Czwartek, 28 Marca
Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni -

Reklama


Reklama

Urszula Piskorska – jedną z najlepszych położnych w kraju (rozmowa "TSZ")


Położna Urszula Piskorska ze szczycieńskiego szpitala została drugą najlepszą położną w kraju. W ogólnopolskim konkursie brało udział aż 610 położnych. Konkurs wygrała Małgorzata Drężek-Skrzeszewska z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie.


  • Data:

Konkurs „Położna na medal” to element kampanii społecznej, która zwraca uwagę na jakość opieki okołoporodowej oraz zaangażowanie i rolę położnej w życiu kobiety i jej rodziny. Zakończyła się właśnie ósma edycja konkursu, w którym co roku wyłaniane są trzy najlepsze położne ogólnopolskie i najlepsze położne z każdego województwa.

 

Do konkursu położne mogą zgłosić się same albo mogą to zrobić pacjentki lub ich rodziny. Zasady wyłaniania zwyciężczyń są restrykcyjne: na wybraną kandydatkę można zagłosować tylko raz. To spore ograniczenie, szczególnie w przypadku głosowań przez internet, gdzie w wielu różnych plebiscytach czy konkursach można np. głosować raz dziennie. W przypadku konkursu położnych rygory wykluczają „fanklub” i nabijanie głosów, wynik jest zatem rzetelny i odzwierciedla rzeczywistą opinię pacjentek.

 

I ta właśnie opinia wskazała, że najlepsze położne pracują na Warmii i Mazurach, a jedna z nich – w Szczytnie.

 

Plebiscyt wygrała Małgorzata Drężek-Skrzeszewska, położna oddziałowa Oddziału Klinicznego Ginekologii Onkologicznej WSS w Olsztynie, uzyskała łącznie 711 głosów. Jest położną od prawie 20 lat. Poza pracą w szpitalu wojewódzkim jest asystentką w Katedrze Położnictwa Szkoły Zdrowia Publicznego Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Prowadzi także prywatną szkołę rodzenia, a od ponad trzech lat przyjmuje porody domowe.

 

Drugie miejsce w tegorocznym konkursie, z 605 głosami, zajęła Urszula Piskorska, która od 28 lat pracuje w ZOZ w Szczytnie na oddziale noworodkowym oraz od 9 lat w POZ Omega Med jako położna środowiskowo-rodzinna. Posiada tytuł specjalistki w dziedzinie pielęgniarstwa neonatologicznego.

 

O Urszuli Piskorskiej pisaliśmy niemal trzy lata temu. Gdy pojawiła się na fotografii na facebookowej stronie „TS”, liczba pochwalnych komentarze była ogromna. Pacjentki szczycieńskiego szpitala jednogłośnie orzekły, że pani Ula jest najlepszą położną w Szczytnie, a nie wiadomo, czy nie w województwie. Teraz okazało się, że jest jedną z najlepszych w kraju. Gratulujemy.

Przy okazji przypominamy wywiadu z pani Urszulą sprzed trzech lat, który nasza redakcja miała przyjemność z nią przeprowadzić.

 

Szczytnianka?

 

Całe życie, może nawet od poczęcia. Tata jest autochtonem w pierwszym pokoleniu, bo ze swoimi rodzicami tu przybył, a mama pochodzi z Zamojszczyzny. Mam młodszego brata i oboje urodziliśmy się w Szczytnie, oczywiście – w naszym szpitalu.

 

Ale to nie ten tzw. „pierwszy krzyk” spowodował pani upodobanie do tego szpitala i... zawodu?

 

Pierwszy krzyk to nie, ale już w w podstawówce chciałam i pomagałam ludziom. To było w latach 80., w czasie na pewno trudnym. Mieszkaliśmy na dzisiejszej ulicy Sikorskiego, po sąsiedzku było sporo osób w podeszłym wieku, czasem samotnych, chorych. Wraz z koleżanką chodziłyśmy do nich w odwiedziny, sprzątałyśmy, robiłyśmy zakupy.

 

Skąd ten pomysł? To nie tylko dziś, ale i wtedy też było rzadkie, by młodzież, dzieci właściwie, interesowały się sąsiadami w wieku tzw. zacnym.

 

Nie wiem... To było spontaniczne. Miałam taką potrzebę. Pracuję z noworodkami, ale mam ogromny sentyment do ludzi starszych, a tych starszych i samotnych jest mi po prostu strasznie żal. Wtedy nam, dziewczynkom 10- czy 12-letnim, uśmiech, a niekiedy i łzy wzruszenia tych ludzi były największą nagrodą, ale i satysfakcją.

 

I to sprawiło, że została pani pielęgniarką? Ta chęć pomagania innym?

 

Nie pielęgniarką, lecz położną...

 

No właśnie. Ta różnica jest często podkreślana. Z czego wynika? Jaka jest różnica między pielęgniarką a położną?


