Piątek, 29 Marca
Imieniny: Marka, Wiktoryny, Zenona -

Reklama


Reklama

Współczesny rycerz niczym Robin Hood


Grzegorza Drężka pod kątem współczesnego jego wyglądu znają współpracownicy, przyjaciele i rodzina. Pozostali, nawet jeśli posiadają wystarczającą wiedzę o jego istnieniu i działalności, na ulicy go nie pozdrowią, bo... nie rozpoznają.


  • Data:

Grzegorz bowiem publicznie ukrywa się za przyłbicą, i to dosłownie. Może nie jest on twórcą odrodzenia w Szczytnie rycerskich chorągwi, ale dzięki niemu od lat to miejscowe rycerstwo ma się całkiem nieźle. A że Grzegorz biegle włada nie tylko mieczem, ale też strzelać z łuku potrafi, to mamy o czym rozmawiać.

 

 

Nie pochodzisz ze Szczytna?

 

Urodzeniem – nie. Z Bartoszyc. Tam skutecznie wyedukowałem się w pierwszej klasie podstawówki i wtedy rodzina przeniosła do Szczytna, za lepsza pracą, możliwością wybudowania własnego domu. Tata pracował w Kombinacie Rolnym „Mazury”, a wtedy te „obrzydliwe kołchozy” czasem nie okazywały się takie „obrzydliwe” i dawały rozwinąć skrzydła. Reszta podstawówki w Szczytnie, tu ogólniak i w tym samym czasie też szkoły muzyczne. Dokładniej, to zacząłem ogólniak i średnią muzyczną w Olsztynie, ale okoliczności rodzinne sprawiły, że musiałem wrócić na łono rodziny, więc ogólniak kończyłem już w Szczytnie.

 

Szkoły muzyczne... To już rozumiem, skąd w tobie twórcze zainteresowania, bo – zdaje się – ujawniły się zanim zostałeś rycerzem?

 

Być może masz rację. Gdy wróciłem na nauki do Szczytna „wplątałem” się w różną dodatkową działalność. Byłem harcerzem, co bardzo mile wspominam i sobie chwalę, działałem w LOK-u i uzyskałem uprawnienia sędziego strzelectwa sportowego, ale przede wszystkim tańczyłem w zespole ANEX, który wówczas istniał i aktywnie działał w Miejskim Domu Kultury. To była naprawdę świetna formacja, która – można powiedzieć – wychowała sporą liczbę młodych ludzi.

 

Od muzyki do tańca niby niedaleko, ale jednak różnica jest. Czemu nie poświęciłeś się muzyce, nawet jeśli nie dane ci było ukończyć średniej szkoły muzycznej?

 

Może dlatego, że uczyłem się grać na pianinie, na akordeonie, a nawet na oboju, ot – prawie człowiek orkiestra. Ktoś kiedyś jednak powiedział, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, więc mistrzem nie byłem. A taniec? Akurat, gdy wróciłem do Szczytna, Andrzej Materna zaczął tworzyć ten zespół. To było coś nowego, coś nieznanego, więc chętnie się zapisałem, by to nowe poznać. Poznałem nie tylko sam taniec współczesny, poznałem fantastycznych ludzi, kapitalną atmosferę i nie wiem czy coś takiego może się gdziekolwiek powtórzyć. Ale szanse są. W MDK-u mówimy coraz częściej o reaktywacji ANEX-u, a poza tym staram się, by podobne klimaty obejmowały prowadzoną przeze mnie pracownię rycerską.

 

I tak przechodzimy do – jak mówią złośliwi - „zakutych łbów”. Jak zostałeś rycerzem?

 

To duża zasługa harcerstwa. Byłem w drużynie, która była prowadzona apolitycznie, ale za to ze wszystkimi, najchlubniejszymi prawidłami skautingu. Miałem też wspaniałych nauczycieli historii: pana Ostaszewskiego w podstawówce i panią Lompertę w ogólniaku, a przy takich pedagogach nie dało się nie polubić historii. I jak się te harcerskie idee: honoru, odwagi, braterstwa itp. połączyło z historią, to z tej krzyżówki musiało wyjść rycerstwo.

 

Zaczynałeś z Michałem Grzymysławskim, który dawno temu pierwszą drużynę rycerską powołał?

 

Niestety nie. Akurat wtedy wyjechałem do pracy za granicę. Byłem sympatykiem ich działań na odległość. Wróciłem z Niemiec, byłem w armii w Bydgoszczy i tam, bodaj w 1994 roku, nawiązałem pierwsze kontakty z przedstawicielami odrodzonego polskiego rycerstwa. Tam też zostałem awansowany. Przestałem być giermkiem, a zostałem pasowany na rycerza. Te kontakty z czasem zanikły, ale bakcyl we mnie został. Przez jakiś czas uzupełniałem rycerskimi elementami różne imprezy organizowane przez przyjaciół i znajomych, zacząłem też uczestniczyć w działaniach komercyjnych – pokazach walk.


Reklama

 

I to wszystko stanowiło drogę do utworzenia w Szczytnie...

 

...34 Chorągwii Komturii i Miasta Szczytno.

 

 

WOW. Brzmi strasznie poważnie.

 

Najpierw było bardziej, powiedzmy, pospolicie: Drużyna Łucznicza Szczytno. Ale mimo tej pospolitej nazwy i tak byliśmy ewenementem na kraj, bo w składzie drużyny była wyłącznie młodzież szkół podstawowych i gimnazjów. W dość krótkim czasie po powstaniu zakwalifikowaliśmy się do udziału w takiej dużej imprezie: Europejskim Turnieju Walk Bojowych w Byczynie. Nie było łatwo, bo decyzyjni mieli wątpliwości: że świeża grupa, że dzieci. Ale pojechaliśmy. Bez strojów jakichś sensownych, jak na łuczników przystało, bez sprzętu oprócz łuków tradycyjnych, które na szczęście MDK już dla nas zakupił. A na miejscu zostaliśmy ogółowi czyli około 800 ludziom świetnie epokowo odzianym przedstawieni jako „przyszłość aktualnych odtwórców historycznych”. W ten sposób kasztelan wydarzenia napomniał tych wyśmienitych wojów, iż z naszej „cywil-bandy” mają się nie śmiać. I tak to się zaczęło.

 

To w końcu jesteście rycerzami czy łucznikami?

 

To dość skomplikowane. Rycerzem jest tylko ta osoba, która została nań pasowana, jak ja w Bydgoszczy. W Szczytnie poza mną rycerskie szlify ma jeszcze tylko Paweł Książek. Pozostali członkowie drużyny są jeszcze za młodzi, chociaż niektórzy już się do rycerskiej roli przygotowują i ćwiczą walki wręcz, głównie mieczem. Bo właśnie prawo do uczestniczenia w takich walkach, na miecze czy topory, w pełnym rynsztunku, jest podstawowym przywilejem rycerza, który dodatkowo musi być pełnoletni.

 

Powszechnie łucznik z rycerzem się za bardzo nie kojarzy, bardziej z Robin Hoodem, chociaż – z drugiej strony - sir Robin rycerzem był...

 

I to błędny brak skojarzeń, bo oddziały łuczników były bardzo ważną częścią średniowiecznego wojska. Uczestniczyły w najważniejszych bitwach, podczas których były szczególnie chronione, za oddziałami wojsk piechoty, za wzgórzami itp. Dziś to znaczenie łucznictwa też się odradza. Nie ma już chyba jakichś ważnych turniejów i pokazów bez udziału łuczników, więc nie brakuje nam okazji do prezentowania naszych umiejętności.

 

Ostatnio taka prezentacja była sporym sukcesem...

 

Niewątpliwie piąte miejsce naszej drużyny na Mistrzostwach Polski to duże osiągnięcie, a pamiętać trzeba, że wciąż jesteśmy absolutnymi amatorami i pokonaliśmy sporą grupę zawodowców. To bardzo motywujący sukces.

 

Jak liczna jest drużyna i czy przybywa chętnych do udziału w zajęciach?

 

W zajęciach dość regularnie uczestniczy dwadzieścia osób, z których piętnaście to już średniowieczni łucznicy w całej okazałości, głównie pod względem stroju. Do ciuchów się odwołuję już po raz kolejny, ale wbrew pozorom to bardzo ważne. Skoro bowiem podczas pokazów naszym zadaniem jest oddanie klimatu tamtej epoki, to odpowiedni strój jest nieodzowny i musi spełniać określone wymogi, np. jeśli chodzi o tkaniny: tylko wełna, len i jedwab. Elany czy innego kretonu przecież w średniowieczu nie było. Dodam, że takie pełne wyposażenie łucznika w odpowiedni strój i łuk to koszt około 2,5 tysiąca złotych. Tych dwadzieścia osób to mniej więcej stała liczba członków zespołu. Co roku kilku łuczników czy innych tzw. odtwórców historii kończy szkołę średnią, wyjeżdża na studia i tam włączają się w podobne grupy, a zwykle są. Ale i co roku przybywają nowi chętni.

 

Reklama

Mówisz: odtwórców historii. O co w tym chodzi?

 

Bo to jest właściwie jakby głównym polem działania drużyny. W swoim gronie mamy i ciurę obozowego, i damę dworu, i giermka czy obozowego kucharza. Jednym słowem możemy praktycznie wystawić - odtworzyć cały obóz, będący zapleczem komtura krzyżackiego podczas jego podróży czy wyprawy wojennej. I to, że taki obóz możemy już stworzyć, spowodowało, że z drużyny łuczniczej staliśmy się Chorągwią Komturii i Miasta Szczytno. Naszą epokową specjalnością jest przełom XIV i XV wieku czyli okres krzyżackiej dominacji na naszym terenie.

 

Czyli na – nazwijmy to – rycerskie przyporządkowanie wpływ ma teren, na którym drużyna działa. Prezentujecie się więc na pokazach i turniejach jako wraża armia krzyżacka. Czy w bitwie pod Grunwaldem też?

 

Tam nie. Z jednej strony dlatego, że członkowie naszej drużyny są jeszcze za młodzi, z drugiej – nie mam najlepszego zdania o kulisach organizacji akurat tej inscenizacji, więc z młodzieżą tam nie pojadę. Ale w innych różnych inscenizacjach historycznych uczestniczymy chętnie i często. Na przykład w „bitwie pod Wopławkami” - nieopodal Kętrzyna. Mało znana to historyczna bitwa, a jak na ówczesne czasy potężna. Tam 6-tysięczna armia litewska została rozgromiona przez niespełna tysięczny oddział krzyżacki. Prezentowaliśmy się w Malborku, we Fromborku, co roku rozbijamy obóz w Nidzicy podczas organizowanego tam turnieju rycerskiego i inscenizacji zdobycia zamku.

 

Historyczne inscenizacje cieszą się dużym zainteresowaniem. To zwykle duża atrakcja turystyczna. Czy planowaliście bądź planujecie coś takiego zrealizować w Szczytnie?

 

Plany są. Dopiero od roku zacząłem nad tym poważnie myśleć, bo dopiero od roku w otoczeniu naszej drużyny jest już grupa dorosłych pasjonatów, którzy mogą pomóc przy organizacji takiego wydarzenia. Tylko przy udziale młodzieży było to niewykonalne.

 

Co by to miało być?

 

Jeszcze pełnego scenariusza nie ma. Trzy lata temu przygotowaliśmy takie – powiedzmy – preludium, w postaci krótkiego ataku na zamek. Obecnie jesteśmy już w strukturach Grunwaldzkiej Akademii Miecza, a to daje nam możliwość szerokiej współpracy z innymi grupami i zaproszenie do udziału w takiej inscenizacji większej liczby rycerzy. Rewitalizacja zamkowych ruin, jeśli zostanie zrealizowana, w znakomity sposób poszerzy możliwości inscenizacyjne, wzrośnie widowiskowość przedsięwzięcia. Oczywiście, jeśli pozostaniemy przy obronie zamku, będzie to obrona udana. Nie będziemy aż tak realistyczni, by tę budowlę spalić, jak to miało miejsce w historycznej rzeczywistości.

 

Co sprawia, że młodzi ludzie, ale i dorośli też, a nawet baaardzo dorośli, tak chętnie oddają się rycerskim zabawom?

 

Na pewno uwielbienie historii, tej najdawniejszej, którą trudno zakłamać, bo też i już nikomu na tym nie zależy. To także doskonała forma oderwania się od codzienności, powrotu do młodzieńczych lat spędzanych przy ognisku, przy jakimś kociołku, w warunkach, które można by nazwać prymitywnymi, ale tu nie chodzi o wygodę, a na trudy się nie patrzy. To po prostu absolutnie niepowtarzalny klimat, taki cudnie średniowieczny. I to przyciąga też młodzież, której zbrzydły wygody codzienności, która chce się nauczyć robić coś sama, bez pomocy byle jakiego elektrycznego urządzenia. „Starzy” harcerze to znają, młodzi ludzie nie mieli okazji. Rycerstwo im tę okazję daje.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama