Wtorek, 23 Kwiecień
Imieniny: Ilony, Jerzego, Wojciecha -

Reklama


Reklama

Cztery miesiące u Stephena Hawkinga (zdjęcia)


Wielki umysł zamknięty w zdeformowanym ciele. Tak najczęściej media opisywały Stephena Hawkinga, genialnego astrofizyka, i stawiały go w jednym rzędzie z Einsteinem. Okazuje się, że mieszkaniec naszego powiatu miał okazję go poznać. Świętował z nim nawet jego urodziny. Tadeusz Zawrotny z Lipowca rzadko o tym opowiada, ale „Tygodnikowi Szczytno” zdradził kilka szczegółów tej znajomości. - Dla mnie był to zwykły pracodawca – wspomina z uśmiechem. - Choć przyznam, że gdy dowiedziałem się, że będę dla niego pracował, to mnie trochę sparaliżowało.


  • Data:

Stephen Hawking, nieuleczalnie chory na ALS, potrzebował ciągłej opieki. To jednak nie przeszkodziło mu zostać jednym z najwybitniejszych naukowców naszych czasów. I żyć tak, jakby nie istniały żadne ograniczenia! Sam nie mógł ruszyć nawet głową. Ale o gwiazdach, czarnych dziurach i procesach zachodzących we wszechświecie wiedział więcej niż ktokolwiek inny.

 

 

Z czasem stał się prawdziwą gwiazdą w tej dziedzinie. Swoją pracą wniósł wiele zrozumienia w dziedziny astronomii, zajmujące się czarnymi dziurami i początkami stworzenia Wszechświata. Sławę przyniosły mu przede wszystkim jego publiczne wystąpienia oraz prace popularnonaukowe, a przede wszystkim książki, w tym głównie „Krótka historia czasu”. Pisał też książki dla dzieci, a nawet występował w filmach, m.in. w kultowych serialach: „Star Trek” czy „Teoria wielkiego podrywu”. Geniusz, ikona, współczesny Einstein, który zgłębiał tajemnice wszechświata, odszedł - 14 marca 2018 roku. Żył 76 lat.

Genialny naukowiec nie bał się śmierci. Martwił się raczej tym, że nie zdąży zrobić wszystkiego, co sobie zaplanował.

 

- Chciałbym jeszcze spróbować tak wielu rzeczy - mówił w swoich wywiadach. Ze świadomością, że może odejść w każdej chwili, żył ponad 55 lat od momentu zdiagnozowania u niego SLA, choroby, na którą zapadł między innymi ksiądz Andrzej Preuss, proboszcz parafii WNMP w Szczytnie.

 

 

Codzienność geniusza

 

- Było to dla mnie bardzo dziwne doświadczenie, bo Stephen był całkowicie sparaliżowany, funkcjonowała tylko jego głowa, a mimo to żył, jak zdrowy człowiek. Mówię o nim po imieniu, bo tak rozmawialiśmy, gdy u niego pracowałem. On zwracał się do mnie Ted – opowiada Tadeusz Zawrotny. - Rano śniadanie, obowiązkowa kawa, gazeta i pędził na uczelnię. Miał mnóstwo spotkań, wykładów, rozmów. Tego całkowitego paraliżu ciała właściwie nie dostrzegaliśmy. Owszem, musiał być karmiony przez osobę trzecią, kawę podawała mu łyżeczką jego asystentka. Mimo potężnego umysłu i zajmowania się wielkimi sprawami, interesował się też sprawami przyziemnymi. Na przykład osobiście wybierał kolor elewacji domu, na który ma być pomalowany. Żył i wielkimi sprawami i tymi przyziemnymi. Bez wątpienia wyjątkowa postać. Cieszył się każdym dniem. Zawsze powtarzał. „Pamiętajcie, zawsze patrzcie w górę, na gwiazdy, a nie pod nogi”.

 

Zawodowa droga do domu Hawkinga

 

Tadeusz Zawrotny to 55-letni mieszkaniec Lipowca. Prywatnie mąż wicewójt gminy Szczytno Ewy Zawrotnej. W czerwcu stuknie im 30 lat małżeństwa. Poznali się w 1987 roku w Szczytnie. I od tamtej pory są razem. Wychowali córkę.


Reklama

 

- W życiu imałem się wielu zajęć, ale wszystkie kręciły się wokół budowlanki – wspomina pan Tadeusz. - I to poszukiwanie pracy w pewnym momencie wywiodło mnie do Anglii, a dokładnie do Cambridge. To tam znajoma zadzwoniła do mnie, abym wymienił szybę w drzwiach u jej znajomej. Ona pracowała już wówczas u córki Stephena Hawkinga, o czym jeszcze oczywiście nie wiedziałem. Dopiero co przyjechałem do Anglii, słabo znałem język, ten kraj, więc poprosiłem 87-letniego znajomego Eryka, by zawiózł mnie pod wskazany adres. Zrobiłem swoją robotę i przyszło do rozliczenia. Nie miałem pojęcia, ile za tę usługę wziąć. Dostałem 70 funtów. Wydawało mi się, że to zbyt duża kwota za zwykłe wstawienie szyby. Oddałem 50 funtów. Okazało się, że była to córka Hawkinga, która poleciła mnie swojej mamie. Potem zapytała, czy mógłbym coś wykonać dla jej taty, którego zaciekawiło też to, że jestem z Polski. Stephen chciał, abym pomalował jego dom z zewnątrz.

 

Stresujące spotkanie z geniuszem

 

Pan Tadeusz został umówiony na oględziny domu. Już wówczas wiedział, że będzie pracował dla wielkiego naukowca.

 

- Był bardzo zestresowany – wspomina Ewa Zawrotna, żona pana Tadeusza. - Kilkakrotnie dzwonił, podpytywał, jak się ubrać, zachować. Ale wcale mu się nie dziwiłam, bo spotkanie z tak wielkim naukowcem to marzenie niejednej osoby.

 

Przy oglądaniu tomu był obecny sam Steven Hawking oraz jego prawa ręka pani John.

- Rozumieli się właściwie bez słów – wspomina pan Tadeusz. - Wystarczyło, że podpatrzyła na Stevena i już wiedziała, co chce.

Pan Tadeusz spodobał się naukowcowi i dostał pracę. - Miałem cały budynek pomalować sadolinem – wspomina. - Kolor mi się jednak nie podobał, więc z córką Stephena doszliśmy do wniosku, że kupimy kilka próbek farb, pomalujemy fragment i damy wybór Stevenowi. Nie wiedząc, co jest co, wybrał sadolin.

 

Rodzinne relacje i atmosfera

 

Pan Tadeusz pracował u Stevena Hawkinga przez cztery miesiące. - Stephen pracowników traktował jak przyjaciół – wspomina Tadeusz Zawrotny. - Przechodził z nimi na „ty”. Zdarzało się, że dyskutował, chciał poznać bliżej. Byłem nawet zaproszony na jego urodziny, potem po raz kolejny na urodziny jego wnuka. Był to naprawdę ciekawy czas dla mnie. Był to rok 2006. Dom naukowca zawsze tętnił życiem. Było dużo gości. Steven prywatnie nie miał zbyt wiele czasu, bo wciąż pracował, wygłaszał przemówienia, uczestniczył w badaniach naukowych NASA. Ale te drobne, codzienne rzeczy też miały dla niego znaczenie. Kiedyś przyszła do domu Hawkinga kartka pocztowa, okazało się, że z Polski. Poprosił mnie o jej odczytanie i przetłumaczenie. Były to pozdrowienia od mieszkanki Krakowa. Naprawdę bardzo się z nich ucieszył.

Reklama

 

Zaufanie i... kontrola

 

Gdy pan Tadeusz pracował dla Hawkinga ten był już całkowicie sparaliżowany. Mówił za niego też komputer.

 

- Ale nasze rozmowy przebiegały dość sprawnie – wspomina Zawrotny. - Był wyrozumiałym pracodawcą, ale nad wszystkim miał pełną kontrolę. Z takich ciekawostek powiem, że jak skończyłem malowanie domu, to wezwał specjalistę - dystrybutora sadolinu na Anglię, aby sprawdził, czy moja robota była wykonana profesjonalnie. Na szczęście dla mnie ten przedstawiciel powiedział, że pomalowałem dom jak należy, a nawet lepiej niż zaleca to jego firma (śmiech). Wówczas jeszcze bardziej zyskałem w oczach tego wielkiego naukowca. Miłe uczucie, gdy taka osoba cię docenia.

 

Życzliwość... rodzinna

 

Także Ewa Zawrotna miała szansę, by poznać Stephena Hawkinga, gdy odwiedziła swojego męża w Anglii. - Niestety, nie spotkaliśmy się, bo w tym czasie pan Steven był w USA, ale poznałam jego córkę Lucy i pierwszą żonę Jane – wspomina. - Mili, życzliwi ludzie. Na nasz przyjazd, bo jechałam z córką, była przygotowana nawet kolacja. Szampan, wino. Jadąc tam zastanawiałqm się, jaki można im podarować prezent. Kupiłam album najciekawszych miejsc w Polsce, było to wydanie dwujęzyczne, polskie i angielskie. Bardzo się z tego ucieszyli. Było naprawdę miło. Mimo barier językowych świetnie się bawiliśmy od godziny 17 do północy. Rozmawialiśmy po polsku, angielsku i rosyjsku. Mąż Jane - Jonathan otworzył nawet z tej okazji 50-letnie wino. Byłam pod ogromnym wrażeniem klasy tych ludzi. Przyjęli nas jak najlepszych przyjaciół...

 

Pamiątkowy odcisk palca

Pan Tadeusz ma mnóstwo wspólnych zdjęć ze Hawkingiem i jego rodziną. - Cenna jest dla mnie też książka, z dedykacją i autografem jego córki oraz Stevena – mówi. - Oczywiście, nie ma tam podpisu Stephena, ale jest za to jego odcisk palca. W ten sposób on rozdawał swoje autografy, bo choroba nie pozwała mu już pisać odręcznie. Jego rodzina i on pozwolili swoim pracownikom wniknąć w ich intymny świat. Czuliśmy się, jak członkowie tej rodziny. Było to naprawdę niezwykłe. Największe wrażenie, przez te cztery miesiące pracy, robiło na mnie to, że mimo tej ogromnej wiedzy, prestiżu, światowej sławy, był on normalnym człowiekiem, życzliwym dla innych. Żył codziennością, nie wywyższał się i cieszył drobnymi rzeczami. Idealny wzór do naśladowania, pokazujący jak doświadczać radości życia.

 



Komentarze do artykułu

1234

rzadko o tym opowiada XD

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama