Środa, 24 Kwiecień
Imieniny: Bony, Horacji, Jerzego -

Reklama


Reklama

Jak wspólnie pokonać 60 lat?


Wanda i Zenon Osińscy – choć włos siwy na skroniach, w sercach młodzieńczy entuzjazm i to, co – być może – jest najważniejszym składnikiem recepty na rodzinną trwałość i zadowolenie, czyli uśmiech. W krótkiej rozmowie dociekamy, jak rozpoczęli te swoje 60 lat i jak je przetrwali.


  • Data:

Poznaliście się państwo...

 

Pani Wanda: Mąż przyjechał do pracy do tej miejscowości, w której mieszkałam. To Zbójna koło Łomży, gdzie się urodziłam. Został tam organistą.

Pan Zenon: I uwiodłem Kurpianeczkę. Udało się. (śmiech). Do Zbójnej przyjechałem ze wsi Wyżajny na Suwalszczyźnie, bo ja z kolei stamtąd pochodzę.

 

I był pan chyba bardzo młodym uwodzicielem?

 

Z. Jak braliśmy ślub żonie brakowało 3 tygodnie do 18 lat, a mi 3 miesiące do 20.

Rodzice się zgodzili, bo nie mieli wyjścia. Kochaliśmy się.

W. Kiedyś rodzice, jak córki były, to starali się, aby z domu wysłać.

 

Skąd więc Szczytno?

 


Reklama

W. Przyjechaliśmy na stałe trzy lata temu. Córka chciała, byśmy z nią zamieszkali. Syn w Ostrołęce też chciał, byśmy byli z nim, ale wybraliśmy córkę. Bardzo chciała, byśmy przy niej dożyli.

 

Córka i syn... Inne dzieci też są?

 

W. Nie. Mamy tylko tę dwójkę. I pięcioro wnucząt.

Z. Tylko prawnuków nie ma jeszcze, bo wnuki nie chcą się żenić. Leniuchy, straszne leniuchy (śmiech). Jeden wnuczek jest aż w Ameryce. Niedawno tam pojechał.

 

Jakby Państwo podsumowali te swoje wspólne 60 lat?

 

Z. Nam te 60 lat zleciało nie wiadomo kiedy. Konflikty budują, łączą, ale i czasami rozdzielają. Zależy, jak je odbieramy. Łączyła nas praca, wzajemne umiłowanie tych samych rzeczy, celów, które sobie wytyczyliśmy i jakoś udało się.

Reklama

 

A marzenia? Co jeszcze chcieliby Państwo osiągnąć?

 

Z. Marzenia są różne. To, czy się spełniają, nie jest kwestią szczęścia, a wytrwałości i dążenia do celu. Nasze już tak w 90% się spełniły. Chcieliśmy mieć dzieci, co najmniej dwójkę – i mamy. Chcieliśmy mieć własny domek – i też mamy. Teraz chcielibyśmy już tylko szczęśliwie i w miarę dobrym zdrowiu dożyć kresu i do nieba się dostać. A wcześniej tych prawnuków doczekać (śmiech).

 

To jeszcze nie tak szybko...

 

W. Ja mam 78 lat, a mąż 80, więc już bliżej niż dalej. Ale najważniejsze, że wciąż jesteśmy razem.

Z. I niech tak już będzie do końca i zawsze.



Komentarze do artykułu

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama