Czwartek, 18 Kwiecień
Imieniny: Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy -

Reklama


Reklama

Snajper Malanowski z sercem do piłki


Serce postawiło go w... bramce. Pasja, jaką jest piłka nożna, wygrała jednak z opinią lekarzy i wrócił do... ataku. Patryk Malanowski to najskuteczniejszy piłkarz okręgówki. Rozgrywki skończył z 55 golami na koncie. Zdobywał je dla Błękitnych Pasym.


  • Data:

 

Pochodzisz z...

 

...Pasymia. W październiku skończę 25 lat.

 

A w piłką zacząłeś grać kiedy?

 

Właściwie gram od zawsze.

 

Od zawsze?

 

Odkąd zacząłem chodzić, to piłka jest przy mnie. Czyli od zawsze (śmiech). Do klubu Błękitni Pasym trafiłem, gdy miałem 6 lat.

 

Dziś jesteś liderem pasymskiej drużyny. Czy zawsze reprezentowałeś jej barwy?

 

Bywało z tym różnie. Jako dziecko rozpoczynałem w Błękitnych. Potem wypatrzyli mnie szkoleniowcy z Olsztyna i zacząłem trenować w szkółce piłkarskiej Naki Olsztyn.

 

Ale wróciłeś jednak do Pasymia, czemu?

 

Zabrakło tam chemii (śmiech). A tak na poważnie, to gdy trafiłem do Naki Olsztyn, byłem uczniem podstawówki. Ciężko było pogodzić, szkołę, dojazdy Olsztyn – Pasym na treningi. W końcu rodzice podjęli za mnie decyzję i wróciłem do Pasymia.

 

Jesteś w tym sezonie najlepszym strzelcem ligi okręgowej. Pamiętasz, ile strzeliłeś bramek?

 

Dokładnie 55.

 

Masz jakąś tajemną receptę na takie strzeleckie popisy?

 

Hmm... Nie. Jakoś to samo przychodzi. Potrafię znaleźć się w odpowiednim miejscu i skutecznie strzelić. Tak naprawdę to trwa już trzeci sezon. Gdy przestałem być bramkarzem i wróciłem na pozycję ataku bramki jakoś same się strzelają (śmiech).W pierwszym sezonie strzeliłem 41 goli, w drugim 45, teraz rekordowo 55.

 

Byłeś bramkarzem?

 

Tak.

 


Reklama

Zaczynałeś swoją piłkarską przygodę jako bramkarz?

 

Nie, nie. Zaczynałem jako napastnik.

 

 

To jak to się stało, że wylądowałeś w bramce?

 

Z powodu wady serca. Kiedyś w Olsztyńskiej Szkole Wyższej mieliśmy badania i wykryto u mnie wadę serca. Lekarze doradzali, abym w ogóle zrezygnował z gry w piłkę. Nie bardzo chciałem pogodzić się z tą decyzją. Nie potrafiłem rozstać się z boiskiem, więc tylko zmieniłem pozycję z ataku na bramkę. Chodziło o to, aby mniej obciążać organizm. Broniłem w Pasymiu, Olsztynku...

 

 

Teraz znowu jesteś jednak napastnikiem. Wada serca zniknęła?

 

Tak naprawdę ta wada nie była i nie jest groźna. Nigdy nie odczuwałem żadnych dolegliwości. Ale wówczas, przy padaniu, lekarze solidnie mnie nastraszyli. Powiedzieli mi, że raczej zawodowo nie mogę grać w piłkę, nurkować, robić rzeczy na bezdechu. I dlatego podjąłem decyzję o tym, aby stanąć w bramce.

Wróciłem na boisko, jako napastnik, bo chłopaki z Pasymia mnie do tego namówili. Choć przyznam, że i jako bramkarz czułem się dobrym zawodnikiem, i chyba tak było, bo jako 16-latek wszedłem do seniorskiej drużyny. O czymś to świadczy. Gdy Pasym spadł z IV ligi poszedłem grać do Olsztyna. Tam zrobiliśmy awans do III ligi. Wróciłem do Pasymia, bo wciąż ciągnęło mnie do swoich.

 

 

Czy to doświadczenie zdobyte w bramce pomaga ci grać w ataku i pokonywać bramkarzy?

 

Ciężko powiedzieć, ale chyba nie ma to znaczenia. To jest taki dar, tak myślę. Kiedyś w Pasymiu był Marcin Łukaszewski, który też miał taki dar. Zdobywał dla Błękitnych gola za golem.

 

 

Czy zawodnik tak skuteczny, jak ty jest w stanie samodzielnie wygrać ligę i poprowadzić zespół do awansu?

 

Nie, to jest niemożliwe. Taki zawodnik jest potrzebny, pomaga, ale nie jest to tak, że sam wygrałem ligę. Na taki sukces zawsze składa się wiele czynników. Dobre przygotowanie, współpraca zawodników, trenera, działaczy, kibiców... Awans to zawsze jest sukces zespołu, drużyny – nigdy jednej osoby.

Reklama

 

Jak oceniasz miniony sezon?

 

Pierwsza runda była znakomita, tylko jeden mecz przegrany. Co do drugiej to mam mieszane odczucia. Niby nie graliśmy najgorzej, ale jednak czegoś brakowało. Myślę, że miała na to duży wpływ sytuacja po pierwszej rundzie, gdzie mieliśmy tak dużą przewagę nad innymi zespołami, że awans do IV ligi mieliśmy już pewny. Trudno było się po prostu zmotywować do lepszej gry. Ale dodam, że nad wszystkim mieliśmy kontrolę. Graliśmy może nieco słabiej, ale jak trzeba było, to wygrywaliśmy. Ogólnie był to dobry sezon. Właściwie bardzo dobry, bo wygraliśmy ligę, zdobyliśmy awans...

 

Fakt, bardzo dobry sezon. Ale patrząc na waszą drużynę, to właściwie graliście całą ligę w 11, no może w 12 zawodników. Ryzykowne...

 

Owszem, było to ryzykowne i trzeba przyznać, że mieliśmy dużo szczęścia, bo omijały nas kontuzje, kartki. Nie ma co ukrywać, że mamy krótką ławkę, bo tak naprawdę 12-13 zawodników. Ale za to są to nasi miejscowi chłopcy. Z Pasymia. To rzadkie. Przed rozpoczęciem rozgrywek w IV lidze trener i działacze szukają wzmocnień. Ale z tego, co wiem, też chcą, aby byli to głównie piłkarze z Pasymia i okolic. To ważne z wielu powodów. Jak ma się pieniądze, to można kupić niemal każdego zawodnika i zbudować mocny zespół, który wygrywa. Ale nam nie zależy na kupowaniu, a graniu swoimi zawodnikami, których być może ktoś zauważy i będą mieli szansę na zrobienie piłkarskiej kariery. Trochę nam, piłkarzom, jest przykro, że działacze z naszego powiatu nie potrafią się porozumieć ze sobą i stworzyć na tyle jasne i konkretne zasady współpracy, aby powiat miał drużynę na przykład w III lidze. Po co? Po to, aby kibice mogli oglądać dobry futbol, a zawodnicy mieli szanse na rozwój swojej kariery. Mam nadzieję, że w końcu tak się stanie, że działacze przestaną myśleć o swoich prywatnych interesach i wzniosą się ponadto tak, aby w naszym powiecie stworzyć wyjątkowe warunki do gry w piłkę i rozwoju kariery. Mamy naprawdę znakomitych piłkarzy. Stać nas na III ligę.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama