Marek Zieliński, wędkarz z koła nr 41 SUM Szczytno wygrał eliminacje okręgowe i we wrześniu powalczy o tytuł Mistrza Polski w wędkarstwie spławikowym. - To ogromny sukces – cieszy się szczytnianin. - Jak dotąd udało mi się to tylko raz. Przed bodaj siedmiu laty, ale do mistrza było mi wówczas daleko. Może tym razem będzie lepiej.
„Spławikowcy” łowią ryby spokojnego żeru, czyli takie, które żywią się tym, co im woda daje. Do tych w naszych wodach należą m.in. płocie, liny, leszcze, ukleje, karasie, a nawet karpie.
- Nie wszyscy wiedzą, że nasze duże jezioro słynie właśnie z karpi, które u nas osiągają godne rozmiary – mówi pan Marek.
W ramach eliminacji odbył się cykl zawodów. Czasem wystarczy być członkiem koła, a jeśli organizuje ono wewnętrzne zawody – mistrzem koła. Wtedy bierze się udział w eliminacjach okręgu wędkarskiego. - To są trzy tury zawodów. Trzeba uczestniczyć w każdej i liczy się suma uzyskanych wyników. I te właśnie, po tegorocznym łowieniu w Elblągu, Szczycionku i w Węgorzewie, miałem najlepsze. Dlatego zakwalifikowałem się na mistrzostwa, które odbędą się w Opolu, na Odrze.
Szczęśliwe eliminacje
Podczas takich zawodów jedynym kryterium jest waga wszystkich ryb złowionych w określonym czasie, czyli przez 4 godziny łowienia. Przelicznik jest prosty: 1 gram ryby = 1 punkt. - W Elblągu złowiłem na przykład 15 kg ryb, ale w Szczycionku tylko 3 kg, bo takie akurat było branie.
Można się jednak „przyczepić” do rzetelności oceny. Jak w zawodach uczestniczy kilkanaście czy kilkadziesiąt osób, losowane są wytyczone wcześniej stanowiska łowienia. A nie trzeba być wędkarzem by wiedzieć, że nie w każdym miejscu ryba jednakowo bierze.
- To prawda – przyznaje mistrz okręgu olsztyńskiego. - Trzeba mieć też jeszcze sporo szczęścia w tym losowaniu. Najlepsze są miejsca „brzegowe” czyli wtedy, kiedy rozpoczyna się linie stojących wędkarzy albo się tę linię kończy, bo wtedy ma się konkurencję tylko po jednej stronie. Bywają też inne kryteria. W każdym razie przyznać muszę, że w losowaniach faktycznie szczęście mi dopisywało.
Zarażony przez wujka
- Ojciec nie wędkował. Jakoś tak, gdy miałem 12 lat, na łowienie zabrał mnie wujek Czesław Gałązka i takiego złapałem bakcyla, że do dziś nie potrafię się go pozbyć, ale też i nie chcę – mówi 46-letni wędkarz. - Często powtarzam, że mam trzy miłości w życiu: dzieci, żona i ryby. W tej właśnie kolejności. Bywa, że podkreślam, że żona – Małgosia - jest moją najlepszą i najcenniejszą rybką, jaką złowiłem w życiu. Może dlatego, że tak mówię, podchodzi do mojego hobby z tolerancją. Ale też zdarza się, że gdy odwiedzam Wielbark i wujka na tamtejszym cmentarzu, to do niego mówię: „I co ty ze mną zrobiłeś?!”.
Marek Zieliński
Własnych dzieci pan Marek, jak dotąd, nie zaraził.
- Owszem, jako maluchy nieco łowiły, ale teraz, jak już trochę podorastały, mają własne, inne zainteresowania. Może więc dopiero na wnuki uda mi się przeszczepić tę pasję. Bo to już nawet, w moim przypadku, nie jest zainteresowanie, a właśnie pasja. Spędzam nad wodą, z wędką, praktycznie każdą wolną chwilę.
Gdzie warto łowić i dlaczego
Powiat szczycieński to obszar, gdzie wody dostatek. Nie należą do rzadkości opinie, że woda jest, ale ryb nie ma.
- Malkontentów nie brakuje. Tak mówią chyba tylko ci, którzy nie sami w ogóle nie łowią, albo ci, którzy tego nie potrafią – komentuje pan Marek. - Gdybym miał wskazać dość dobre łowiska w naszym powiecie, to – co może wielu zdziwić – wskazałbym nasze Domowe Duże jezioro. Można tu nacieszyć oko złowionymi sandaczami, szczupakami, leszczami czy linami. Dobre dla wędkarzy jest jest też jezioro Sasek Wielki czyli to, co potocznie zwie się Kobylochą. Warto też „pomoczyć kija” na Wałpuszu.
Zdaniem Marka Zielińskiego, wędkarskiego pasjonata, nie ma też obecnie odniesienia dawna opinia o jakości ryb łowionych w miejskich jeziorach.
- Może, ale nie jestem pewien, przed laty mówiło się, że ryby łowić tu można, ale jeść nie, bo trujące, jak jeziora – przypomina dawne dzieje. - Ale chyba było w tym sporo przesady, a teraz żadnego zagrożenia nie widzę. Wody zostały oczyszczone, ryby są... no, jak ryby. Ja w każdym razie je jem, bo bardzo lubię. Rodzina też nie odmawia. A przecież nie „trułbym” tych, których kocham! Więc teorie o tym, że nasze miejskie jeziora do niczego się nie nadają należy włożyć między bajki.
do Szerlok cholms. Czytanie ze zrozumieniem nie jest twoja mocą stroną.
Autor: ?
2019-12-11 12:07:16
Oby nie skończyło się \"RONDO im. L i M KACZYŃSKICH\"
Autor: Marek
2019-12-10 23:04:17
Drogi kochany mikołaja chciałabym dostać bluzkę z napisem kocham cie i bransoletkę
Autor: Julia Filip
2019-12-10 13:50:56
Jeste jeszcze coć czego artykuł nie oddaje :) Jego talent muzyczny. Głos niczym sam Fogg!!
Autor: zbyszek
2019-12-10 10:07:19
Mieliby fundusze, gdyby wszyscy letnicy przyłączeni byli do kanalizacji, a tak ścieki idą do gleby. Niewybetonowane szamba to zmora wsi Kierwik i Koczek. Długi czas myśleliśmy nad tym, by wejść z inwestycją w miejscowości Kierwik. Osada domków, basen, etc. Jednak jakość wody okolicznych mieszkańców skutecznie nam ten pomysł wyperswadowała. Tam jest zanieczyszczona woda, brak infrastruktury wodociągowej, kanalizacyjna jest bardzo dobrze rozbudowana, ale ludzie wolą za przysłowiowe free puszczać w glebę. Dlatego czas żegnać się z tą częścią Mazur, a szkoda, bo piekna okolica.
Autor: Rozsądna
2019-12-09 20:11:11
Młodszy to był mój kolega, z pod Warszawy.
Autor: Nick
2019-12-09 20:02:22
Jak zwykle pijany wychodzi z tego bez bólu. . A Radek na zawsze odszedł. . Współczuję rodzicom. .
Autor: Smutny.
2019-12-09 18:34:53
Gosia i Robert współczuję z całego serca
Autor: Dariusz Tomaszewski
2019-12-08 22:11:21
Drogi święty Mikołaju chciał bym dostać laptopa i minacraft grę na ps3
Autor: Jakub Sypniewski
2019-12-08 17:13:12
Czy wiadomo, skąd pochodziły ofiary wypadku?
Autor: Olq
2019-12-08 17:07:37