Piątek, 26 Kwiecień
Imieniny: Marii, Marzeny, Ryszarda -

Reklama


Reklama

Piechur – pielgrzym z Leman


Pokonał kilka tysięcy kilometrów. Sławomir Dumalewski podkreśla, że o tę ofiarę w postaci pielgrzymki prosił go sam Bóg, zsyłając wiele najróżniejszych znaków. Choroba znajomego była też dobrą intencją.


  • Data:

Zawodowy kierowca nigdy nie chodził pieszo więcej niż pięć kilometrów, np. z Leman, gdzie mieszka, do Szczytna. Wiedziony ogromną, wewnętrzną potrzebą, wyruszył w nieznane.

 

 

Skąd pomysł na taką trasę pieszą?

 

 

Punktem docelowym było Santiago de Compostella. Nie chciałem tam iść. Ale dostałem propozycję nie do odrzucenia, od Pana Boga.

 

Jak?!

 

Czytałem biblię i niektóre jej frazy odbierałem tak, jakby były skierowane bezpośrednio do mnie i wciąż się natykałem na nazwę tego hiszpańskiego sanktuarium. I to właśnie odbierałem jako boży nakaz czy może prośbę. Czułem, że otrzymuję jakieś sygnały, że powinienem coś zrobić. Jakiś czas trwało, zanim zrozumiałem – co to ma być, ale też nie było mi łatwo się zdecydować. Opierałem się dwa lata. W końcu jednak musiałem wyruszyć. Mojej wyprawie towarzyszyła też ludzka intencja. Rok wcześniej odwiedziłem znajomego i okazało się, że jest on chory na raka. A ponieważ myśl o pielgrzymce już się wtedy pojawiała, obiecałem mu, że odbędę ją także w jego intencji, by powrócił do zdrowia. I rok później ruszyłem w drogę.

 

Znajomy żyje?

 

Niestety, zmarł. Była z niego niepokorna dusza, ale tuż przed śmiercią pogodził się z Bogiem. Wyspowiadał się i zmarł. Odszedł, ale i tak uważam, że moje modlitwy i intencja zostały wysłuchane. Wierzę, że nasze życie na ziemi kończy się tylko pozornie i wierzę, że pomogłem znajomemu przejść przez niebieską bramę, do drugiego, lepszego świata.

 

Jak długa była trasa?

 

Zrobiłem 3,3 tysiąca kilometrów. Chciałem iść przez Czechy, ale na rogatkach Wrocławia spotkałem znajomego, którego bardzo dawno nie widziałem. Przyjaciela, który przeżywał akurat trudne rodzinne chwile. Prosił, bym z nim przez Czechy pojechał, byśmy spędzili razem trochę czasu, porozmawiali... Potrzebował tego, więc się zgodziłem. Ale też to spowodowało, że zahaczyłem też o Fatimę, bo nadrobiłem w sumie 10 dni i dzięki temu spotkałem na trasie ludzi, których, gdybym szedł zgodnie z planem, nie miałbym okazji spotkać i poznać. A były to osoby, z których poznania bardzo się cieszę.


Reklama

 

Co było szczególnego w tym gronie?

 

Obracam się w środowisku kierowców, a spotkałem ludzi zupełnie innej profesji. Na przykład dwóch pisarzy. Jeden z nich, pan Tadeusz, to wyjątkowy człowiek. Gdy się poznaliśmy miał 74 lata, i odbywał tę pielgrzymkę już jedenasty raz.

 

Jak długo pan szedł?

 

Wyszedłem 22 czerwca tego roku, w Santiago de Compostella byłem 2 października, w Fatimie – dzień później. W Santiago poznałem człowieka, który miał już tam samochód. Z nim pojechałem do Fatimy, a później razem wróciliśmy do Polski. Szedłem sześć dni w tygodniu poza niedzielami. W te dni odpoczywałem. Może dlatego udało mi się pokonać tę trasę i dojść do celu.

 

Jak mieszkańcy poszczególnych krajów traktują Polaków, pielgrzymów?

 

Spotykałem się głównie z życzliwością. Może odrobinę mniejszą ze strony Hiszpanów, ale oni chyba już mają dość wędrowców, bo szlakiem św. Jakuba rocznie może i z milion ludzi przechodzi. Różnie też zachowują się sami pielgrzymi. Spora ich część idzie kilka godzin, a tuż po południu robi postój: pub, piwko... Rano szły całe grupy, przygodnie zebrane, później zaczynały się one przerzedzać, a wieczorem, o 18 czy później, zwykle szedłem już sam. I wtedy Hiszpanie, widać było po minach, gestach, uśmiechach, odnosili się z szacunkiem, widzieli, że naprawdę jestem pielgrzymem, a nie turystą.

 

Dla człowieka, który większą część życia spędza za kierownicą wielkiego tira, piesza wędrówka, i to tak długa, była czymś prawie abstrakcyjnym...

 

Trochę tak. Poczułem, jak to jest być pieszym. Wiele zobaczyłem i zrozumiałem. I wiem na pewno, że teraz, jako kierowca, będę pieszych na drodze traktował inaczej.

 

Na czym to będzie polegało?

 

Przyznam szczerze, że dotychczas nie byłem wystarczająco uważny, ostrożny i to właśnie odczułem na własnej skórze, na drodze. Najgorzej było w Polsce i w Niemczech. Tam tiry, ale i inne samochody, wymijały pieszego niemal się o niego ocierając. Zwyczajnie się bałem. Wielokrotnie uskakiwałem poza pobocze, w przydrożny rów. I wtedy zrozumiałem, co czują piesi, kiedy na drodze, zbyt blisko wyprzedza ich wielki samochód. Postanowiłem, że teraz, gdy będę jechał i przed sobą dostrzegę pieszego, wyminę go szerokim łukiem. A jeśli nie będzie takiej możliwości, to się zatrzymam i na tę możliwość poczekam. Tak się na przykład zachowują kierowcy ciężarówek we Francji. Wielki szacunek dla nich.

Reklama

 

Ile lat jest pan kierowcą zawodowym?

 

Trzydzieści. Trzeba było pielgrzymki i wielu pieszych kilometrów, bym zrozumiał, co czuje pieszy czy rowerzysta na drodze. Nikomu, oczywiście, nigdy nie zrobiłem krzywdy, nie miałem wypadku czy czegoś takiego. Ale to nie tylko w tym rzecz, ale w strachu, z jakim piesi poruszają się po ruchliwych drogach. Zrozumiałem, że my, kierowcy, musimy tak jeździć, by piechurzy i rowerzyści czuli się na tej drodze bezpieczni.

 

 

Jeszcze jakąś naukę uzyskał pan podczas wędrówki?

 

Droga pozwoliła zweryfikować szereg stereotypów dotyczących innych nacji. Na przykład Niemcy, z którymi mamy przecież zakodowany chyba w genach, konflikt historyczny, okazali się życzliwi, w żaden sposób nie odczułem jakiejś negacji z ich strony tylko dlatego, że jestem Polakiem. Ale najważniejsze jest to, że przewartościowało mi się życie, zmieniły priorytety. Na pierwszym miejscu, w mojej gradacji, stoi Bóg, na drugim człowiek, a cała reszta jest już mniej ważna. Pogoń za kasą, walka o przetrwanie – zmieniły swoją pozycję, spadły na dalszy plan. Zrozumiałem, że ogromną uwagę przywiązywałem, wielu ludzi to robi, do rzeczy, na które nie miałem żadnego wpływu. Przejmowałem się nimi, martwiłem, chociaż i tak nie mogłem niczego zmienić. Żyłem w biegu, goniąc za rzeczami, które same w sobie nie mają wartości. Tu, na ziemi, wartością jest człowiek. Zyskałem jakby „trzecie oczy”, inaczej patrzę, inaczej widzę. Już wiem, że nie należy oceniać ludzi pochopnie, przez pryzmat samego siebie, że trzeba starać się zrozumieć, poznać i najlepiej – w ogóle nie osądzać.

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Ochmam nikogo nie zmieni, to Kosmita, a robotę ktoś musi robić. Chyba że ludzie sami zaczną uciekać przed Kurczakami, wszyscy ich przecież dobrze znają. Współczuję panu. Zobaczy pan co to samorząd szczycieński

    Do mieszkaniec szczytna


    2024-04-24 14:13:07
  • Przełom czy zastój? Losy obwodnicy Szczytna wciąż niepewne
    Wybrano najdroższy, bo najdłuższy wariant

    Gabi


    2024-04-24 13:36:37
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Gratulacje Panie Grzegorzu ludzie Panu zaufali i czekają na realizację obietnic. Ja nie ukrywam że czekam na Pana obietnicę i moim zdaniem jest to najprostsze do zrealizowania a chodzi mi o to że obiecał że dzieci dojeżdżające do szkoły w Rozogach będą jeździły autobusami bezpiecznymi , w cieple i komforcie . Także proszę o tym pamiętać ponieważ nie długo przetargi na dowóz dzieci do szkół i przedszkoli .Niech ogłaszający przetarg zaznaczy że autobusu nie mogą być starsze niż np .5 lat i spełniać określone warunki i będzie dobrze . Zresztą myślę że nie trzeba Pana pouczać , Życzę samych sukcesów

    Ala


    2024-04-24 13:09:32
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Dobrze się stało, ze pan Mańkowski ustapił ze stanowiska, niestety obawiam sie, ze nowy burmistrz ulegnie swoim partyjnym kolegom i po zmianach personalnych w Urzędzie Miasta i podległych placówkach zacznie obsadzać czlonków rodzin tychże kolegów. Ponieważ jest to niezgodne ze standardami ugrupowania KO, jeżeli stanowiska te obejmą członkowie rodzin Kijewskich, Furczaków czy Chmielińskich zgłoszę ten fakt do władz centralnych z prośbą o wyciagnięcie konsekwencji. Wolalabym żeby nie nastapila taka konieczność.

    mieszkaniec Szczytna


    2024-04-24 11:06:09
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Admin czyżby uwaga o posprzątaniu po sobie przez Pana Mańkowskiego była zbyt drastyczna do publikacji? Pewnie ciekawsza była by informacja o kradzieży banerów?

    Tor


    2024-04-24 11:01:26
  • Rozdział zamknięty. Cezary Łachmański o pożegnaniu z urzędem burmistrza
    Zastępca skarbnika z gminy niech powie co z tą działką 1,5 ha sprzedaną za 380000 zł. pod budowę zakładu pracy domów modułowych ?!

    Jurgi6


    2024-04-24 10:46:06
  • Stefan Ochman nowym burmistrzem Szczytna (zdjęcia)
    Czekamy na PO spadochroniarzy. Świerzość i młodosc. Porozumienie. Tor wyścigowy, oj będzie pięknie w Szczytnie. I ... kiedy PO zaczyna w Szczytnie kampanię do UE ? Bo kasy .. to nie ma i nie będzie .

    Mały


    2024-04-24 10:38:20
  • Grzegorz Kaczmarczyk nowym wójtem gminy Rozogi. Jakie ma plany? Kto pomagał mu w kampanii?
    Nowy wójt mówi o ścieżkach rowerowych wszyscy chwalą a jak poprzedni Wójt mówił o ścieżkach przed swoją kampanią wszyscy byli przeciw bo nie potrzebne. Turystyka, wiadono bo żona prowadzi biznes i nowi klienci się przydadzą. Co do księdza wiadomo, że pomógł a. Jakby nie było zmiana na ogromny minus.

    Dżoana


    2024-04-24 04:22:37
  • Pamięć i hołd. Szczytno oddało cześć ofiarom zbrodni katyńskiej
    A o tych co zginęli w katastrofie smoleńskiej nic !!!

    Wstyd i hańba.


    2024-04-23 15:49:52
  • Worek pełen zmian — jak prosta inicjatywa może oczyścić świat (zdjęcia)
    Piękna inicjatywa. Gratulacje. Praktycznie co tydzień po treningu wychodzę z lasu z workiem śmieci. Moim nieodzownym wyposażeniem stał się worek na śmieci i rękawiczki. Smutne jest to, że trzeba po KIMŚ sprzątać w czasach kiedy tak wiele mówi się o dbaniu o naszą planetę.

    Mad_ek


    2024-04-23 15:08:50

Reklama