Sobota, 30 Marca
Imieniny: Amelii, Dobromira, Leonarda -

Reklama


Reklama

Przeżyli burzę na Giewoncie (zdjęcia)


Beata i Wojciech Koźliccy ze Szczytna mogą mówić o wielkim szczęściu. Dokładnie tydzień temu uczestniczyli w wyprawie na Giewont, podczas sławnej już i tragicznej w skutkach burzy. Dla nich skończyło się to na ogólnych potłuczeniach i urazach. - Okrągła dziesiąta rocznica ślubu, która obchodziliśmy w górach, mogła być naszą ostatnią. Drugi raz podarowano nam życie – mówią.


  • Data:

Dziesięć lat temu się pobraliśmy i jednym z pierwszych etapów naszej podróży poślubnej była wówczas wyprawa w góry. W tym roku z okazji jubileuszu również postanowiliśmy tam jechać i wejść na Giewont. Rozważaliśmy też zabranie ze sobą 10-letniego synka, ale nie zależało mu na wyjeździe i został w Szczytnie – opowiada o wyprawie Beata Koźlicka.

 

Turyści nie widzieli zagrożenia

 

Małżeństwo twierdzi, że od rana była idealna pogoda i właściwie nic nie zapowiadało jej załamania. Postanowili wejść na Giewont i dokładnie o ósmej rano wyszli z hotelu. Nie byli uczestnikami żadnej zorganizowanej grupy - Dzień wcześniej padało i w czwartek było czuć w powietrzu dużą wilgoć, ale według nas, nic nie zapowiadało załamania pogodowego. Do celu doszliśmy około trzynastej.

 

Pani Beata opowiada, że na kilkanaście minut przed tragicznymi wydarzeniami ze względu na mżawkę, wraz z małżonkiem założyli kurtki.

 

- Po chwili z mżawki zrobiła się ulewa i w ciągu kilku minut nadciągnęły ciemne chmury, a tuż za nimi burza. Nie było wcześniejszych jakichkolwiek oznak, że coś jest nie tak – opowiada z przejęciem pani Beata i dodaje, że na samym szczycie jest niewiele czasu, żeby się na dłużej zatrzymać. - To jest dosłownie kilka minut na zrobienie zdjęcia i zejście, ponieważ w kolejce na Giewont czekają już kolejne osoby, którym trzeba zwolnić miejsce. - O 12.45 zrobiłem swojej małżonce zdjęcie z krzyżem w tle, wysłałem je swojej mamie i wyłączyłem telefon – opowiada pan Wojciech.

 

Burza atakuje

 


Reklama

Gdy mżawka zamieniła się w ulewny deszcz, państwo Koźliccy zdecydowali się jak najszybciej zejść z Giewontu i gdy znajdowali się kilkanaście metrów od krzyża, usłyszeli uderzenie pierwszego pioruna. - To było straszne. Dosłownie w ciągu kilkunastu minut, piękne słoneczne południe zamieniło się w burzę – mówi pani Beata. - Znaleźliśmy niewielki kawałek półki skalnej, na której na chwilę się zatrzymaliśmy. Pamiętam tylko, że Wojtek do mnie coś powiedział i nastąpił wielki huk, uderzenie i błysk. Miałam wrażenie, że na jakiś czas straciłam świadomość.

 

Szok i ulga: żyjemy!

 

Gdy się ocknęła, czuła tylko wielkie dudnienie w głowie i specyficzny zapach, który przypominał pocieranie krzemienia o metal bądź też o inny kamień.

 

- Mojego męża odrzuciło ode mnie na odległość około dwóch metrów. W nodze czułam ból, nie miałam buta. Zaczęłam sprawdzać, czy nie mam większych ran i szukać Wojtka. Po uderzeniu pioruna przez moment trwała kompletna cisza, a po chwili rozległy się krzyki i wołania o pomoc. To było coś strasznego. Coś, czego nie zapomnę do końca życia. Wszędzie czułam gruz, nawet w ustach. Po chwili usłyszałam: „Beata, wszystko ok! Nic mi nie jest!”. To wołał mój Wojtek – opowiada Koźlicka.

 

Mąż pani Beaty znajdował się jakieś dwa metry dalej. Był przygnieciony przez dwoje dorosłych turystów oraz spory kamień. Wszędzie walały się strzępy ubrań i buty. - Również byłem przez chwilę nieprzytomny – opowiada pan Wojciech. - Gdy zauważyłem Beatę, zacząłem krzyczeć, ale sam siebie nie słyszałem.

 

Krzyk, łzy, krew... śmierć

Reklama

 

Wszędzie wokół byli oszołomieni, często ranni ludzie. Obok Koźlickich siedziała kobieta, która trzymając się za głowę krzyczała, że nic nie widzi i nawoływała swojego męża i syna. Słychać było głośną modlitwę księdza, który też się wspinał. Koźlickim, mimo obrażeń i bólu udało się stanąć na nogi.

 

Podobnie jak inni mniej ranni pomagali pozostałym. Jeden z mężczyzn, który udzielał na szczycie pierwszej pomocy, został trafiony kolejnym piorunem. - Chyba po raz pierwszy w życiu zaczęłam się wówczas tak żarliwie modlić. Błagałam Boga, żeby nas zachował przy życiu dla dwójki naszych kochanych synków, którzy zostali u dziadków w Szczytnie.

 

Państwo Koźliccy zaczęli schodzić z Giewontu. - To, co widzieliśmy, było straszne – opowiada pan Wojciech. - Ze szczytu, wąskimi strużkami, płynęła woda zmieszana z krwią. Byliśmy świadkami reanimacji dziewczynki, która jednak zmarła. Słyszeliśmy, jak ktoś z obecnych kontaktował się ze służbami medycznymi i tłumaczył, że przy każdorazowym wdechu dziecku wypływa z uszu krew. Nigdy nie zapomnę, jak mama tej dziewczynki wołała do niej, aby się obudziła…

 

Koszmar uczy pokory

 

Beata i Wojciech Koźliccy zgodnie twierdzą, że po wydarzeniach na Giewoncie dopiero uświadomili sobie, jak ulotne jest życie, że może się ono skończyć praktycznie w każdej chwili. - Problemy dnia codziennego są niczym w porównaniu z tym, co tam przeżyliśmy i zobaczyliśmy. W obliczu takiej tragedii człowiek nabiera pokory i szacunku do wszystkiego, co nas otacza, a przede wszystkim do siły natury.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama