Sobota, 20 Kwiecień
Imieniny: Agnieszki, Amalii, Czecha -

Reklama


Reklama

Ekard Gonsowski – Mazur, rolnik, starosta...(zdjęcia)


W tym roku podczas powiatowych dożynek, które się dobyły w Wielbarku, starostą i przedstawicielem tej ważnej dla wszystkich rolników uroczystości był Ekard Gonsowski z Lesin Wielkich.



Pan Ekard wraz małżonką Anną posiada prawie 80-hektarowe gospodarstwo rolne. Pochodzi również z jednej z nielicznych już rodzin mazurskich w naszym powiecie, która od kilku pokoleń zajmuje się uprawą roli i hodowlą bydła. Majątek posiada dzięki swojemu pradziadkowi, który pod koniec XIX wieku wyjechał do Westfalii. Później wrócił na biedne wówczas Mazury i za zarobione pieniądze kupił ziemię.

 

- Zajmujemy się hodowlą bydła opasowego. W 1991 roku przejąłem gospodarstwo po rodzicach. Już wtedy było ono w pełni zmechanizowane, nastawione głównie na produkcję mleka – mówi rolnik. Trzy lata po śmierci ojca (w 1997 roku) pan Ekard zrezygnował z hodowli krów i produkcji mleka. Zajął się produkcją tartaczną, która niespełna 20 lat temu bardzo prężnie się rozwijała w naszym regionie.

 

- Jednak jak wszędzie, konkurencja rosła i z czasem postanowiłem zrezygnować z tego biznesu. Mniej więcej w tym samym czasie poznałem swoją przyszłą małżonkę Annę, która wniosła w posagu 6 krów i taką samą liczbę cielaków. Oczywiście i ja miałem jeszcze kilkanaście sztuk bydła. Po ślubie zdecydowaliśmy zająć się produkcją bydła opasowego. Stado zaczęło nam się rozrastać i postanowiliśmy zmodernizować starą oborę oraz zbudować nową. Na dzień dzisiejszy mamy prawie 80 sztuk bydła.

 

Jak twierdzi pan Ekard, w zależności od koniunktury rynkowej, sprzedaje określona ilość zwierząt. Jest to oczywiście uwarunkowane ceną i jeśli jest ona na przykład jesienią niska, to czeka aż do wiosny. Zdarza się jednak i tak, że aby nie doszło do przepełnienia w oborach, sprzedaje sztuki czasami po niekorzystnej cenie, ale jak mówi - takie są prawa rynku. Na ogół bydło sprzedaje jednemu odbiorcy, ale nie zawsze. Na bieżąco bada rynek skupu i szuka najkorzystniejszych ofert.


Reklama

 

- Pracę w obejściu zaczynamy wcześnie rano i kończymy właściwie wieczorem. Prace jednak w gospodarstwie są najbardziej zintensyfikowane latem, bo dochodzi do tego na przykład koszenie łąk, przygotowanie paszy na zimę dla zwierząt – przybliża rolniczą codzienność. - Staramy się pozyskać dodatkowych pracowników do pomocy, ale z tym nie jest już łatwo.

 

Ekard Gonsowski stara się przełamać stereotyp, że zima jest dla rolnika porą roku, w której może odpocząć. – Nie można jednoznacznie stwierdzić, że dla nas rolników zima jest zarezerwowana na odpoczynek. A takie właśnie panują stereotypy, że rolnik zimą nic nie robi, tylko wypoczywa. Dość często wstajemy niekiedy o 3 lub 4 rano i ruszamy do pracy, w której dzielnie nas wspomaga dwójka dzieci – Andżelika i Martin.

 

- Produkcja mleka jest bardziej zyskowna niż hodowla bydła, bo przynajmniej co miesiąc wpływają na rachunek pieniądze ze spółdzielni mleczarskich, ale nie jest ona łatwa – twierdzi pan Ekard. - Trzeba pilnować, aby nie doszło do awarii któregoś z urządzeń do chłodzenia mleka, bo wtedy wszystko jest do wyrzucenia. Również koszty produkcji mleka są niewspółmiernie wyższe od tych związanych z hodowlą, dlatego ja nastawiłem się na ten drugi profil.

 

- Mylnie niektórzy twierdzą, że hodowca bydła na jesieni po ich sprzedaży opływa w dostatek. Trzeba wtedy usiąść i dosłownie z kartką w ręku rozpisać zyski ze sprzedaży i przyszłe koszty związane z hodowlą, bo na następny zarobek trzeba przecież czekać kolejne 11-12 miesięcy.

Reklama

 

Jak mówi pan Ekard, trudno, a właściwie niemożliwe jest wygospodarowanie sobie czasu na najkrótszy nawet urlop. – Praca na gospodarstwie jest związana z wieloma wyrzeczeniami. Bywa, że uda nam się w jakiś sposób „wyrwać” dzień wolnego i wówczas szybko się pakujemy i gdzieś jedziemy, żeby wspólnie z rodziną złapać krótki oddech.

 

Mimo trudu i znoju, jaki jest związany z ciężką pracą na roli, Ekard Gonsowski stanowczo twierdzi, że nie zamieniłby zawodu na jakikolwiek inny. – Mam jeszcze troje starszego rodzeństwa. Najstarsza siostra mieszka nieopodal Mrągowa, natomiast starszy brat i siostra wyjechali w latach osiemdziesiątych na stałe do Niemiec. – Obiecałem swoim rodzicom, że będę kontynuował pracę na roli, bo jestem to winny również swojemu pradziadkowi, który ciężko pracował w kopalni i mógł później dostatnio i bez trosk mieszkać na stałe w Westfalii. Jednak kochał Mazury, tu wrócił i kupił tę ziemię. Nasze gospodarstwo w Lesinach to nie tylko takie sobie miejsce miejsce pracy i życia. To ojcowizna, to od pokoleń nasza mała ojczyzna.



Komentarze do artykułu

Andrzej Jedynak/malyksiaze

Tak trzymać.

Andrzej Jedynak/malyksiaze

Pięknie.Tak trzymać.Ja z prababki Franke.Dziadek Volkslisty nie podpisał . ...przeżył rzez Woli.Roboty.Byl prostolinijnym ,pracowitym,człowiekiem.

Krajan

I to jest cała prawda o patriotyzmie, który rodzi się na ojcowiźnie. Z głową i sercem. Aby nie utracić tego, co nam przodkowie zostawili. Podziwiam

Napisz

Galeria zdjęć

Reklama

Reklama


Komentarze

Reklama