Reklama

 

Bo to w szczegółach dwa odrębne zawody i kończymy odrębne szkoły. Jest bowiem studium pielęgniarskie i inne – medyczne studium dla położnych. Obecnie jest nawet tak, że pielęgniarka nie może wykonywać zadań, które ma położna i odwrotnie. Położna – to osoba, która sprawuje opiekę nad kobietą w ciąży, podczas porodu i w połogu. Obowiązki pielęgniarek są natomiast powszechnie znane – obejmują pacjentów wszelkiej płci, ale w innych okolicznościach niż ciąża i czas po niej. Można by też powiedzieć, że w „zainteresowaniu” położnych jest kobieta – od urodzenia (swojego), do rodzenia i nawet później, do menopauzy. Z tym zakresem obowiązków łączy się np. to, że panów (chłopców) wolno nam dotykać tylko do ich 6 tygodnia życia. Oczywiście – zawodowo.

 

Od początku, od momentu wyboru drogi zawodowej chciała pani być właśnie położną?

 

Do zawodu przekonała mnie koleżanka, gdy byłyśmy w średniej szkole. Sama była zafascynowana tą profesją i mnie zaraziła. Obie później uczyłyśmy się w Olsztynie, tym medycznym studium położnictwa, o którym już wspomniałam. I obie tę edukację ukończyłyśmy, obie pracujemy w zawodzie, z tym, że koleżanka wzięła sobie Ślązaka za małżonka i wyjechała.

 

I jak długo już pomaga pani ujrzeć świat szczycieńskim i nie tylko dzieciom?

 

Akurat w grudniu minęło ćwierćwiecze – 25 lat. Aż trudno mi samej w to uwierzyć. I nieustannie w tym samym szpitalu, na tym samym oddziale noworodków. Od kilku lat dodatkowo pracuję też jako położna środowiskowa.

 

To ogrom czasu. Jakie podstawowe różnice wskazałaby pani w odniesieniu do początków swojej pracy i dnia dzisiejszego?

 

Wiele. Na pewno zmieniło się podejście do pacjenta – na pewno na lepsze. Mamy mnóstwo sprzętu, którego wcześniej nie było, sporo zresztą dzięki WOŚP. Gorzej jest tylko pod względem personelu. Kiedyś na oddziale noworodków było nas sześć osób na jednym dyżurze, teraz jestem tylko ja i lekarz. Podobno ma to ulec poprawie, ale czy tak będzie – trudno powiedzieć. Fakt, że porodów i noworodków jest dużo mniej niż niegdyś. Bywały czasy, że jednorazowo na oddziale było ponad 20 noworodków, dziś jak jest pięcioro dzieci – to dużo. Niemniej dla jednej osoby pracy jest wiele. Trzeba więc wykonywać niezbędne czynności według potrzeb: w pierwszej kolejności to, co najpilniejsze, niezbędne, na nieco później odkładając to, co może chwilę poczekać. Nie zawsze jest to, niestety, przyjmowane ze zrozumieniem przez pacjentki.

 

A czy i jakie są różnice między młodymi mamami, które stawały się nimi ćwierć wieku temu, a dziś?

 

Jedno nie uległo zmianie: każda z mam stara się najlepiej opiekować się swoim dzieckiem, chce, by miało jak najlepiej. Współpracują, interesują się, wypytują, chcą jak najwięcej wiedzieć i jak najlepiej sobie radzić. Nie zawsze jednak korzystają z porad tylko fachowych. Mnóstwo informacji i wiedzy uzyskują z internetu i to wcale nie jest, a przynajmniej nie zawsze, takie pozytywne. Czasem trudno wytłumaczyć, że każde dziecko, każdy połóg, każda ciąża jest inna, zależna od wielu czynników. A internet wszystko unifikuje. I jeśli w przypadku jakiejś kobiety, która się wiele „nauczyła” z internetu występują jakieś różnice, bywa, że w jej przekonaniu to szpital czy opiekujący się nią personel popełnia błędy. A tak z pewnością nie jest. Trudno jest jednak walczyć z internetem...

 

A tatusiowie?

 

O! Ich rola znacznie się zmieniła. Jak zaczynałam nie było mowy o tym, by tatusiowie byli obecni podczas akcji porodowej. Teraz to standard. I przyznać muszę, że w znakomitej większości przypadków tatusiowie są wspaniali. Zarówno podczas samego porodu, jak i po nim, kiedy opiekują się swoimi partnerkami i dziećmi. W ostatnich latach nie przypominam sobie porodu, przy którym nie byłby tatuś obecny, chyba że akurat jest w pracy. Niedawno był przypadek, że kiedy zaczęła się akcja porodowa tatuś przebywał w Niemczech. Na wieść o tym początku ruszył w drogę. Pogoda była podła, a my wszyscy trzymaliśmy kciuki, żeby zdążył. I dojechał, na ostatnią chwilę, ale był przy żonie i później przy swoim dziecku.

 

A różnice między mamami: które są – nazwijmy to – lepszymi pacjentkami: pierworódki czy mamy już z doświadczeniem?

Reklama

 

Nie widzę tu większych różnic. Oczywiście młodej mamie, która rodzi po raz pierwszy, trzeba czasem nieco więcej wytłumaczyć czy pokazać, trochę więcej pomóc, ale naprawdę, w większości są one dobrze do tego przygotowane.

 

O szczycieńskim szpitalu różne krążą opinie. Nie zawsze pochlebne. Dotyczą one także, i to wcale nie tak rzadko, właśnie oddziału położniczego. Z czego to wynika?

 

Nie wiem. Ale znam swoje koleżanki i jestem absolutnie pewna, że każdej z nas zależy na tym, by zapewnić pacjentkom i ich dzieciom naprawdę jak najlepszą opiekę. Przecież absurdem jest sądzić, że ktoś zostaje lekarzem, pielęgniarką czy położną z myślą, by szkodzić pacjentom. Oczywiście, wszyscy jesteśmy też ludźmi. Możemy mieć lepszy czy gorszy dzień, być mniej czy bardziej zmęczeni, ale to dotyczy każdego. Wiele razy docierały do mnie głosy, że do Szczytna, tu – to nigdy, ale jak już ktoś jednak musiał właśnie w Szczytnie, właśnie na naszym oddziale rodzić, to wtedy zmieniał swą opinię. Opowiadała mi koleżanka z izby przyjęć o swojej rozmowie z jakimś panem, tak przy papierosie „na uboczu”. Mówił, że jest mu wstyd, bo w oparciu o różne dziwne opinie zarzekał się, że nigdy nie przywiezie do nas żony do porodu. Jednak okoliczności sprawiły, że musiał. I wstyd mu było, że wcześniej miał tę złą o nas opinię, bo sam się przekonał, jak była ona niezasłużona i niesprawiedliwa.

 

 

Najciekawsze, a może najdziwniejsze czy też może najzabawniejsze zdarzenie, jakie pani zapamiętała ze swojej zawodowej pracy?

 

Kiedyś bywało dość zabawnie, gdy nie można było poznać wcześniej płci dziecka. Bo skądś wziął się zwyczaj ubierania dzieci w inne kolory w zależności od płci. I wtedy często zdarzała się niezgodność. Rodzice z tą niezgodnością musieli się godzić, chociaż raz było tak, że rodzina zostawiła na chwilę swoich bliskich w szpitalu i po jakimś czasie doniosła dziecięcą odzież w odpowiedniej barwie.

 

A czepek? Jak często była pani świadkiem narodzin dziecka w czepku? Pytam, bo moja córka tak się właśnie urodziła i pół szpitala się zbiegło, by ten „czepek” obejrzeć...

 

Bo jest to naprawdę rzadkie zjawisko. Ale widziałam, może z 10 razy przez te 25 lat pracy. Podobnie rzadkim zjawiskiem jest, kiedy dziecko rodzi się z tzw. naturalnym węzłem na pępowinie. Tu, jeśli jest on mocno zaciśnięty, trzeba czasem stosować cesarskie cięcie. Ale nie słyszałam, by z tym węzłem wiązały się jakieś przepowiednie co do przyszłości dziecka.

 

Trudności? Coraz częściej mówi się o ciążach patologicznych czy zagrożonych. Kobiety już w pierwszym czy drugim miesiącu stają się... chore. Czy doczekaliśmy czasów, kiedy ciąża to choroba?

 

To, że kobiety już od początku dbają o siebie i o swoje przyszłe dziecko nie oznacza, że ciąże są patologiczne czy zagrożone. To chyba bardziej niepokój i strach przed ewentualnymi komplikacjami powoduje, że wola te kilka miesięcy poświęcić wyłącznie sobie i dziecku. W większości mają naprawdę dużą wiedzę i ją stosują. To nie jest tak, że panie, które przebywają na zwolnieniach lekarskich (bo często i pracodawcy nie chcą brać odpowiedzialności, i wolą, gdy ciężarne pracownice idą na zwolnienie) tylko leżą. Starają się być aktywne, uczestniczą w szkole rodzenia, bo to też jest ważne dla przebiegu ciąży i zdrowia dziecka. I one doskonale wiedzą o tym, co jest ważne.

 

Gdyby sama pani miała wybór: chciałaby zostać młodą mamą dziś, w obecnych warunkach, czy bardziej odpowiadałyby pani te sprzed 20-30 lat, gdy mamą pani zostawała?

 

Zdecydowanie wybrałabym czasy współczesne. Wiedza, warunki, sprzęt, źródła pomocy... Kiedyś tego nie było. Wystarczy zajrzeć do szpitala: jest jak ubranka niemowląt – kolorowy, czysty, radosny... A otoczenie ma przecież ogromny wpływ na samopoczucie pacjentów. Ale najważniejszy nie jest czas. Czy to dziś, czy wieki temu najcenniejsze było dziecko. Nie ma znaczenia czy urodziło się w sterylnych warunkach szpitalnych, czy gdzieś, jak dawno temu, w domu pod strzechą. Ważne, by było zdrowe, mądre, a nade wszystko... kochane.



Komentarze do artykułu

Anna

Miałam przyjemność spotkać się z Panią Ulą rzeczywiście wspaniała ciepła pomocna osoba:) Nagroda w pełni zasłużona:)

Magda

Urodziłam troje dzieci w szczycieńskim szpitalu. Moje wspomnienia są bardzo dobre, panie położne cudowne, gorzej z lekarzami.

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama