Czwartek, 28 Marca
Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni -

Reklama


Reklama

O szczycieńskich Krzyżakach raz jeszcze (cz. 3)


"Rosłe i silne ich postawy szerokie ramiona, kręte brody i srogie spojrzenia czyniły ich podobniejszymi do drapieżnych zbójów-rycerzy niemieckich niż do mnichów. Z oczu patrzała im odwaga, hardość i pycha niezmierna". W ten sposób Henryk Sienkiewicz w swej powieści „Krzyżacy” opisał braci zakonnych spod znaku czarnego krzyża na płaszczu.





Przez wiele lat taki wizerunek utrwalił się w świadomości wielu obywateli naszego państwa. A jak było naprawdę? Czy byli to tylko zbóje i łupieżcy skrzętnie wykorzystujący chrystianizację Prus wyłącznie do wzbogacenia się i rozbudowania własnego państwa? Zdania w tej kwestii są bardzo podzielone.

 

W dzisiejszym odcinku przedstawię w jaki sposób rycerze-zakonnicy przyczynili się do rozwoju niewielkiej osady podzamkowej, która na przestrzeni wieków przekształciła się w obecne Szczytno.

 

Prusowie

 

Ponad półtora tysiąca lat temu na ziemiach między dolnym biegiem Wisły a Niemnem osiedlili się Prusowie. Zajęty przez nich teren obejmował około 38,5 tys. kilometrów kwadratowych. Według przekazów i przeprowadzonych badań, na początku XIII wieku było ich nie więcej niż ok. 170 tysięcy. Imali się różnych zajęć, wśród których prym wiodło rolnictwo i myślistwo, ale byli też i wojownikami, a co za tym idzie – w sposób szczególny upodobali organizowanie łupieżczych wypraw w okolice m.in. północnego Mazowsza, co z kolei prowokowało akcje odwetowe ze strony Mazowszan.

 

Z czasem akcje prowadzone przez Prusów stały się tak uciążliwe dla księcia Konrada Mazowieckiego, że w 1226 r. „zaprosił” Krzyżaków, aby ci wspomogli go w odpieraniu ataków Prusów. Cztery lata później, w czerwcu 1230 r., w Kruszwicy książę potwierdził nadanie Zakonowi ziemi chełmińskiej i jednocześnie zrzekł się wszelkich praw do krzyżackich podbojów w Prusach. W ten sposób rozpoczęła się ekspansja na Prusy rycerzy z czarnym krzyżem na płaszczu.

 

Jeśli ktokolwiek miałby nienawidzić Krzyżaków, to nie Polacy, lecz Prusowie, którzy podzielili los podobny do tego, jaki cywilizacja zgotowała rdzennym mieszkańcom obu Ameryk kilka stuleci później.

 

Co zawdzięczamy Krzyżakom?

 

W 1230 roku, czyli w momencie podpisania w Kruszwicy dokumentu nadania Krzyżakom ziemi chełmińskiej, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się Toruń - powstała pierwsza krzyżacka baza, którą śmiało można nazwać „operacyjną”. Jej obsadę nie stanowiło więcej niż 7 rycerzy-zakonników z giermkami, którzy sukcesywnie byli wspomagani posiłkami z innych krajów Europy: Niemiec, Francji, Anglii, a nawet ówczesnej Irlandii.

 

W ciągu pierwszego półwiecza ekspansji, Krzyżacy na zagarniętych ziemiach w bardzo szybkim tempie zaczęli organizować struktury gospodarcze nowego państwa, które w opisywanym okresie sposobem funkcjonowania i zarządzania o wiele lat wyprzedzały swoją epokę. W tym początkowym okresie wznieśli około 120 murowanych zamków i warowni, które służyły jako ochrona ich interesów.

 


Reklama

Na wielką skalę zorganizowali akcję kolonizacyjną, natomiast Prusowie, którzy przeżyli ich podbój – po ochrzczeniu prowadzili zwykły żywot poddanych Wielkiego Mistrza.

 

Krzyżacy nowo powstałe osady, wsie i miasta lokowali na prawie niemieckim, które było znacznie bardziej nowoczesne niż prawo książęce, stosowane wówczas jeszcze w sąsiedniej Polsce, bardziej bowiem sprzyjało rozwojowi nowych osad, wsi i miasteczek.

 

Prawo chełmińskie, na mocy którego Krzyżacy nadawali przywileje lokacyjne, gwarantowało własne sądownictwo, wolność targową, handlową oraz zwolnienie z ceł, przywileje dotyczące rybołówstwa i łowiectwa. To właśnie Krzyżacy jako pierwsi w tworzonym przez siebie państwie, wprowadzili zasadę wspólnoty majątkowej małżonków oraz jednolity system miar i wag.

 

Przywilej lokacyjny dla polskich bartników

 

24 listopada 1360 roku jest bardzo ważną datą w dziejach Szczytna. Otóż w tym dniu wielki szpitalnik i komtur elbląski (objął swój urząd w 1349 roku) Ortolf z Trewiru, wydał na szczycieńskim zamku dokument, na mocy którego w sąsiedztwie zamku osadził szesnastu Polaków - bartników, dając im prawo prowadzenia rybołówstwa i polowań na okolicznych terenach. Szczycieński przywilej nadany polskim bartnikom jest najstarszym zachowanym do tej pory tego typu dokumentem.

 

W średniowieczu polowanie oraz hodowlę pszczół uważano za regalia, co oznacza, że możliwość wykonywanie tych czynności wymagało specjalnego zezwolenia władzy. Każdy z polskich bartników - jak zapisano w przywileju - „których przyjmujemy i którzy nam przyrzekli, że chcą u nas pozostać i być wiernymi”, otrzymał włókę pola za pół grzywny czynszu i obowiązek szarwarku wraz z prawami i powinnościami odnośnie do bartnictwa i polowania.

 

Daniny dla Krzyżaków

 

Z przywilejem bartniczym ściśle się wiązało prawo łowieckie. Bartnicy część każdej upolowanej zwierzyny musieli dostarczyć na zamek, za co otrzymywali ściśle określone kwoty. „Także ze złowionej zwierzyny mają nam dać ćwiartkę, wiewiórkę za 10 fenigów, jarząbka za 4 fenigi, skórę kuny za 2 i pół skojca, a kto bobra złapie, ten ma obowiązek ogon i strój bobrowy oddać do zamku” - czytamy w przywileju.

 

Powinności szczycieńskich bartników, w porównaniu do określanych przywilejami, nadawanymi innym okręgom krzyżackim bardziej przypominały szarwark. Na przykład za każdą nową barć otrzymywali szeląga. Cały uzyskany miód uważany był za własność Zakonu, a szczycieńscy bartnicy odsprzedawali go Krzyżakom po zaniżonych cenach, czerpiąc z tego dość nikłe dochody.

 

Reklama

Do zakresu obowiązków nałożonych na bartników przez Zakon należała m.in pomoc przy żniwach przez trzy dni na własnym wikcie, za tzw. dziesiąty snopek oraz dostarczanie na zamek jako naturaliów skór, futer i przedniej lub tylnej ćwiartki ubitych zwierząt.

 

A w szczycieńskim zamku…

 

Ciężkie to były czasy, gdy nie było zegarków, a rytm dnia dla załogi szczycieńskiego zamku i osady podzamkowej wybijały uderzenia w dzwon, który mieścił się w zamkowej kaplicy.

 

Pierwsze uderzenia, zwane prymą, było już słychać o około czwartej nad ranem i sygnalizowały dla obsady szczycieńskiego zamku pobudkę i przygotowania do pierwszej modlitwy. Kolejne było słychać o około 10 przed południem i w tym czasie szczycieńscy Krzyżacy wraz ze swoimi giermkami byli już po mszy świętej, która zawsze była odprawiana ku czci Matki Boskiej, patronki Zakonu. Dopiero po nabożeństwie mogli zjeść posiłek i iść wypełniać swoje codzienne obowiązki.

 

Zarówno szczycieńscy Krzyżacy, jak i inni bracia, spali w koszulach, obuwiu i nogawicach, a w latach późniejszych w coraz częściej używanych spodniach. Nie było to jednakże przestrzeganie reguł nadanych z góry przez zwierzchników Zakonu, ale miało wymiar - rzec można - „militarny”. Dzięki temu w każdej chwili byli gotowi do walki. Nie wolno im było również chodzić boso, ponieważ zaliczało to się wówczas do bardzo ciężkiego umartwienia, a na to trzeba było w sposób szczególny zasłużyć.

 

Odzież była skromna, każdy ze szczycieńskich krzyżaków miał dwie zmiany bielizny i ubrań oraz jeden lub dwa płaszcze, a ponadto worek do spania i dwie zmiany pościeli. Polowanie było zakazane, chociaż i tu były odstępstwa, bo w nielicznych przypadkach w naszych okolicach pozwalano polować na niedźwiedzie, wilki i rysie, ale tylko z łukiem i oszczepem.

 

Ten rodzaj łowów należał do jednych z najbardziej niebezpiecznych. Według reguły zakonnej, polowanie dla szczycieńskich braci zakonnych stanowiło nie rozrywkę, ale według nich - trudny i wspaniały obowiązek. Raz w tygodniu na zamku odbywało się również spotkanie kapituły, które w swej formie bardziej przypominało odprawę. Każdy z obecnych musiał wyznać swoje wykroczenia, a gdy je zataił, inni wiedząc o tym - zobowiązani byli go wydać. Istniał również zakaz przechowywania jakiejkolwiek formy gotówki, ale tylko przez noc oraz zakaz posiadania wszelkiego zbytku. Kapituła stanowiła wówczas niewątpliwie najsilniejszą formę utrzymania dyscypliny w całym państwie zakonnym.

 

Opis do zdjęcia: Krzyżak na tle średniowiecznego zamku szczycieńskiego. Wizualizacja komputerowa zamku – Paweł Trzciński



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama