Sobota, 20 Kwiecień
Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha -

Reklama


Reklama

Miłość... receptą na 60 lat w małżeństwie


Są w małżeństwie już 60 lat. A mimo to miłość wciąż widać w ich oczach...

 

 

Dokładnie 30 października 1955 roku pani Mieczysława z domu Połniak i pan Ryszard wzięli ślub. - W Szczytnie, w kośc...


  • Data:

Są w małżeństwie już 60 lat. A mimo to miłość wciąż widać w ich oczach...

 

 

Dokładnie 30 października 1955 roku pani Mieczysława z domu Połniak i pan Ryszard wzięli ślub. - W Szczytnie, w kościele pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – wspomina pan Ryszard. - Ślubu udzielał nam ksiądz Batowski – dodaje jego żona. - Przysięga, którą wówczas wypowiedzieliśmy towarzyszy nam do dziś. Dopóki śmierć nas nie rozłączy...

Takie historie pisze wyłącznie życie. Szanse na to, że pani Mieczysława spotka się kiedykolwiek z panem Ryszardem były znikome. On urodził się na Wołyniu. Ona w okolicach Lubina. A poznali się i zakochali w sobie w... Szczytnie.

 

 

Ucieczki ich połączyły

- Do Szczytna przyjechałam, bo wysłał mnie tu tata – mówi pani Mieczysława. - W innym przypadku trafiłabym do organizacji zwanej Służba Polsce. Miałam niecałe 18 lat, gdy tu przyjechałam. Miało być na chwilę – uśmiecha się kobieta. - Tata wysłał mnie do mieszkającej tu stryjenki. Ona z kolei miała lokatora, który mógł mnie uwolnić od tej służby.

Niemal w tym samym czasie do Szczytna wraz z rodziną dotarł pan Ryszard. - Uciekaliśmy przed bandami UPA – mówi ze łzami w oczach. - Był to straszny czas. W lipcu 1943 roku wpadli do nas Ukraińcy i tylko jednej nocy spalili 32 wsie. Uciekliśmy. Potem całą moją rodzinę kupiła jakaś Niemka za 35 marek.

 

Taka pasowna panna


Reklama

Pan Miszkiewicz zamieszkał w gospodarstwie w Nowym Gizewie. Tam zajmował się między innymi końmi. - Prowadzałem je na pastwiska i z powrotem – wspomina. - Przechodziłem niemal codziennie koło domu, gdzie zamieszkała moja przyszła żona. Kiedyś na podwórku zobaczyłem dwie młode dziewczyny, jedną z nich była Mieczysława. Powiedziałem wówczas mamie, że u sąsiadów widziałem dwie panienki i jedna jest taka pasowna dla mnie. Mama tylko się uśmiechnęła.

Sąsiad przypadł też do gustu niespełna 18-letniej wówczas panience Mieczysławie. - Był grzeczny, miły, taki szarmancki – wspomina. - Zabierał mnie na zabawy, spacery. Dużo rozmawialiśmy.

- To ona nauczyła mnie tańczyć, chodziliśmy na zabawy do sali w budynku obecnej Szkoły Podstawowej nr 3 w Szczytnie, wówczas nazywaliśmy to miejsce „za drągiem” - mówi pan Ryszard. - Chodziliśmy też do kina. Mieściło się obok dzisiejszego MDK.

 

 

Wódka, rodzice, swat...

Miłość kwitła. Każdego dnia była silniejsza, dojrzalsza. - W końcu porozmawialiśmy oboje – wspomina pan Ryszard. - Umówiliśmy się, że przyjdę do jej rodziny ze swoimi rodzicami. Wziąłem wódkę, rodziców i swata. Rodzice panny młodej przygotowali poczęstunek, postawili na stół wódkę. Poinformowaliśmy ich, że chcemy się pobrać. Nie mieli nic przeciwko.

30 października 1955 roku para wzięła ślub. Małżeństwo długo nie cieszyło się jednak radością z bycia razem. Niespełna miesiąc później pana Ryszarda wcielono do wojska. - Trzy pierwsze miesiące spędziłem tam bez mojej ukochanej – mówi. - Mogła zjawić się u mnie dopiero na przysięgę. I tak się stało. Byłem już wówczas żołnierzem. Potem trafiłem do szkoły podoficerskiej i... pracy w kopalni. Dzięki temu pobyt w wojsku z dwóch lat skróciłem do roku i 12 dni. Bo każdy dzień pracy w kopalni liczony był jak dwa dni normalnej służby.

Reklama

 

 

 

Kopalnia skróciła rozłąkę

Jak wspomina pan Ryszard „służba wojskowa” w kopalni była całkiem dobra. - Miałem pieniądze i po powrocie do domu mogłem kupić swojej ukochanej prezenty – mówi z uśmiechem. - Były to rękawiczki i płaszcz.

Ale podczas służby wojskowej męża pani Mieczysława też nie próżnowała. Dokupiła ziemi i poszerzyła ich wspólne gospodarstwo. - Pieniądze miałam ze sprzedaży mleka od krowy, która była moim wianem – mówi z pani Mieczysława. - Życie może i nie było łatwe, ale na pewno szczęśliwsze niż dziś. Razem z mężem doczekaliśmy się 3 synów, pięciorga wnuków. I co najważniejsze, wciąż się kochamy...

 

 

Przepis na szczęście

Tę miłość doskonale widać w oczach małżonków. Jaka jest recepta na tak długie szczęście? Dlaczego dziś małżonkowie tak szybko rezygnują z siebie? - Bo mają za dobrze – bez wahania odpowiada pan Ryszard. - Dziś brakuje młodym rozmowy, wyrozumiałości, mądrości i słuchania tej drugiej strony – dodaje pani Mieczysława. - Ale prawdziwa recepta na długi i szczęśliwy związek, to miłość...

 



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama