Wtorek, 16 Kwiecień
Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina -

Reklama


Reklama

Życie w tęczowych barwach


Częściowa utrata wzroku uratowała mi życie. Nie widzę na jedno i częściowo na drugie oko, ale najważniejsze, że żyję. Teraz patrzę na świat sercem – mówi Dorota Koziatek, kobieta która wygrała walkę z nowotworem.

  • Data:

Częściowa utrata wzroku uratowała mi życie. Nie widzę na jedno i częściowo na drugie oko, ale najważniejsze, że żyję. Teraz patrzę na świat sercem – mówi Dorota Koziatek, kobieta która wygrała walkę z nowotworem.

Nie umrę bez walki

- Wszystko zaczęło się, gdy byłam w klasie maturalnej. Pogarszał mi się wzrok, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę walczyła nie tylko o to, aby móc patrzeć, ale także o to, by nie umrzeć – mówi kobieta.19-letnia wówczas pani Dorota została skierowana najpierw do okulisty, a potem na badania na neurologię. - Nie podejrzewałam, że dzieje się ze mną coś niedobrego, rodzice uspokajali mnie, że na okulistyce nie ma miejsc, dlatego muszę iść na inny oddział – wspomina. - Nie chcieli, bym poznała prawdę, bo paraliżowała ich myśl, że się poddam, gdy usłyszę, że mam guza mózgu. Szczególnie, że lekarz powiedział im, że pojawiłam się w szpitalu w ostatniej chwili.

Dopiero po drugiej operacji rodzice wyznali dziewczynie, że ma nowotwór mózgu i nie chodzi już tylko o jej wzrok. Po trzecim zabiegu przyszedł czas na naświetlanie i chemię. - To był dla mnie szok – mówi kobieta. Na szczęście miała ogromne wsparcie bliskich, którzy towarzyszyli jej w ciężkich chwilach.


Reklama

Starej Doroty już nie ma

Szpitale stały się niemal jej drugim domem, ale przez cały ten okres byli przy niej przyjaciele i rodzina. Odwiedzali ją codziennie spędzając z nią czas. Nawet specjalnie dla niej zorganizowali studniówkę w szpitalnej świetlicy. - To była najlepsza niespodzianka, jaką kiedykolwiek ktoś mi zrobił. Wszystko zaplanowali. Tańczyłam nawet poloneza. Muszę przyznać, że takiej kreacji jak ja na pewno nikt nie miał: piżama, szlafrok i kapcie – opowiada z uśmiechem kobieta. Jak dodaje przyjaciele trwali i wciąż są przy niej, choć ona sama nie może prowadzić takiego życia jak inni. - Początkowo często patrzyłam przez okno i widziałam ludzi, którzy gnają do pracy, swoich codziennych zajęć i obowiązków i też tak chciałam. Jednak los przygotował dla mnie inny scenariusz, nie pozostało mi nic innego jak się z tym pogodzić. Nigdy jednak nie przemawiała przeze mnie zazdrość. Cieszyłam się tym, co mam. Wiadomo, że czasem miałam gorszy dzień i nad moją głową pojawiały się czarne chmury, ale wtedy z pomocą przybywali przyjaciele – mówi. Jak dodaje stara się skupiać na rzeczach pozytywnych. - Owszem, straciłam wzrok na jednym oku, na drugie widzę tylko częściowo, ale oddycham, czuję... Takie niby zwykle czynności, a sprawiają wiele radości. Nie jestem już tą samą Dorotą, tamta odeszła wraz z nowotworem, ale narodziła się druga, równie fajna – mówi z uśmiechem Koziatek.

Reklama

Mój mały cud

Kiedyś pani Dorota była energiczna i jak sama mówi wszędzie było jej pełno. Teraz jest spokojniejsza, ale wciąż pozostała jej pogoda ducha. - Jestem bardziej wrażliwa na otaczający świat. Tworzę sercem, a nie umysłem – mówi. Od 1995 roku zaczęła pisać wiersze, w których opisuje swoje przeżycia. Porusza również tematy społeczne, które wywołują w niej duże emocje. Jej utwory można znaleźćw tomiku pod tytułem "Spod przymkniętych powiek tęczy". - Jest to zbiór poezji i prozy stworzonej przez podopiecznych Warsztatów Terapii Zajęciowej w Szczytnie – tłumaczy. Natomiast tytuł książki został wymyślony przez nią. - Kiedy po trzeciej operacji zdjęto mi opatrunki jedną z pierwszych rzeczy, które zobaczyłam była tęcza. W życiu nie widziałam piękniejszego zjawiska. To było dla mnie coś cudownego. Cud jak ten, że dałam śmierci pstryczka w nos – wspomina Koziatek.

Patrycja Woźniak

fot. Patrycja Woźniak



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama