Czwartek, 28 Marca
Imieniny: Anieli, Kasrota, Soni -

Reklama


Reklama

Na ziemi, pod wodą, na wodzie i w śniegu


Przedsiębiorca, społecznik, pasjonat – trudno ocenić, czy w przypadku Dariusza Hodkowskiego ta kolejność jest właściwa. Z pewnością można by jego pasjami i działalnością, nie tylko zawodową, obdzielić kilka mniej aktywnych osób. Jak znajduje jeszcze czas, by z rodziną wybrać się na narty czy wpaść do pubu na koncert – tego właśnie spró...


  • Data:

Przedsiębiorca, społecznik, pasjonat – trudno ocenić, czy w przypadku Dariusza Hodkowskiego ta kolejność jest właściwa. Z pewnością można by jego pasjami i działalnością, nie tylko zawodową, obdzielić kilka mniej aktywnych osób. Jak znajduje jeszcze czas, by z rodziną wybrać się na narty czy wpaść do pubu na koncert – tego właśnie spróbuję się dowiedzieć.

Rodowity szczytnian z ciebie?

Połowicznie. Urodziłem się w Szczytnie, ale w czasie, gdy rodzice mieszkali w Lemanach, jestem więc taki bardziej miejsko-gminny, bo w Szczytnie najpierw pokończyłem szkoły, a później w Olsztynie. W Technikum Kolejowym uczyłem się, jak zostać maszynistą. W latach 80. oni zarabiali solidne pieniądze i dlatego tak wybrałem.

Czyli kierunek na „mieć kasę” towarzyszył ci od dawna?

Chyba od przedszkola. Pierwsze swoje pieniądze zarobiłem, jak miałem 7 lat. Wyrywałem chwasty na pegeerowskich polach i mi za to zapłacili. Jak to było możliwe, do dziś nie wiem, ale tak się stało. Za te pierwsze swoje pieniądze kupiłem sobie wyprawkę do szkoły, do pierwszej klasy. Nie wiem też, czy wtedy były na ten cel dawane jakieś pieniądze od „władzy”, jak dziś. Ja sobie po prostu na książki zarobiłem.

Czemu nie zostałeś maszynistą?

Bo w czasie, gdy się jeszcze uczyłem okazało się, że popłatniejszym zawodem będzie instalatorstwo hydrauliczne. Szkołę skończyłem, co prawda, ale do lokomotywy, ani innego elektrowozu nie wsiadłem. Już w czasie szkoły zacząłem pracować w prywatnym zakładzie i uczyć się instalatorstwa. Pracy było mnóstwo, bo wtedy bardzo wiele domów nie miało jeszcze instalacji wodnej ani centralnego ogrzewania.

I zanim się rozpędziłeś, to wzięli do wojska...

Jak każdego prawie 19-latka. Zanim nałożyłem mundur, w ramach przygotowania wojskowego, ze skierowania WKU, zrobiłem różne uprawnienia, w tym prawo jazdy na samochody ciężarowe.  A że szło mi na tym kursie bardzo dobrze, to miałem prawo wybrać jednostkę. Opcji było dużo:  Szczecin, Stargard Szczeciński i na koniec Elbląg.  Ten ostatni był najbliżej domu, więc wybór był oczywisty.  Rzecz jasna, była to jednostka wojsk zmechanizowanych. Moje zacięcie techniczne i umiejętności dały o sobie znać, więc po pół roku zwykłej służby zostałem skierowany na szkolenie, przygotowujące do udziału w wojskowych misjach specjalnych.

No właśnie, podobno byłeś w siłach zbrojnych ONZ?

Pojechałem w ramach korpusu ONZ, na wzgórza Golan, na pogranicze izraelsko-syryjskie. Wtedy były to misje półroczne. Początkowo jeździłem ciężkimi ciężarówkami z zaopatrzeniem, później byłem kierowcą dowódcy. ONZ sowicie opłacał korpusy pokojowe, a np. wyjazdy w teren tzw. zwiększonego ryzyka, były dodatkowo premiowane. Dość wspomnieć, że taka jedna jazda w tereny zagrożone to było 70 dolarów dodatkowo. W latach 80. te 70 zielonych to była praktycznie równowartość robotniczej miesięcznej pensji w Polsce. Powie ktoś, że byłem mocno materialnie ukierunkowany, ale było nas w domu czworo. Tylko ojciec pracował, więc się nie przelewało. Momentami było całkiem marnie i jako dziecko tak sobie postanowiłem, że będę robił wszystko, by nie żyć biednie. I co postanowiłem, to realizowałem.

Efektem tego postanowienia jest „Bodar”? Firma już marką i osiągnięciami?

To, co zarobiłem podczas misji wojskowej po powrocie do kraju kilka razy, jak to się mówi, „obróciłem”.  W efekcie mogłem utworzyć to przedsiębiorstwo i to bez korzystania z bankowych kredytów. Najpierw w baraku, naprzeciwko obecnej siedziby. Później udało się kupić od PSS stare magazyny i to na ich szkielecie wybudowaliśmy obecny sklep, siedzibę firmy.

Ale to nie znaczy, że przekwalifikowałeś się na handlowca?

Trudno powiedzieć, która z działalności jest wiodąca. Na pewno sklep ma swoją wartość, ale firma zajmuje się też świadczeniem usług w zakresie instalatorstwa, sanitarnego i grzewczego. Czyli właściwie kontynuuję to, co zacząłem jako nastolatek, tyle że na większą skalę.

Z żoną się też dobraliście pod względem zmysłu do interesów...

Bogusia jest po szkole handlowej, pracowała w szczycieńskich sklepach, ale gdy na świat przyszły dzieci, a ona chciała wrócić do pracy, to już nie było gdzie. To też była okoliczność, która zadecydowała o tym, że założyliśmy własne przedsiębiorstwo. Było to już dość dawno temu. Obecnie „Bodar” jest już pełnoletni.

Rozwijanie przedsiębiorstwa od podstaw wymaga z pewnością poświęcenia mnóstwa własnego czasu. Skąd więc miałeś go na inne działania i zainteresowania? Inaczej mówiąc – jak i kiedy zaczęła się twoja przygoda z nurkowaniem?

Nurkowania uczyli mnie jeszcze w wojsku. Wtedy byłem odporny, ale i sprzęt wojskowy, to zupełnie coś innego niż ten, z którego korzysta się dziś. W Olsztynie miałem grupę znajomych, którzy zajmowali się nurkowaniem i namówili mnie, bym sobie przypomniał, jak to jest pod wodą. Od czasów „armijnych” minęło już wtedy 10 lat i się przełamałem. A później nurkowanie stało się pasją.

Gdzie schodziłeś pod wodę? Wiem, że różne są upodobania i chyba specjalności.

Wszędzie, gdzie się dało. Nurkowanie to wyjątkowa forma relaksu. Pod wodą nie działają telefony, jest cisza i natura. To miejsce, gdzie wręcz doskonale można się odseparować od świata na ubitym gruncie. I ta forma odpoczynku, przy rozwijanym przedsiębiorstwie i całym wysiłku z tym związanym, okazała się dla mnie zbawienna. Z czasem okazało się, że pasjonatów nurkowania wcale nie jest w Szczytnie tak mało. Obecnie to co najmniej 30 osób, a mówię tylko o tych, których udało się – kolokwialnie mówiąc – zebrać do kupy i którzy mniej czy bardziej aktywnie uczestniczą w działaniach fundacji „Autrimpus” i grupy ratowniczej o tej samej nazwie.

No właśnie – fundacja. Jakie były motywy jej powołania?

Uznaliśmy, że nasze nurkowe umiejętności i trochę innych, można by spożytkować nie tylko dla własnej przyjemności. Problem bezpieczeństwa nad wodą i w wodzie zawsze na Mazurach występował. W naszym gronie nie brakuje nurków z uprawnieniami ratowników wodnych i ratowników medycznych. I jak to wszystko się połączyło wyszło nam, że umiemy i możemy zrobić coś dla innych. Początkowo były to jakieś drobne, sporadyczne akcje, ale
chyba nam samym ta dodatkowa działalność zaczęła się coraz bardziej podobać i stąd coraz więcej pomysłów, coraz więcej akcji, a najważniejsze – coraz więcej chęci.

Nie tylko woda jest twoim żywiołem.

Trochę jeżdżę na nartach, jak jest możliwość, to z całą rodziną. Sporo podróżuję, bo lubimy zwiedzać  i poznawać, więc kawałek świata już widzieliśmy. Najlepiej jak się udaje połączyć kilka zainteresowań i pojechać na narty w Alpy czy na nurkowanie. Widziałem dno Bajkału i Wielką Rafę Koralową, norweskie fiordy od spodu, a dokładniej Narwik. Tam jest największe skupisko zatopionych okrętów niemal w jednym miejscu i dla nurka to raj. Nurkowałem w zalanych wodą jaskiniach i właściwie to chyba wszędzie: we wszystkich oceanach i wielu morzach.

Kiedy znajdujesz na to czas?

Planuję sobie urlop dwa razy do roku. I wtedy staramy się wyjeżdżać z rodziną tak, by każdy swoje  zainteresowania mógł realizować. Nurkuję ze starszym synem, więc przynajmniej tu nie występują żadne konflikty.


Reklama

Reklama



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    do :Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska. Oczywiście sprawa słuszna i potrzebna nie tylko od święta ale szczególnie na co dzień. Zaproszenie podczas konwencji wyborczej, skierowane do kandydatów, w okresie wyborów to jak to inaczej odebrać! W ten sposób słuszne działanie obarcza się taką otoczką. Czasami lepiej zrobić to w innym okresie lub nawet z mniejszą ilością uczestników. Jest wtedy większa wiarygodność. Działanie takie nie powinno mieć też charakteru akcyjnego bo jak wszystko co akcyjne w naszym kochanym kraju to tylko działanie promocyjne a nie wyraz rzeczywistej troski. Pozdrawiam i życzę zdrowych i pogodnych świąt!!!

    marian


    2024-03-28 10:54:16
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Nie wszyscy przyszli na akcję z powodu wyborów samorządowych... Część uczestników przyszła, bo ważna dla nich jest Natura i piękna przyroda, o którą powinno się dnać na co dzień. Akcja ważna, potrzebna, ale niepotrzebnie przykrywają ją rozważania polityczne. Wszyscy dbajmy na co dzień o porządek, zwracajmy uwagę zaśmiecającym...

    Agnieszka Semeniuk-Czepczyńska


    2024-03-27 13:34:56
  • Poznaj dzielnicowych w akcji podczas plebiscytu #SuperDzielnicowy2024
    To jakas kpina. Jak ja mam oddac glos na superdzielnicowego jak ja nawet nie wiem kto nim jest. Glos powinien byc oddany za zaslugi a nie po pokazaniu zdjecia w gazecie. Czym zasluzyli sie dzielnicowi z naszego powiatu, mala podpowiedz. Niczym, po za pierdzeniem w fotel i pozowaniem do zdjec.

    Shazza


    2024-03-27 13:34:24
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że mała grupka ludzi chce tłumaczyć innym co jest dobre i co powinni robić. Oczywiście w kontekście nadchodzących wyborów. Większość z obecnych tam osób nie robiła tego z własnego przekonania tylko dlatego, że trzeba tam być bo niedługo wybory. Smutne jest jeszcze to, że niewielka ale zaangażowana grupa ludzi w wyborach decyduje za większość której nie chce się iść lub jak już idą to nawet nie zastanawiają się jak ich wybór będzie wpływał na ich codzienne życie. Potem pretensje do wszystkich, tylko nie do siebie!!!!

    marian


    2024-03-27 10:33:52
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Tam się troszeczkę spędziło czasu????

    Laki


    2024-03-27 08:30:09
  • Robert Rubak: – czas na przetasowania w radzie
    Miałem przyjemność z bliska obserwować działania p. Rubaka w poprzedniej kampanii wyborczej. Liczyłem, iż nastąpi później okres jego współpracy z burmistrzem co uważałem za dużą szansę dla miasta i regionu. Wielka szkoda, iż p. burmistrz wybrał innych współpracowników. Mam nadzieję, iż p. Rubak znajdzie miejsce w nowej Radzie Powiatu.

    wiesław mądrzejowski


    2024-03-26 15:39:38
  • Więcej niż miasto... Czyli, jak Szczytno przekroczyło granice polityki dla dobra wspólnego (zdjęcia)
    Szkoda że wyborów nie ma co roku, przynajmniej wokół jeziora byłoby czysto. Ciekawe czy na koniec dali sobie buzi a może po buzi.

    mieszkaniec


    2024-03-26 14:50:11
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Współpraca z samorządem? A z kim się pan spotkał, p. Ochman nie należy do naszego samorządu. Brawo PIS, no i PO, w sumie PSL to też to samo.

    Mieszkaniec


    2024-03-26 11:59:15
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Bezpartyjny kandydat ale od Tuska :) No i z Myszyńca, ale skąd on się wziął w Szczytnie ?

    Marian


    2024-03-26 11:26:50
  • Wiceszef MSWIA Czesław Mroczek w Szczytnie
    Pani (?) Anno, jak się coś pisze to trzeba najpierw pomyśleć. Kiedy i gdzie p. Ochman, Stefan jakby kto pytał, obiecywał paliwo po 5 zł i dobrowolny ZUS? To uprawnienia Sejmu a burmistrzowi nawet Szczytna nic co tego.

    Rysiek T.


    2024-03-26 09:05:07

Reklama