Czwartek, 25 Kwiecień
Imieniny: Jarosława, Marka, Wiki -

Reklama


Reklama

Przemyt na Warmii i Mazurach


Pod koniec lipca w malowniczej i pełnej artystycznego klimatu stodole w Chochole odbyła się premiera spektaklu "Zające na kordonie". Sztukę przygotowało Stowarzyszenie Twórców i Orędowników Kultury ANIMA. Fabuła, chociaż fikcyjna, ociera się o autentyczne wydarzenia, jakie miały miejsce na pograniczu mazursko-kurpiowskim dwudziestolecia międzywojennego.


  • Data:

Dziś opiszę działania wzdłuż tzw. „zielonej granicy”, a konkretnie kontrabandy, która we wspomnianym okresie nabrała niebotycznych rozmiarów. W swoim artykule posiłkować się będę opracowaniami dr. Zbigniewa Kudrzyckiego, który jest wytrawnym znawcą opisywanej tematyki.

 

Przemytniczy problem

 

Przemyt był i pozostaje jednym z najważniejszych problemów ochrony zewnętrznych granic każdego państwa. W okresie międzywojennym II Rzeczpospolita nie była wyjątkiem, bo przecież wiadomo, że Polacy zawsze potrafili kupować i sprzedawać z zyskiem prawie wszystko, zwłaszcza w warunkach mało dostatniej rzeczywistości okresu międzywojennego.

 

Główną przyczyną przemytu było narzucanie wysokich ceł, różnice w cenach, dostępność towarów w danym kraju oraz ograniczenia wprowadzane przez władze państwowe. Na wzrost przemytu towarów wpływało także stale rosnące bezrobocie na pograniczu. Dla bezrobotnych przemyt był często jedyną możliwością utrzymania rodziny, natomiast dla małorolnych – źródłem dodatkowego zarobku.

 

W opisywanym okresie trudna sytuacja ekonomiczna w Polsce spowodowała, że wielu jej obywateli trudniło się przemytem. Podobnie było i w południowej prowincji ówczesnych Prus Wschodnich, czyli na Mazurach. Zarówno niemieckie, jak i polskie służby graniczne robiły co mogły, by udaremnić nielegalny proceder, jednak determinacja ludzi żyjących „z granicy” była tak wielka, że znajdowali coraz to nowe sposoby, by „nosić” deficytowe towary.

 

Zatrzymanie przez żołnierzy KOP szmuglu z Prus Wschodnich. Źródło: Domena publiczna.

 

 

Kontrabanda i hierarchia

 

Przemyt we wschodniej i południowej części naszego powiatu rozwijał się od dawien dawna. Jego rozwój uwarunkowany był zmianami stawek celnych między Polską a Niemcami, które ożywiały lub hamowały wymianę handlową. Największy rozwój przemytu wiąże się z końcem lat dwudziestych naszego stulecia.

 

Mieszkańcy przygranicznych wsi kurpiowskich, takich jak Dąbrowy, Pełty i Wolkowe wykazywali nieprzeciętne zdolności w tej dziedzinie i tworzyli dobrze zorganizowane grupy przemytnicze.

 

W swojej strukturze wspomniane bandy zarówno kurpiowskich, jak i mazurskich przemytników przypominały łańcuch, w którym każde z ogniw pełniło swoją rolę. „Szeregowi” zajmowali się przerzutem towarów za granicę. Dalej w hierarchii byli „hurtownicy”, którzy gromadzili w tajnych magazynach zagraniczne deficytowe towary. Dilerzy z kolei rozprowadzali towar z kontrabandy w sklepach, targowiskach, bazarach i restauracjach.

 

Przywódcą każdej grupy przemytniczej był „przewodnik”, który organizował bezpieczne przejście przez granicę i sprzedaż szmuglowanego towaru. Do jego zadań należało również znalezienie meliny u Mazura po drugiej stronie granicy w celu składowania towaru i odbioru pieniędzy. Natomiast sprzedażą niemieckich towarów na Kurpiach zajmowali się Żydzi, którzy mieli składy przemycanych towarów w przygranicznych miejscowościach, takich jak Myszyniec, Czarnia i Chorzele.


Reklama

 

Na wszystko jest sposób

 

Szmugiel obejmował różne towary i przedmioty, jakich brakowało zarówno z jednej, jak i z drugiej strony granicy. Zapotrzebowanie na niektóre artykuły powodowało wysoką podaż, przez co wzrastały także ich ceny. Kontrabandziści wymyślali przeróżne sposoby mające na celu ułatwienie przerzutu. Z prosiętami radzono sobie łatwo. Pakowano po kilka sztuk do worka i podsycano alkoholem. Spojone były potulne jak baranki. W przeciwieństwie do niektórych ludzi.

 

Z większymi okazami był kłopot poważniejszy. Przepędzano je partiami po kilkanaście sztuk, odpowiednio przygotowanych do wymarszu. Ludzie pędzący takie stadko na ogół nie obawiali się wpadki ze względu na „opłacane” wcześniej punkty przerzutu.

 

Mieszkańcy wsi wymyślali przeróżne sztuczki, by nie wzbudzać podejrzeń pograniczników. Szyli sobie specjalne kamizelki, które zakładali pod ubranie. W podwójne dna wyposażali swoje wozy, furmanki i sanie. Towar często ukrywali pod chrustem zbieranym w lesie, ściętymi gałęziami czy pniami drzew, jakoby zwożonymi na rozpałkę.

 

Proceder przemytniczy nie opierał się jedynie na przerzucie towarów z Polski do Prus. Na Kurpie szły towary bardzo różne, przede wszystkim produkowana masowo w Niemczech sacharyna, służąca do słodzenia kawy zbożowej palonej z jęczmienia lub żołędzi, rzadziej herbaty.

 

Przed wojną w Polsce kilogram cukru kosztował 1,05 zł i aby go kupić, Kurpianka musiała sprzedać pół kopy jaj (30 szt.). Za złotówkę Kurpie kupowali 50 kostek sacharyny z przemytu, a jedna kostka wystarczyła do osłodzenia czajnika herbaty czy kawy. Używano jej też do ciast świątecznych oraz dosładzania mleka dla niemowląt.

 

1917 r. Pruski Urząd Celny w Opaleńcu. Źródło: Bildarchiv-Ostpreussen.

 

 

Drób, gorzałka i lekarze

 

W kursie był także drób, zwłaszcza dobrze utuczone gęsi. Dobry był kurs także na zboże, masło, sery, nie gardzono też kurzymi jajami. Znany był z tego pewien mieszkaniec Pełt, który przenosił potężne kopy jaj na własnych plecach, składował je u Mazura Rogowskiego w Księżym Lasku, który prowadził tam gospodę. Czasami nie pogardził nawet i stłuczonym towarem, jajecznica na boczku obok piwa także miała wzięcie.

 

W Polsce międzywojennej bardzo kiepsko przedstawiał się stan lecznictwa, dzięki takiemu obrotowi spraw tryumfowali wówczas znachorzy - pokątni doradcy od wszystkiego. Na medycznym niedostatku korzystali także przemytnicy. Zaczęli oni masowo przynosić z Prus „cudowny lek od wszystkiego”, który zwał się tajemniczo „Expeler”.

 

Najlepszy jednak kurs miała przemycana gorzałka. Robiono to w różny sposób, lecz chyba najbardziej pomysłowy był ten, w którym alkohol przenoszono na plecach w świńskim pęcherzu - naczyniu elastycznym, nietłukliwym i nie wrzynającym się w plecy.

Reklama

 

W walce z przemytnikami, ale także z pędzącymi samogon, uciekano się najczęściej do pomocy płatnych informatorów, również chłopów. Ale najczęściej wystarczyło zagrać na uczuciu zawiści, jakie żywili mniej zaradni chłopi względem swoich przedsiębiorczych sąsiadów. W poczuciu „sprawiedliwości” wskazywali miejsca, w których ukrywany był przemycany towar.

 

Z możliwości dodatkowego zarobku na przemycie korzystali także lekarze, wzywani do udzielania pomocy w kurpiowskich wioskach oraz strażnicy. Każde niekontrolowane przejście przez granicę nęciło zarobkiem, który łatał niedobory w kabzach ubogiej przygranicznej ludności.

 

Mięsny limit

 

Różnego rodzaju towar, który miał gwarantowany zbyt przynosili także Mazurzy korzystający z małego ruchu granicznego. Można ich było spotkać na rynku w Myszyńcu i na targu w Chorzelach.

 

Po udanych zakupach w Polsce wracali obładowani słoniną, pętami kiełbas i zwojami smalcu. Lecz wielość przenoszonego mięsa była limitowana, np. jedna osoba mogła przenieść z Kurpii do Rozóg 4 funty (1 funt = 560 g) mięsa wieprzowego bez opłaty celnej. Celnicy często przymykali oczy, gdy przez granicę przechodziły kobiety z większą ilością mięsa, chociaż przed wojną istniała między celnikami z obu stron granicy niepisana zasada.

 

Polscy strażnicy graniczni życzliwie patrzyli na przemyt polskich towarów na Mazury, lecz wzorowo starali się pełnić służbę w stosunku do niemieckich towarów przemycanych na Kurpie. Podobnie rzecz się miała z niemieckimi pogranicznikami, pomagającymi szmuglować niemieckie towary na Kurpie, ale podchodzącymi gorliwie do wypełniania swoich obowiązków, gdy przenoszono polski towar do Prus.

 

„Patriotyczna” straż graniczna

 

Jednym z bardziej dochodowych zajęć był przemyt koni i krów, który pozwolił kilku gospodarzom z Rozóg znacznie wzbogacić się, gdyż na jednym przeszmuglowanym koniu można było zarobić nawet 300-400 marek. Na ogół były to konie kradzione. Policja, straż graniczna i celnicy próbowali przeciwdziałać temu procederowi ściągając nieraz posiłki z innych miast, jednak szmuglerzy byli bardziej zorganizowani i przebiegli, co pozwalało uniknąć często zastawianych na nich pułapek.

 

Przerzut przez zieloną granicę oficjalnie ścigano z uporem, jednak patrzono na to z przymrużeniem oka - z obu stron granicy. W przemycie widziano nie tylko przestępstwo lecz także i zysk. Po polskiej stronie w gospodarce nie istniała potrzeba limitu na mięsa czy zboża. Za to banki w Polsce chętnie wymieniały marki na złotówki. Niemcy natomiast potrzebowali żywności, będącej uzupełnieniem przydziałów kartkowych. A przemytnicy podliczali swoje dochody, wcale niezłe, jak na lata kryzysu przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku.

 

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Ochmam nikogo nie zmieni, to Kosmita, a robotę ktoś musi robić. Chyba że ludzie sami zaczną uciekać przed Kurczakami, wszyscy ich przecież dobrze znają. Współczuję panu. Zobaczy pan co to samorząd szczycieński

    Do mieszkaniec szczytna


    2024-04-24 14:13:07
  • Przełom czy zastój? Losy obwodnicy Szczytna wciąż niepewne
    Wybrano najdroższy, bo najdłuższy wariant

    Gabi


    2024-04-24 13:36:37
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Gratulacje Panie Grzegorzu ludzie Panu zaufali i czekają na realizację obietnic. Ja nie ukrywam że czekam na Pana obietnicę i moim zdaniem jest to najprostsze do zrealizowania a chodzi mi o to że obiecał że dzieci dojeżdżające do szkoły w Rozogach będą jeździły autobusami bezpiecznymi , w cieple i komforcie . Także proszę o tym pamiętać ponieważ nie długo przetargi na dowóz dzieci do szkół i przedszkoli .Niech ogłaszający przetarg zaznaczy że autobusu nie mogą być starsze niż np .5 lat i spełniać określone warunki i będzie dobrze . Zresztą myślę że nie trzeba Pana pouczać , Życzę samych sukcesów

    Ala


    2024-04-24 13:09:32
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Dobrze się stało, ze pan Mańkowski ustapił ze stanowiska, niestety obawiam sie, ze nowy burmistrz ulegnie swoim partyjnym kolegom i po zmianach personalnych w Urzędzie Miasta i podległych placówkach zacznie obsadzać czlonków rodzin tychże kolegów. Ponieważ jest to niezgodne ze standardami ugrupowania KO, jeżeli stanowiska te obejmą członkowie rodzin Kijewskich, Furczaków czy Chmielińskich zgłoszę ten fakt do władz centralnych z prośbą o wyciagnięcie konsekwencji. Wolalabym żeby nie nastapila taka konieczność.

    mieszkaniec Szczytna


    2024-04-24 11:06:09
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Admin czyżby uwaga o posprzątaniu po sobie przez Pana Mańkowskiego była zbyt drastyczna do publikacji? Pewnie ciekawsza była by informacja o kradzieży banerów?

    Tor


    2024-04-24 11:01:26
  • Rozdział zamknięty. Cezary Łachmański o pożegnaniu z urzędem burmistrza
    Zastępca skarbnika z gminy niech powie co z tą działką 1,5 ha sprzedaną za 380000 zł. pod budowę zakładu pracy domów modułowych ?!

    Jurgi6


    2024-04-24 10:46:06
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Czekamy na PO spadochroniarzy. Świerzość i młodosc. Porozumienie. Tor wyścigowy, oj będzie pięknie w Szczytnie. I ... kiedy PO zaczyna w Szczytnie kampanię do UE ? Bo kasy .. to nie ma i nie będzie .

    Mały


    2024-04-24 10:38:20
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Nowy wójt mówi o ścieżkach rowerowych wszyscy chwalą a jak poprzedni Wójt mówił o ścieżkach przed swoją kampanią wszyscy byli przeciw bo nie potrzebne. Turystyka, wiadono bo żona prowadzi biznes i nowi klienci się przydadzą. Co do księdza wiadomo, że pomógł a. Jakby nie było zmiana na ogromny minus.

    Dżoana


    2024-04-24 04:22:37
  • Pamięć i hołd. Szczytno oddało cześć ofiarom zbrodni katyńskiej
    A o tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej nic !!!

    Wstyd i hańba.


    2024-04-23 15:49:52
  • Worek pełen zmian — jak prosta inicjatywa może oczyścić świat (zdjęcia)
    Piękna inicjatywa. Gratulacje. Praktycznie co tydzień po treningu wychodzę z lasu z workiem śmieci. Moim nieodzownym wyposażeniem stał się worek na śmieci i rękawiczki. Smutne jest to, że trzeba po KIMŚ sprzątać w czasach kiedy tak wiele mówi się o dbaniu o naszą planetę.

    Mad_ek


    2024-04-23 15:08:50

Reklama