Sobota, 20 Kwiecień
Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha -

Reklama


Reklama

Miasto oświecone - felieton pastora Andrzeja Seweryna


Na początku jesieni pisałem w jednym z felietonów, że w czasie spacerów wokół Jeziora Domowego Małego w naszym mieście dało się zauważyć brak dostatecznego oświetlenia. Naliczyłem wtedy 26 lamp wzdłuż pasażu, które nie paliły się, bo były albo przepalone, albo uszkodzone przez gałęzie drzew. Postulowałem wtedy uzupełnienie brakujących punktów, bo dni stawały się coraz krótsze i coraz szybciej zapadał zmrok. Chodzenie w ciemnościach nie było wtedy ani miłe, ani tym bardziej bezpieczne.


  • Data:

Mój apel przez kilka tygodni przechodził bez echa, aż w końcu przeczytałem sygnał od jednego z czytelników, który zauważył to samo co ja wcześniej i również postulował naprawę tych lamp. Z komentarza dowiedziałem się, że tym zajmuje się firma zewnętrzna, której ostatecznie nakazano w ciągu tygodnia naprawić uszkodzone lampy i wymienić przepalone żarówki.

 

Po niedługim czasie zauważyłem w końcu, że sprawa została pozytywnie załatwiona. Wszystkie lampy palą się teraz bez zarzutu, zrobiło się jaśniej i przyjemniej wokół naszego jeziorka. Możemy więc znowu spacerować bez obaw i z prawdziwą przyjemnością. Tym bardziej, że mamy już listopad, a więc przed nami najkrótsze i najbardziej ciemne dni w roku. Dzięki tym lampom mamy za to miły klimat, który w połączeniu z nostalgiczną mgłą, która zaczyna snuć się nad lustrem wody, nadaje temu miejscu niepowtarzalny urok. Dziękuję więc tym, którzy zatroszczyli się o to i teraz znowu Szczytno to miasto „oświecone”.

 

Jeszcze, żeby jakoś uporać się z tymi czarnymi ptakami, które setkami gnieżdżą się w konarach parkowych drzew i to z ich powodu „biały deszcz” spada z góry na nasze głowy. Na pewno nie jest to sprawa prosta, ale warto byłoby poszukać jakiegoś rozwiązania, bo jest to uciążliwe również dla mieszkańców, którzy na co dzień muszą słuchać tego potwornego hałasu dobywającego się z setek dziobów. O zanieczyszczeniu miasta, ulic i alejek nie wspominając. Jeśli do tego dojdą „prezenty” pozostawiane na trawnikach przez psy, wtedy robi się coraz bardziej nieprzyjemnie i nieestetycznie.

 

 


Reklama

Pamiętam, kiedy parę lat temu byliśmy krótko w Kanadzie i mogliśmy obserwować właścicieli psów, którzy wychodzili ze swoimi ulubieńcami na spacery z plastikowymi torebkami na odchody. Kiedy piesek się załatwiał, wówczas pan czy pani sprzątała z trawy „to coś” i wrzucała do specjalnych śmietniczek z oznakowaniem, że służą one do gromadzenia tego rodzaju odpadów. Właściciel psa po prostu sprzątał po swoim pupilu, dlatego też trawniki, skwery i alejki wyglądały schludnie, a dzieci mogły tarzać się w trawie bez obawy, że usmarują się tym, czym nie trzeba.

 

Może warto byłoby pomyśleć o takich rozwiązaniach, które przecież służą dobru, estetyce i trosce o nasze piękne przecież środowisko, w którym żyjemy. Nie jestem naiwny, by myśleć, że da się to wszystko załatwić prosto i łatwo, bo tu potrzebna jest zmiana mentalności, a więc sposobu myślenia i nawyków nabytych przez lata. Lubię zwierzęta i cieszę się widząc je, jak wyprowadzają swoich właścicieli na spacer każdego dnia. Chodzi mi tylko o to, byśmy umieli współistnieć z naszymi czworonogami na zdrowych zasadach, czyli w ten sposób, że to my panujemy nad nimi, a nie one nad nami. A także w ten sposób, żeby dobro i potrzeby mojego pupilka były zaspokajane w cywilizowany sposób, z zachowaniem zasad higieny, estetyki i troski o przyjazny wygląd naszego skądinąd miłego miasta. Warto byłoby spróbować i powoli zmieniać nasze nawyki i przyzwyczajenia.

 

Pamiętam czasy, kiedy nasze obejścia i podwórka wyglądały dość niedbale, panował na nich często spory bałagan, było brudno, siermiężnie, kąty były zaśmiecone lub zajęte różnymi niepotrzebnymi szpargałami. Czasy jednak się zmieniły. Ludzie zaczęli wyjeżdżać do innych, bardziej cywilizowanych i uporządkowanych krajów. Zobaczyli, że można swoje podwórko, działkę czy miejsce wokół domu urządzić zupełnie inaczej: estetycznie, schludnie, w sposób sensowny i piękny. Powoli zaczęły więc znikać z naszych polskich podwórek graciarnie i szpargały, ludzie zaczęli siać, a potem kosić trawę regularnie i starannie. Pojawiły się ogródki, piękne kwiaty, krzewy i rośliny ozdobne czy urządzone z gustem skalniaczki, brukowane chodniczki i przydomowe alejki. Okazuje się, że można, wymaga to tylko trochę czasu oraz zmiany sposobu myślenia.

Reklama

 

Mam optymistyczną nadzieję, że i mieszkańcy naszego miasta będą dbać o jego piękno, dostrzegać i popierać wszystkie wysiłki lokalnych decydentów zmierzające do zaprowadzania jeszcze większego porządku, czystości i estetyki na naszych ulicach, skwerach i pasażach spacerowych. A jeśli uda się w sezonie zimowym ograniczyć smog wydobywający się z kominów domów i miejskich kamienic, to też będzie się nam lepiej oddychało i to świeżym powietrzem, którego nigdy za dużo.

 

Moje dywagacje na tematy estetyczno-porządkowe może niewiele mają wspólnego ze sprawami duchowymi, którymi zajmuję się z tytułu mojej posługi w kościele. Wiem jednak, że Pan Bóg jest również Bogiem porządku, a nasz Zbawiciel powiedział o sobie, że jest światłem świata. W świetle zawsze widać jeszcze wyraźniej wszelki brud: dosłowny i w przenośni – duchowy. Niech więc nasze miasto będzie oświecone nie tylko lampami ulicznymi, ale również światłem pochodzącym z nieba, które oczyści i uporządkuje także nasze wnętrza. Wtedy i na zewnątrz nas będzie jaśniej i czyściej.

pastor Andrzej Seweryn

(andrzej.seweryn@gmail.com)



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama