Kiedy napisałaś o mnie okazało się, że największym zainteresowaniem cieszyła się nie tyle moja wieloletnia praca i działalność, co lotnicza przygoda – mówi Kazimierz Samojluk, emerytowany już, wieloletni prezes GS w Szczytnie. - Ale nie wiesz o tym, że ta przygoda, chociaż od dziesiątków lat nie siedziałem za sterami samolotu, wciąż trwa...
Trwałość lotniczej przygody Kazimierza Samojluka ma postać... jego kolegów ze Szkoły Orląt. Zgłębiali tam lotniczo-wojskową wiedzę u schyłku lat 60. ubiegłego stulecia.
- Nasz rocznik był wyjątkowy – mówi Kazimierz. - Przez te wszystkie lata niemal każdego roku organizujemy zjazdy i bardzo częste spotkania w mniejszym bądź szerszym gronie. W tym roku dużego zjazdu nie zrobimy, ale chociaż w mniejszym gronie udało nam się spotkać.
Ponad półwieczna przyjacielska więź, zrodzona we wczesnej młodości, do domu Kazimierza Samojluka w Starych Kiejkutach przywiodła kilku kolegów.
- Jeden musiał już wyjechać, ale pozostali są, spędzą u mnie cały tydzień, nie pierwszy raz zresztą – mówi gospodarz. - Jest dokładnie tak, jak mówi Kaziu – uzupełnia Bogumił Kowalewski z Gdyni, który przez lata, jako oficer wychowania fizycznego w lotnictwie Marynarki Wojennej dbał o to, by piloci byli nieustająco zdatni do służby i latania. - Pada hasło, że może byśmy się spotkali, a każdy z nas tylko zerka w kalendarz, jakie plany i co można przełożyć czy przesunąć – uzupełnia Leszek Kamiński z Warszawy, który po kilku latach spędzonych w lotnictwie wojskowym przesiadł się na maszyny cywilne, za to w egzotycznych liniach: Somalii czy Kongo.
Najdłużej, bo 20 lat, spędził w mundurze Włodzimierz Wojciech Woźniak z Gdyni, chociaż – jak podkreśla – pilotem wciąż jest, nawet jeśli obecnie zajmuje się oprowadzaniem wycieczek. Ale za to po dziwnych krajach, głównie po Ziemi Świętej, i dziwnych ludzi, bo nie tylko z Polski, ale z różnych krajów, nie tylko europejskich. Był też współtwórcą, a później dyrektorem pierwszej prywatnej linii lotniczej w Polsce.
- Powstała na początku lat 90. we współpracy z Francuzami. Nazywała się EL-GAZ i utrzymała trzy lata – wspomina.
Mimo że panowie spotykają się często od wielu dziesięcioleci, wciąż nie brakuje im tematów do rozmów i wspomnień. A jest ich wiele, bo też i życie każdego z nich było dość barwne. Pan Leszek - na przykład – kilka lat pilotował rządowe tupolewy. Akurat na przełomie ustrojowych „epok”, więc na pokładzie samolotu bywał i Edward Gierek, i Piotr Jaroszewicz, a później – także Lech Wałęsa.
- Obsługiwałem także drugą wizytę Jana Pawła II w Polsce, chociaż leciałem drugim samolotem, w którym znajdowali się liczni przedstawiciele Kurii Rzymskiej – przyznaje.
Chętnie wspominają swoje początki. - Chętnych do Szkoły Orląt (Oficerska Szkoła Lotnicza w Dęblinie) co roku było jakieś 2,5, nawet do 3 tysięcy ludzi. Przyjmowano 120, a w naszym roczniku skończyło nas raptem 67. Szanse mieli tylko ci, którzy już wcześniej zdobyli jakieś doświadczenie, na przykład w aeroklubach. To był zresztą jeden z podstawowych warunków przyjęcia do szkoły – opowiadają. - Przez cały czas szkoły i później, w służbie, obowiązywały żelazne procedury, prawie reżimowe, bezwzględnie przestrzegane. Nikt się nie buntował, bo każdy miał świadomość ogromnej odpowiedzialności, jaka na nas spoczywa. Siadając za sterami pilot musiał być nie w stu, ale w dwustu procentach sprawny fizycznie i psychicznie, i niedopuszczalne były żadne odstępstwa. - Na przykład, żeby pilotować rządowy samolot, trzeba było mieć za sobą co najmniej kilka lat służby i co najmniej pięć tysięcy godzin w powietrzu – wskazuje na dawne normy Leszek Kamiński.
W ich wieloletniej przygodzie powietrznej i żołnierskiej nie brak dobrych i złych wspomnień. Jeszcze w szkole byli np. statystami, kiedy powstawał któryś z odcinków „Czterech pancernych i psa”.
- Później, podczas wydarzeń grudniowych w 1970 roku, nasza grupa przyjaciół, jak zawsze, dowcipkowała i żartowała. Ponieważ nie byliśmy dość przejęci wydarzeniami, zostaliśmy uznani za niepewnych ideologicznie i spędziliśmy czas alarmów w odizolowanej sali. Nie wpuszczono nas na tzw. pierwszą linię frontu – opowiada Włodzimierz Woźniak, dla przyjaciół Wojtek. - Nie jest tajemnicą, że w tamtych latach na wojskowym wyposażeniu znajdowały się głównie rosyjskie Iły i Migi, dziś już do obejrzenia właściwie tylko w muzeach. Ale ja miałem okazję uczestniczyć w historycznym wydarzeniu: wykonałem ostatni lot ostatnim Iłem-28, jaki był na wyposażeniu polskiego wojska.
Dawni oficerowie wojskowego lotnictwa, choć dziś już w zacnym wieku, wciąż mają w sobie dość energii i wigoru, by nie tylko wspominać, ale i pracować. Podczas spotkań dzielą się przeszłością, ale rozważają też teraźniejszość, nie stronią od przyszłości. W swych poglądach bywają odmienni tak, jak różne są ich charaktery i temperamenty. Spierają się, żywo dyskutują, przerzucają argumentami, jak np. w kontekście katastrofy smoleńskiej, ale bez nadmiernych emocji, bez agresji tak powszechnej w publicznej debacie.
- Każdy z nas ma swoją teorię, czasem się nie zgadzamy, ale kłócimy, nie tracimy z oczu tego, co najważniejsze, naszej wieloletniej przyjaźni. Po prostu różnimy się pięknie – wyjaśniają zgodnie.
Fot. Przyjaciele z ponad 50-letnim stażem (od lewej): Bogumił Kowalewski, Włodzimierz „Wojtek” Woźniak, Leszek Kamiński i Kazimierz Samojluk.
Ochmam nikogo nie zmieni, to Kosmita, a robotę ktoś musi robić. Chyba że ludzie sami zaczną uciekać przed Kurczakami, wszyscy ich przecież dobrze znają. Współczuję panu. Zobaczy pan co to samorząd szczycieński
Do mieszkaniec szczytna
2024-04-24 14:13:07
Wybrano najdroższy, bo najdłuższy wariant
Gabi
2024-04-24 13:36:37
Gratulacje Panie Grzegorzu ludzie Panu zaufali i czekają na realizację obietnic. Ja nie ukrywam że czekam na Pana obietnicę i moim zdaniem jest to najprostsze do zrealizowania a chodzi mi o to że obiecał że dzieci dojeżdżające do szkoły w Rozogach będą jeździły autobusami bezpiecznymi , w cieple i komforcie . Także proszę o tym pamiętać ponieważ nie długo przetargi na dowóz dzieci do szkół i przedszkoli .Niech ogłaszający przetarg zaznaczy że autobusu nie mogą być starsze niż np .5 lat i spełniać określone warunki i będzie dobrze . Zresztą myślę że nie trzeba Pana pouczać , Życzę samych sukcesów
Ala
2024-04-24 13:09:32
Dobrze się stało, ze pan Mańkowski ustapił ze stanowiska, niestety obawiam sie, ze nowy burmistrz ulegnie swoim partyjnym kolegom i po zmianach personalnych w Urzędzie Miasta i podległych placówkach zacznie obsadzać czlonków rodzin tychże kolegów. Ponieważ jest to niezgodne ze standardami ugrupowania KO, jeżeli stanowiska te obejmą członkowie rodzin Kijewskich, Furczaków czy Chmielińskich zgłoszę ten fakt do władz centralnych z prośbą o wyciagnięcie konsekwencji. Wolalabym żeby nie nastapila taka konieczność.
mieszkaniec Szczytna
2024-04-24 11:06:09
Admin czyżby uwaga o posprzątaniu po sobie przez Pana Mańkowskiego była zbyt drastyczna do publikacji? Pewnie ciekawsza była by informacja o kradzieży banerów?
Tor
2024-04-24 11:01:26
Zastępca skarbnika z gminy niech powie co z tą działką 1,5 ha sprzedaną za 380000 zł. pod budowę zakładu pracy domów modułowych ?!
Jurgi6
2024-04-24 10:46:06
Czekamy na PO spadochroniarzy. Świerzość i młodosc. Porozumienie. Tor wyścigowy, oj będzie pięknie w Szczytnie. I ... kiedy PO zaczyna w Szczytnie kampanię do UE ? Bo kasy .. to nie ma i nie będzie .
Mały
2024-04-24 10:38:20
Nowy wójt mówi o ścieżkach rowerowych wszyscy chwalą a jak poprzedni Wójt mówił o ścieżkach przed swoją kampanią wszyscy byli przeciw bo nie potrzebne. Turystyka, wiadono bo żona prowadzi biznes i nowi klienci się przydadzą. Co do księdza wiadomo, że pomógł a. Jakby nie było zmiana na ogromny minus.
Dżoana
2024-04-24 04:22:37
A o tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej nic !!!
Wstyd i hańba.
2024-04-23 15:49:52
Piękna inicjatywa. Gratulacje. Praktycznie co tydzień po treningu wychodzę z lasu z workiem śmieci. Moim nieodzownym wyposażeniem stał się worek na śmieci i rękawiczki. Smutne jest to, że trzeba po KIMŚ sprzątać w czasach kiedy tak wiele mówi się o dbaniu o naszą planetę.
Mad_ek
2024-04-23 15:08:50