Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

Złodziej na wolności


Tadeusz Sadłowski nie wierzy w sprawiedliwość, przynajmniej nie spodziewa się jej po szczycieńskich organach ścigania. – Okradziono mnie, złodziej został złapany, a sprawę umorzono. Straciłem przez to sporo pieniędzy – mówi mężczyzna. – Kiedy się odwołałem, sąd odmówił przyjęcia...


  • Data:

Tadeusz Sadłowski nie wierzy w sprawiedliwość, przynajmniej nie spodziewa się jej po szczycieńskich organach ścigania. – Okradziono mnie, złodziej został złapany, a sprawę umorzono. Straciłem przez to sporo pieniędzy – mówi mężczyzna. – Kiedy się odwołałem, sąd odmówił przyjęcia zażalenia, bo przekroczyłem 7-dniowy termin – dodaje.

Dwa lata temu, we wrześniu, z garażu na podwórku Tadeusza Sadłowskiego młody złodziej ukradł nowy motocykl, kask, silnik elektryczny i pompę do wody. – Podjechali samochodem i zanim zdążyłem wybiec złodziej już odjeżdżał moim motorem, resztę rzeczy zabrali samochodem – wspomina. – W ten sposób straciłem około 5,5 tys. – dodaje.

O fali kradzieży z tamtego okresu czasu pisaliśmy także na łamach „Tygodnika Szczytno”. W jednym z artykułów dotyczących włamania do gospodarstwa na terenie gminy Rozogi właścicielowi udało się złapać złodzieja. Jak się później okazało, w Wilamowie sprawca jako środek transportu używał motor wcześniej skradziony Tadeuszowi Sadłowskiemu. – To mój znajomy, więc od razu rozpoznał motocykl i zwrócił mi go – mówi Sadłowski. – Był zniszczony, cały podrapany i powgniatany, wiele trzeba było naprawić, a reszty rzeczy do tej pory nie odzyskałem – dodaje.


Reklama

Mimo wszystko policja całą sprawę widziała inaczej. – Dochodzenie umorzono z powodu niewykrycia sprawcy, a kradzież w piśmie uznano za krótkotrwałe użycie i uznano, że czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego – żali się mężczyzna. – Oczywiście od razu złożyłem zażalenie – dodaje.

Jednak zażalenie zostało oddalone z powodu nie dotrzymania 7-dniowego terminu. W międzyczasie pan Tadeusz nie przebywał w domu, a pisma dostarczone uważa się również za doręczone, potem chorował i również sprawami nie mógł się zająć. I tak upłynął kolejny rok. – Nie wiem już, co mam robić, zdrowie nie pozwala mi walczyć o sprawiedliwość, a nikt mnie w tym nie może wyręczyć, myślę, że to policja i sądy sami powinni to wszystko ogarnąć, bo przecież chodzi o sprawiedliwość – kwituje.

Jednak do „ogarnięcia” sprawy nikt się nie kwapił i nie kwapi, bo i nie bardzo może. Dla organów ścigania sprawa jest jasna – pan Tadeusz nie wniósł zażalenia w wymaganym terminie, poza tym nie można było się z nim skontaktować. To przerwało urzędniczą machinę. Wygląda na to, że tylko złodziej nie może mieć do nikogo pretensji – bo on akurat na skostniałych procedurach skorzystał.

Reklama

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama