej grupy (40 rodzin), dziś natomiast widzę, że sprawa nabrała masowego obrotu, wobec czego oświadczam, że dotychczas na osiedlanie powiatu nie posiadam od swych władz przełożonych zezwolenia”.

 

Starosta widząc, że nic nie wskóra, wrócił do ratusza, w którym podczas swoje podróży służbowej akurat w tym dniu zatrzymał się wiceminister przemysłu Rumiński. Późny skorzystał z okazji i przedstawił ministrowi trudności ze strony Sowietów w zakresie zasiedlania przez polskich osadników powiatu szczycieńskiego. Rumiński poinformował Późnego, że w tej sprawie pod koniec kwietnia interweniował w Warszawie u ambasadora Związku Radzieckiego generała Szatiłowa, który odpowiednim dokumentem poparł owe zasiedlanie i wydał odpowiednie instrukcje podległym władzom wojskowym.

 

Uparty komendant

 

Po wyjeździe ze Szczytna ministra Rumińskiego, Późny ponownie zjawił się w radzieckiej komendanturze u pułkownika Romanienki, któremu przedstawił rozmowę z przedstawicielem polskiego rządu i jednocześnie poprosił Romanienkę o pozwolenie na dalsze zasiedlanie powiatu.

 

„Komendant mojego zdania na ten temat nie przyjął do wiadomości” - czytamy w sprawozdaniu szczycieńskiego starosty”. Romanienko podszedł do sprawy bardzo dyplomatycznie, mając jednak na uwadze korzyści wynikające z wywiezienia z terenu miasta i powiatu jak największej ilości dóbr pozostawionych przez Niemców. Późnemu powiedział, że w zakresie zasiedlania nie będzie stwarzał jakiekolwiek przeszkody, ale dopiero wówczas, gdy otrzyma od swoich władz wyraźne zezwolenie na piśmie. Ponadto Późnemu wyjaśnił, że wszelka żywność oraz sprzęt znajdujący się na terenie powiatu, jest przeznaczony dla wojska. Na zakończenie rozmowy pułkownik zwrócił staroście uwagę na to, aby się niezwłocznie udał do Pełnomocnika Rządu w Olsztynie w celu uzyskania odpowiedniego rozkazu od Dowódcy Frontu.

 

Radziecki szaber

 

Prawda jednak jest taka, że działania Romanienki nie były związane z brakiem odpowiednich rozkazów od swoich przełożonych, ale wywiezieniem z miasta i regionu wszelakiego dobra. Pobyt krasnoarmiejców wiązał się z licznymi kradzieżami i szabrownictwem, którego dokonywano pod ścisłą kontrolą właśnie pułkownika Romanienki. Ważniejsze budynki administracyjne i użyteczności publicznej były w naszym mieście objęte szczególną „ochroną” Sowietów, którzy w ramach, jak to tłumaczyli, reparacji wojennych, szabrowali i okradali szczycieńskie zakłady i fabryki. Jako główne magazyny, zostały do tego zaadoptowane budynki, a raczej baraki, które znajdowały się wówczas na terenie koszar czyli obecnego WSPol-u. Było to tylko przejściowe miejsce składowania zrabowanych urządzeń i przedmiotów, które w większości stanowiły silniki elektryczne, agregaty i wszelakiej maści obrabiarki.

Reklama

 

Zwożony praktycznie z całego powiatu sprzęt w dość szybkim czasie zapełnił po brzegi zaadoptowane do tego celu magazyny na terenie koszar. Trochę to trwało, zanim Rosjanie zrozumieli, że o wiele łatwiej im będzie taki skład trofiejnego towaru zorganizować w pobliżu torów kolejowych. Kolejnym „magazynem” stał się budynek kaszarni, w której wcześniej zdemontowano wszystkie urządzenia. Rosjanie zaadaptowali również do tego celu nieistniejące obecnie baraki, które stały wzdłuż dzisiejszych ogródków działkowych, aż do obecnej ulicy Leśnej. Poniemieckie wówczas lotnisko w Szymanach było punktem, do którego przypędzano i zwożono bydło z całego powiatu szczycieńskiego. Według spisanych wówczas szacunków, do Związku Radzieckiego wywieziono z terenu naszego powiatu około czterdzieści tysięcy rogacizny i koni.

 

Żołnierze radzieccy w ramach swych "odszkodowań wojennych" w głównej mierze okradali miejscowe zakłady. Z fabryki mebli, która do 1945 roku należała do rodziny Andersów, oprócz różnego rodzaju urządzeń i obrabiarek wywieziono również główny napęd - generator prądu z maszyną parową. Aby owe urządzenie zdemontować i wywieźć, Rosjanie musieli wyburzyć spory kawał ściany.

 

Wiosną dzięki działaniom polskich kolejarzy, którzy jako jedni z pierwszych przybyli na te tereny, nie doszło do demontażu torów kolejowych biegnących od Szczytna we wszystkich kierunkach.

 

Bezradność polskich władz

 

Walter Późny w swych sprawozdaniach dość często pisał, że miasto znajduje się pod terrorem żołnierzy radzieckich i w związku z tym prosi władze w Olsztynie o pomoc.

 

- Ludność odnosiła się wówczas do Armii Czerwonej nieprzychylnie. Wynikało to z powtarzających się wypadków kradzieży, rabunków a tu i ówdzie pobić i aktów gwałtu na kobietach, a nawet dzieciach – wspominał Późny. – Najgorsi byli tzw. maruderzy, bez określonego przydziału wojskowego, a więc na ogół nieuchwytni – raportował pierwszy powojenny starosta szczycieński. W obliczu tego terroru, ludność osadnicza, która tu przybyła z Polski częściowo zaczęła opuszczać mazurskie gospodarstwa i powracała w swe rodzinne strony.

 

- Nie inaczej przedstawiała się również sprawa związana z przejmowaniem poniemieckich koszar i budynków wojskowych zajętych przez Armię Czerwoną. Mimo zapewnień dowództwa sowieckiego, że obiekty te nie zostaną zniszczone, zazwyczaj przekazywano nam je w bardzo złym stanie. Walter Późny wspominał, że mieszkania opuszczone przez wojska sowieckie wymagały większego remontu, gdyż były całkowicie zdemolowane. Opuszczając gmach, w którym się mieściła radziecka komendantura (obecnie opuszczony internat przy ZS nr 1 w Szczytnie) oraz dowództwo pułku czołgów, radzieccy żołnierze powybijali szyby w oknach, połamali poręcze na klatkach schodowych, zniszczyli futryny w drzwiach oraz urządzenia centralnego ogrzewania i rurociągi. – Praktycznie cały gmach nadawał się już tylko do generalnego remontu.

 

 

Foto: Walter Późny (w okręgu) z przybyłymi polskimi osadnikami



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama