Piątek, 29 Marca
Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona -

Reklama


Reklama

Piasutno (cz. 4) - historia miejscowości naszego powiatu


Piasutno wraz z początkiem XX bardzo dynamicznie się rozwijało. Sukcesywnie osuszano podmokłe tereny okalające miejscowość, przez co znacznie zwiększał się areał dość żyznej i uprawnej ziemi. Na początku lat trzydziestych ubiegłego stulecia istniała niespełna setka gospodarstw rolnych, by w 1939 roku ta liczba wzrosła dokładnie do 121 obejść.


  • Data:

Gospodarstwa rolne w Piasutnie miały bardzo zróżnicowaną wielkość: 32 posiadały łączny areał o powierzchni od 0,5 do 5 ha, 33 - 5-10 ha, 37 - 10-20 ha i 19 - od 20 do100 ha.

 

W latach dwudziestych ubiegłego wieku znacznie poprawiono i poszerzono nawierzchnię dróg. W 1924 roku szosa łącząca Piasutno ze Świętajnem, a dwa lata później – z Marksewem. Wraz z dynamicznym rozwojem rolnictwa, we wsi powstawały nowe budynki mieszkalne oraz gospodarcze. W latach 1925-30 we wsi powstało 21 nowych budynków, natomiast w latach 1930-37 – 15.

 

Lata trzydzieste

 

Na początku lat trzydziestych XX wieku we wsi istniał bardzo dobrze prosperujący młyn, który należał do niejakiego Schuchna, były również dwie karczmy, którymi zarządzali Künzle i Rodde. W Piasutnie, tak jak i obecnie, istniały dwa sklepy spożywcze, których właścicielami byli potomkowie jednych z pierwszych osadników wsi - Gustav Jerosch i Karl Kiy. Nie zabrakło również rzeźnika, kowala, warsztatu szewskiego i krawieckiego.

 

Według zachowanych kronik, niewątpliwy wpływ na taki rozwój gospodarczy miał ówczesny sołtys Piasutna, niejaki Gustaw Orzessek, który swoją funkcję pełnił nieprzerwanie przez 15 lat – od 1919 do 1934 roku.

 

Z zachowanych list rozrachunkowych i budżetowych wsi z października 1930 roku, dowiadujemy się, że już niespełna sto lat temu młodsi mieszkańcy opuszczali Piasutno, by gdzie indziej szukać swojego miejsca. Z grona ówczesnych mieszkańców 1/3 nie miała jakiegokolwiek związku z pracą na roli. Byli to emeryci, rzemieślnicy oraz urzędnicy. Pozostałe 2/3 mieszkańców zajmowało się uprawą ziemi, a i tak w większości byli to starsi wiekiem rolnicy oraz parobkowie.

 

W 1933 roku istniało zaledwie 17 gospodarstw o łącznej powierzchni 568 ha, które zajmowały się stricte typową uprawą roli oraz hodowlą bydła mlecznego „na wynos”. Pozostałą część stanowiły gospodarstwa, które produkowały wyłącznie na własny użytek, a i to w niewielkich ilościach. Już rok później ponad połowa mieszkańców podejmowała pracę w charakterze parobków u bogatszych gospodarzy Piasutna i okolic. Mimo to ówcześni urzędnicy chwalili się w swoich dokumentach, że problem wyjazdów młodych ludzi z Piasutna w poszukiwaniu pracy do Zagłębia Ruhry został zmarginalizowany.

 

Pierwsza polska szkoła na Mazurach

 

Polityczna zadrą oraz - jak pisano w ówczesnej niemieckiej prasie „ciosem w serce” - było powstanie w Piasutnie na początku lat trzydziestych, a dokładnie 13 kwietnia 1931 roku, pierwszej ewangelickiej szkoły polskiej. „Dnia 13.4.1931 roku nastąpiło otwarcie Polsko-Ewangelickiej Szkoły w Piasutnie. Obecnych: 18 dorosłych i dwoje dzieci” - ten sposób kierownik pierwszej polskiej szkoły na Mazurach – Jerzy Lanc, zanotował w zeszycie szkolnym uroczystość otwarcia szkoły.


Reklama

 

Jej organizatorem był Jan Boenigk, kierownik Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego na Warmię, który został mianowany komisarzem Komisariatu Szkolnego z siedzibą w Szczytnie.

 

Biuro Jana Boenigka, który kilka miesięcy wcześniej został mianowany komisarzem Komisariatu Szkolnego, znajdowało się w Szczytnie przy dzisiejszej ulicy Polskiej (tam, gdzie obecnie jest apteka). Komisarz Boenigk, również w Szczytnie, przyczynił się do powstania 23 lutego 1931 r. Komisji Szkolnej na Mazury, która zajmowała się uruchamianiem szkół polskich. Komisja ta została powołana 23 lutego 1931 r.

 

Boenigk, wespół z Walentym Habandtem i Franciszkiem Barczem, odwiedzał mazurskie wsie i przekonywał mieszkańców do tworzenia w regionie szkół polskich. Po ponad dwóch miesiącach działań agitacyjnych na jednym z posiedzeń komisji zdecydowano o uruchomieniu szkoły polskiej w Piasutnie. Zajęła ona jeden z pokoi w domu Wilhelminy Lumowej w Łęgu. Była to niewielka osada, a raczej kolonia, oddalona od Piasutna o około 2 kilometry.

 

Niemieckie ataki

 

Ze strony niemieckiej rozpoczęły się ataki na placówkę. Początkowo były to skargi i donosy, które praktycznie codziennie z podpisami mieszkańców, którzy czuli się Niemcami bądź też byli zastraszani i zmuszani do podpisu, wysyłano lub zawożono bezpośrednio do starosty szczycieńskiego von Posera.

 

W jednym z takich pism nauczyciel z Piasutna Kruppa pisze, że „…Polacy założyli polską szkołę mniejszościową wraz z polskim nauczycielem Jerzym Lancem w oddalonej od wsi osadzie, zwanej Łęgiem”.

 

W dalszej części pisma Kruppa pisze, że Polacy ze względu na zły stan niektórych dróg dojazdowych do Piasutna, mają nieukrywaną nadzieję na to, iż chłopi wyślą swoje dzieci do bliżej położonej i na dodatek tańszej szkoły w Łęgu. „Polacy się zawiedli, bo nie liczyli na niemiecką lojalność mazurskich chłopów” pisał Kruppa.

 

Banki i szkoła

 

Jerzy Lanc w jednej ze swoich notatek zapisał, że miejscowa ludność jest ciągle zastraszana i bała się nawet przybyć na zebranie, które dotyczyło otwarcia polskiej szkoły. „Wszyscy okazują gotowość przysłania dzieci, ale boją się policji, która będzie ich podawać na karę. Darlehnskasse (kasa oszczędnościowo-pożyczkowa) w Świętajnie wypowiedziała już pożyczki: Lumowej, Ozygusowi, Petrkowi, Jeroszowi i innym” – czytamy w notatce Jerzego Lanca.

 

Reklama

Na te szykany odpowiedział polski Bank Mazurski w Szczytnie. Biedni chłopi z Piasutna i okolic, którzy nie mieli środków na utrzymanie rodzin, mogli tam uzyskać korzystne kredyty z odroczonym terminem spłaty rat. Gdy przybyli do banku po pożyczkę dowiedzieli się, że poza innymi niezbędnymi dokumentami muszą podpisać i złożyć deklarację, że wyślą swoje dzieci do polskiej szkoły w Łęgu. Część z rolników wypełniła dokument.

 

Niemiecka strona zareagowała bardzo szybko. W starostwie, dzięki przychylności von Posera, pozyskano niezbędne finanse i uruchomiono niewielką niemiecką szkołę nieopodal Łęgu u chłopa o nazwisku Ozygus. We wspomnianej placówce naukę rozpoczęła czwórka dzieci, w tym jedno, które było wcześniej zapisane do polskiej szkoły Jerzego Lanca. Ojciec dziecka bardzo szybko otrzymał z jednego ze szczycieńskich niemieckich banków bardzo korzystną pożyczkę na spłacenie tej wcześniejszej, wziętej w polskim banku.

 

Wizyta niemieckiego nauczyciela

 

Polską szkołą w Łęgu bardzo żywo interesowali się nauczyciele z okolicznych szkół niemieckich. Trudno jest ustalić, czy wynikało to z czysto zawodowej ciekawości czy też z nakazu niemieckich władz. Jedno jest jednak pewne, że władze powiatowe tolerowały kontakty niemieckich nauczycieli z polskim. Kategorycznie jednak zabroniono prowadzenia rozmów dotyczących posyłania dzieci do polskiej szkoły, ponieważ według niemieckich władz świadczyło to jednoznacznie o „zdradzie państwa” lub też o przesunięciu granic na korzyść Polski.

 

Jerzy Lanc dość skrupulatnie prowadził notatki i na podstawie jednej z nich dowiadujemy się, że w dniu otwarcia polskiej szkoły, dokładnie o 18.30, odwiedził go zupełnie „przypadkowo” niemiecki kolega z Piasutna o nazwisku Pohl. Wizytą o tak późnej porze i przy bardzo niekorzystnej pogodzie, ponieważ padał deszcz, była bardzo zdziwiona Wilhelmina Lumowa, która była właścicielką budynku, gdzie mieściła się polska szkoła oraz mieszkał Jerzy Lanc. Pohl pokrętnie się tłumaczył gospodyni, że chciał u niej załatwić jakąś sprawę gospodarczą, ale zapomniał o co chodziło.

 

 

Opis do zdjęcia: Pocztówka z połowy lat trzydziestych, która przedstawia Piasutno. W dolnym lewym rogu budynek szkoły, natomiast powyżej – gospoda Gustawa Jerosza, o której również piszemy w dzisiejszym odcinku.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama