Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

Ostatnie minuty wstrząsnęły Omulwią


Bez pięciu podstawowych zawodników do Węgorzewa pojechali piłkarze Omulwi Wielbark, aby zmierzyć się z miejscową Vęgorią. I trzeba przyznać, że plan na zwycięstwo był... do 71 minuty meczu.


  • Data:

Vęgoria Węgorzewo - Omulew Wielbark 3:0

 

Bramki Vęgoria:

Szymon Walaszczyk 71'

Mateusz Duda 83'

Rafał Raiński 90'+3

 

 

GZPN OMULEW WIELBARK. Skład podstawowy: Grzegorz Woźny, Marek Remiszewski (85'), Cezary Nowakowski (80'), Michał Murawski, Michał Kwiecień, Jakub Krupiński (34'), Łukasz Gut, Krystian Gąsiewski, Arkadiusz Cieślik (70'), Andrzej Bagiński, Mateusz Abramczyk.

Skład rezerwowy: Damian Zarzycki (85'), Miłosz Szczepkowski (70'), Andrzej Jabłonowski (34'), Jarosław Berk (80').

 

 

Vęgoria okazała się słabym rywalem. Ale za to takim, który wykorzystuje wszystkie nadarzające się okazje. Pierwsze minuty meczu były bardzo wyrównane.


Reklama

 

- Zarówno Vęgoria, jak i my mieliśmy po jednej sytuacji strzeleckiej – relacjonuje trener Omulwi Mariusz Korczakowski. - Niestety, bramki nie padły. Pojechaliśmy do Węgorzewa bez Sebastiana Nowakowskiego, Kamila Miłka i Damiana Musiała, bo wypadli ze składu z powodu kontuzji. Czerwone kartki uniemożliwiły z kolei grę Hubertowi Bule i Mariuszowi Miłkowi. Ale mieliśmy plan na Vęgorię. I działał on do końcówki drugiej połowy, bo chłopaki wypełniali przedmeczowe założenia.

 

Gra układała się tak dobrze, że wielbarczanie stworzyli sobie w drugiej połowie aż dwie stuprocentowe sytuacje strzeleckie, których jednak na bramki nie zmienili Andrzej Jabłonowski i Łukasz Gut. - I to nas zgubiło – mówi Korczakowski. - Za bardzo w siebie uwierzyliśmy. Że możemy ten mecz wygrać. Atakując nieco się odkryliśmy i nadzialiśmy na pierwszą kontrę. Rywale ładnym strzałem głową zdobyli pierwszego gola. Za wszelką cenę chcieliśmy odrobić stratę i ponownie mało rozważnie ruszyliśmy do ataku. Kolejna kontra i 2:0. Trzecia bramka to również efekt naszej gonitwy za wynikiem. Właściwie nic już nie mieliśmy do stracenia. Choć tego meczu naprawdę szkoda, bo gdybyśmy do końca realizowali założenia przedmeczowe, to na pewno nie przegralibyśmy z Vęgorią, która moim zdaniem jest dość słabą drużyną. Szkoda punktów. Ale cóż, musimy szukać ich teraz gdzie indziej.

Reklama



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama