Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

Sesje z wizją lokalną


Tym razem obie sesje w Rozogach (piątek, 24 stycznia) się odbyły, co nie znaczy, że ich cele zostały zrealizowane. Na pierwszym spotkaniu nie została przyjęta uchwała, wzywająca wójta do zapewnienia mieszkania rodzinie Bubrowieckich.

Swoistym „sukcesem” była wycieczka do Występu i oględziny mieszkania w budynku dawnej szkoły...


  • Data:

Tym razem obie sesje w Rozogach (piątek, 24 stycznia) się odbyły, co nie znaczy, że ich cele zostały zrealizowane. Na pierwszym spotkaniu nie została przyjęta uchwała, wzywająca wójta do zapewnienia mieszkania rodzinie Bubrowieckich.

Swoistym „sukcesem” była wycieczka do Występu i oględziny mieszkania w budynku dawnej szkoły. Przypomnijmy, że zostało ono przydzielone rodzinie Bubrowieckich, jednak jego stan, w ocenie ojca Mileny, daleko nie odpowiadał stanowi chorego dziecka. Lokal wymaga gruntownego remontu wbrew zapisom w protokole odbioru, według których mieszkanie jest prawie „cacy”, ściany z odpadającym tynkiem są wybiałkowane, a przez szpary w z trudem domykających się oknach nie hula wiatr. Z powodu tych różnic w ocenie stanu technicznego, Sławomir Bubrowiecki protokołu nie podpisał, więc klucze od mieszkania mu odebrano. Mimo sugestii niektórych radnych, przygotowanego w ten sposób do podpisania protokołu im nie okazano.
Oględziny zasadniczo niczego nowego nie wzniosły. Fakt – mieszkanie ma godny metraż i odpowiednią liczbę pomieszczeń, i w innych okolicznościach byłoby istotnie atrakcyjną „zdobyczą” dla potrzebujących dachu nad głową. Fakt – miejscami ze ścian odłazi nie tylko farba, ale i tynk. Fakt – okna były domknięte. Fakt – z jednego nie do końca usunięto w ciągu ostatniego tygodnia strzępy waty, którą – jak mówią ci, co mieszkanie widzieli wcześniej - pozatykane były te okna niemal w całości. Fakt – wójt Józef Zapert się ugiął i przyznał, że jedno z okien trzeba wymienić. Uczestnicy „wycieczki” prawie zgodnie wyliczyli, że niezbędne remonty i naprawy, po których można by ewentualnie w tym lokalu zamieszkać – to wydatek rzędu co najmniej 20 tysięcy złotych. Wójt w tym problemu nie widział. Jego zdaniem rodzina z bardzo chorym dzieckiem może się wprowadzać do tego co jest i jakie jest, a później sobie powoli po jednym pomieszczeniu remontować.
Według przewodniczącej rady Teresy Samsel, to takie mieszkanie jak w Występie każdy powinien przyjąć z pocałowaniem ręki, a Bubrowieccy, jak i inni w gminie, mogą się wysilić i remontować.
- Ja 14 lat jeździłam w ramach urlopu za granicę, do truskawek czy innych i powoli polepszałam w ten sposób rodzinny budżet – wspominała w przestronnym pomieszczeniu „występnego”mieszkania, między odłączonym kaloryferem a niezdatnym do użytku piecem.
- Jakby ci ludzie mieli pieniądze na remonty, to by sobie poradzili – komentował radny Czesław Lis. Radni, sprzyjający Bubrowieckim wspominali też o tym, że sytuacja tej rodziny jest szczególna, bo stan zdrowia dziecka nie pozwala na powolne porządkowanie przydzielonego i odebranego lokalu, w którym, jak informował radny Stanisław Czujak – mimo zainstalowanego lokalnie centralnego ogrzewania – nie dawało się zimą uzyskać temperatury wyższej niż 15 stopni. Dobrze chociaż, że na plusie. Radni sprzyjający wójtowi tę szczególną sytuację pominęli milczeniem. Podobnie jak i sugestię, by niejako idąc za ciosem, zwizytować też mieszkanie w Wilamowie. Nota bene – gmina nie wycofała się z zamiaru sprzedaży tego lokalu. Jest już ogłoszony przetarg na jego zbycie.
Uchwałę, wzywającą wójta do udzielenia pomocy rodzinie Bubrowieckich i przyznania jej godnego lokalu radni odrzucili przed wizją lokalną.


Reklama

Reklama



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama