Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

Historia Szczytna i okolic - Fryderyk Wilhelm IV


W 1840 r. na tron pruski, po śmierci ojca, wstąpił Fryderyk Wilhelm IV Pruski. Był ostatnim królem Prus przed zjednoczeniem Niemiec. Według zapisów, przyszły król już od dzieciństwa był wszechstronnie uzdolniony i należał do osób głęboko religijnych.


  • Data:

Najprawdopodobniej jego głęboka wiara utrzymywała go przez lata w przekonaniu o własnym boskim posłannictwie jako króla Prus. Po ostatecznym zwycięstwie wojsk koalicji nad Napoleonem, jeszcze jako książę, Fryderyk Wilhelm nadzorował w imieniu ojca przywracanie porządku w kraju i często odwiedzał nasz region. W okresie swego urzędowania w znaczący sposób doprowadził do nasilenia cenzury i tym samym przyczynił się do wymiernego ograniczenia swobód obywatelskich.

Według współczesnych mu historyków „…król pruski Fryderyk Wilhelm IV wykazywał niezwykle żywe zainteresowanie nie tylko sprawami Mazur, ale i ich mieszkańców. W trakcie swych wizyt wielokrotnie zachodził do biednych chat mazurskich, niosąc ludziom pocieszenie i pomoc w nędzy. Aby spełnić petycje ze strony Mazurów, nakazał podjąć w dość szerokim jak na owe lata zakresie, budowę i rozbudowę już istniejących dróg i połączeń wodnych”. Niewątpliwie takie koloryzujące opisy jego urzędowania jednoznacznie potwierdzają cenzurę, która małymi krokami, sukcesywnie wdzierała się w życie ówczesnych mieszkańców podległego mu państwa.

Niewielu wcześniejszych władców Prus tak często i chętnie odwiedzało Mazury jak Fryderyk Wilhelm IV. Po raz pierwszy w naszym rejonie pojawił się dokładnie 15 czerwca 1838 roku i zatrzymał się w Wielbarku.

Podczas tej wizyty miało miejsce niecodzienne zdarzenie. Miejscowy sukiennik Gottlieb Krebs, wraz z czwórką swych dzieci, przebił się przez kordon chroniących króla gwardzistów. Gdy dotarł do swego władcy, wymówił błagalnym tonem: „Chleba, chleba...”. Król, przejęty losem, dobrego, ale bardzo ubogiego rzemieślnika, udzielił mu dość znacznej pożyczki na zakup gruntu. Kilka lat później Gottlieb Krebs, dorobiwszy się znacznego majątku, zwrócił królowi pożyczone pieniądze. Władca Prus przekazał je staroście von Bergowi na cele dobroczynne. Zakupiono za nie dom w Wielbarku i utworzono fundację na rzecz biednych, nazwaną imieniem Krebsa.

W 1839 roku Fryderyk Wilhelm ponownie przybył na Mazury, odwiedzając Szczytno. Po raz kolejny do naszego miasta zawitał dopiero pod koniec września 1852 roku. Po wizycie na Litwie Pruskiej, Fryderyk Wilhelm IV przybył 22 września do Węgorzewa, skąd skierował się przez Sztynort, Barciany, Bartoszyce, Bisztynek i Biskupiec do powiatu szczycieńskiego. Dokładnie 29 września spotkał się w Borkach Wielkich ze starostą von Bergiem, który był nie tylko wiernym poddanym, ale także i przyjacielem władcy Prus.

30 września 1852 roku wyruszył ze Szczytna w dalszą trasę. Mijając po drodze Wielbark, Nidzicę i Olsztynek, na początku października dotarł do Grudziądza. Stamtąd udał się do Berlina.

Dwa lata później król pruski znów pojawił się w naszym mieście. W trakcie podróży z Królewca do Gąbina, 20 czerwca 1854 r. odwiedził Szczytno i Dźwierzuty. W czasie tej krótkiej wizyty potwierdził autentyczność tymczasowego odznaczenia Orderu Orła Czarnego, które królowa Luiza kilkadziesiąt lat wcześniej wręczyła generałowi Güntherowi podczas spotkania na plebanii w Jerutkach. Niektórzy mieszczanie wątpili w autentyczność orderu i potrzebne było królewskie słowo, by spór rozstrzygnąć.

Dwa dni później król wstąpił także do Borków Wielkich, posiadłości ziemskiej von Bergów, zaprzyjaźnionej z rodem królewskim rodziny szczycieńskiego starosty. Król pruski Fryderyk Wilhelm IV był ostatnim z Hohenzollernów, który biegle władał językiem polskim.


Reklama

 

Szczytno i jego mieszkańcy

Wraz z wprowadzeniem na początku XIX wieku nowej ordynacji miejskiej oraz po dobie wojen napoleońskich, liczba mieszkańców w większości miast mazurskich podwoiła się, a w niektórych przypadkach nawet i potroiła. Zmalało jednak znaczenie Szczytna i Pasymia. Rola, jaką odgrywały oba miasta wcześniej, związana była z ruchem na trakcie warszawskim oraz opierała się na dawnych związkach między Prusami a Polską.

Od czasów rozbiorów Polski, a co za tym idzie - i zmian w połączeniach komunikacyjnych z Rosją, droga, a raczej część traktu, który biegł przez nasze miasto, straciła na znaczeniu. Mieszkańcy Szczytna - zarówno katolicy, ewangelicy, jak i Żydzi - starali się żyć w zgodzie i wspierać nawzajem. Przykładem dobrosąsiedzkich stosunków może być to, że 29 i 30 października 1834 roku w kościele ewangelickim w Szczytnie odprawiono pierwsze nabożeństwo katolickie od czasów reformacji.

Wpływ na to doniosłe wydarzenie w dziejach Szczytna miał niewątpliwie fakt, iż zarówno w samym mieście, jak i okolicy żyła spora grupa katolików, która wcześniej, ze względu na brak świątyni, w większości uczęszczała na nabożeństwa do pobliskich miejscowości, położonych już w Polsce. Jednakże po zamknięciu granic przez władze carskie - co wiązało się niewątpliwie z toczoną wówczas z Rosją „wojną celną” - katolicka część mieszkańców nie miała już możliwości bezpośredniego uczestniczenia w nabożeństwach. Rząd pruski, po negocjacjach z władzami Kościoła, przydzielił katolików do parafii w Biskupcu, ale ze względu na sporą odległość dzielącą oba miasta, mieszkańcy Szczytna nie korzystali z tej możliwości. Władze Kościoła katolickiego starały się zaradzić tym kłopotom, przysyłając od czasu do czasu księdza w celu odprawienia nabożeństwa. Niestety, brakowało w Szczytnie odpowiedniego pomieszczenia, co wiązało się z obawami, że misjonarze w końcu przestaną do naszego miasta przybywać.

 

Poszukiwanie pedagoga

Pod koniec lat trzydziestych XIX wieku mieszkańcy Szczytna mieli nie lada kłopot, związany z edukacją swoich latorośli. Żaden z pracujących wcześniej trzech nauczycieli nie chciał pozostać w podupadającym mieście i pracować za niskie uposażenie. W 1820 roku, po dłuższych pertraktacjach pomiędzy szczycieńskim magistratem a królewskim inspektorem oświaty, udało się ściągnąć do Szczytna z odległej części państwa pruskiego pedagoga, którego nazwiska, niestety, nie udało mi się ustalić.

Na mocy nowych postanowień, wydanych przez królewskiego inspektora oświaty, członkowie magistratu przy pomocy owego pedagoga zaczęli wprowadzać istotne zmiany, które miały na celu polepszenie warunków nauczania. Członkowie magistratu zaczęli starać się u władz pruskich o fundusze, które miały być przeznaczone na kształcenie najniższej i najuboższej warstwy szczycieńskiego społeczeństwa, czyli dla dzieci, które ze względu na ubóstwo swoich rodziców nie miały możliwości nauki. Pod koniec 1820 roku z królewskiej kasy i specjalnej fundacji, udało się zdobyć niezbędne środki finansowe. W dość krótkim czasie wykupiono budynek, mieszczący się przy dzisiejszej ulicy Polskiej i zaadaptować go na placówkę oświatową.

Osiem lat później budynek chylił się ku upadkowi. Groził zawaleniem, więc nie mógł być nadal wykorzystywany jako placówka oświatowa. Część uczących się w szkole dzieci przydzielono do placówki, w której kształciły się dzieci z gminy ewangelickiej.

Reklama

Dość istotny problem dla ówczesnych nauczycieli stanowiła kwestia, czy język niemiecki miał być jednym z przedmiotów nauczania, czy też obowiązującym językiem wykładowym. Już na początku XIX wieku wschodniopruska Kamera Wojenno-Sądowa zarządziła, iż stanowisko nauczyciela będzie powierzane wyłącznie osobom biegle znającym język niemiecki w mowie i piśmie.

 

Sprawa polska

31 sierpnia 1811 roku na polecenie Kościelnej i Szkolnej Deputacji Królewskiej Rejencji Prus Wschodnich ustanowiono, że dzieci z rodzin niemieckich będą uczyć się w języku niemieckim, natomiast dzieci polskie tylko wtedy, jeśli wyrażą na to ochotę lub gdy życzyć sobie będą tego ich rodzice. W 1828 roku w Szczytnie były cztery klasy. Trzy z nich mieściły się w budynku kościoła i kształciły się w nich dzieci mówiące po niemiecku, natomiast jedna klasa była przeznaczona dla dzieci mazurskich, posługujących się językiem polskim.

Oprócz wymienionych wcześniej placówek oświatowych w naszym mieście istniała wówczas także prywatna szkoła dla męskiej młodzieży oraz dla dzieci żydowskich, którą prowadził nauczyciel Baruch Miadowski. W 1828 roku w Szczytnie naukę podejmowało 259 dzieci, w tym 244 ewangelickich i 15 żydowskich, w 1832 roku uczniów w szczycieńskich szkołach było 287, natomiast trzy lata później - tylko 185, z czego 20 dzieci pochodziło z rodzin żydowskich. Niewątpliwy wpływ na taki spadek liczby uczącej się młodzieży miało podwyższenie opłat.

Wraz z początkiem lat trzydziestych XIX wieku dało się w szkołach zauważyć nasilającą się coraz bardziej akcję germanizacyjną w stosunku do dzieci i młodzieży z polskim pochodzeniem. Pod koniec lutego 1830 roku na ręce szczycieńskiego magistratu wpłynęła wydana przez Królewską Rejencję w Królewcu rezolucja, która wymagała, aby w każdej szkole przeznaczyć chociaż jedną, a gdzie byłoby to możliwe dwie i więcej godzin na zaznajomienie uczniów z językiem niemieckim.

Dwa lata później - 22 maja 1832 roku, po upadku Powstania Listopadowego - ta sama władza wydała następne rozporządzenie, w myśl którego w polskich szkołach na Mazurach należało poświęcić co najmniej osiem godzin tygodniowo na naukę języka niemieckiego. Jednakże najdalej w kierunku germanizacji poszła następna instrukcja, wydana 25 czerwca 1834 roku w Królewskiej Rejencji w Gąbinie. W jednym z jej pierwszych punktów czytamy ...wszyscy uczniowie bez wyjątku i względu na to, jakim językiem posługują się w domu, muszą otrzymywać i obowiązkowo się uczyć języka niemieckiego.

 

 

Podpis pod zdjęcie:

 

Częsty gość naszego miasta Fryderyk Wilhelm IV był ostatnim z Hohenzollernów i królów Prus, który biegle władał językiem polskim. Zdjęcie z 1847 roku.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama