Wtorek, 16 Kwiecień
Imieniny: Bernarda, Biruty, Erwina -

Reklama


Reklama

Do mistrza mi daleko – felieton pastora Andrzej Seweryn


Zostać mistrzem – to marzenie sportowców, artystów wszelkiej maści, a także pedagogów i nauczycieli akademickich. Być nazwanym mistrzem – to wielki zaszczyt i przywilej, który spotyka nielicznych, wielkich i wybitnych ludzi.


  • Data:

Mają oni wielki wpływ na życie, sposób myślenia oraz karierę swoich uczniów. Nie ma bowiem mistrza bez uczniów i jego naśladowców. Bo to im właśnie wyznacza on kanony doskonałości, ukazuje wyżyny intelektu czy nieprzeciętnego talentu popartego często ciężką, żmudną pracą i wielkimi wyrzeczeniami.

 

Mistrzami są więc wielcy dyrygenci, kompozytorzy lub wirtuozi muzyczni. Tym samym określeniem opisujemy wielkich reżyserów filmowych czy teatralnych, światowej sławy malarzy, poetów i pisarzy. Czasem wybitnych nauczycieli i profesorów akademickich nazywamy również mistrzami – bo mają wpływ na całe pokolenia swoich uczniów i studentów.

 

To samo dotyczy najwybitniejszych i najbardziej utytułowanych sportowców. Mistrzami są ci, którzy są najlepsi na świecie, ustanawiają wyśrubowane rekordy w swojej dyscyplinie sportu i stąd nazywamy ich mistrzami świata. Mamy również mistrzów olimpijskich albo na przykład drużyny piłkarskie, które zdobywają puchary i najwyższe trofea w turniejach światowych, kontynentalnych lub krajowych. Chociażby ostatnio, kiedy kibice ekscytowali się Mistrzostwami Świata w lekkiej atletyce w Londynie, a szczególnie medalami naszych mistrzów!

 

Tak dzieje się na całym świecie. Na boiskach, w salach koncertowych, na prestiżowych uczelniach, w kinach i teatrach – ludzie podziwiają swoich mistrzów, ich dzieła, dokonania i mistrzowskie osiągnięcia. Dzięki takim nieprzeciętnym ludziom świat idzie do przodu, sport czy sztuka rozwijają się, wynalazki i dzieła ich nieprzeciętnych umysłów służą często nam wszystkim. Gdybyśmy wszyscy byli tylko przeciętnymi ludźmi, świat dzisiaj wyglądałby zupełnie inaczej!

 

Czasem powiadamy też o mniej znanych i mniej wybitnych ludziach, że są mistrzami w swoim fachu. Chodzi o tych, którzy potrafią wykonać solidnie i profesjonalnie świadczone usługi, wykonują swoją pracę rzetelnie, dokładnie, lepiej niż dla siebie. Nie przypadkiem wielu rzemieślników z bogatym doświadczeniem i zdolnością do uczenia swego fachu innych także nazywamy mistrzami, bo są to po prostu profesjonaliści z prawdziwego zdarzenia!


Reklama

 

W Piśmie Świętym prawie 40 razy jest użyte słowo „mistrz” – w różnym kontekście i w odniesieniu do różnych postaci biblijnych, w tym szczególnie w odniesieniu do Jezusa, który dla swoich uczniów i naśladowców był niedoścignionym Mistrzem – w słowie i czynie, bo nauczał i czynił cuda i znaki z mocą z góry od Ojca w niebie. I ten Jezus powiedział kiedyś do swoich słuchaczy bardzo ważne zdanie, które Mateusz zapisał w swojej Ewangelii. Brzmi ono następująco: „Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” (Mt 23,10).

 

Myślę, że Pan Jezus nie odmawiał ludziom wybitnym prawa do tego, by ich nazywano mistrzami, skoro na to w pełni zasługują. Sądzę też, że nikt z nas nie popełni grzechu, jeżeli uda nam się spotkać z jakimś wybitnym człowiekiem i kiedy ktoś z nas zwróci się do niego: Mistrzu! Nie o to w tej wypowiedzi Jezusa przecież chodzi.

 

Chodzi tu raczej o to, abyśmy sami nie czuli się osobami nieprzeciętnymi, tym bardziej jeśli nimi w rzeczywistości nie jesteśmy. Winniśmy zachować wobec siebie stosowny dystans, pokorę i właściwą samoocenę, pamiętając, że nie jesteśmy doskonali, lecz często słabi i grzeszni po prostu. Chyba że jesteśmy mistrzami hipokryzji, własnej pychy, z rozbuchanym własnym ego nie przystającym do rzeczywistości.

 

Nie znaczy to wcale, że nie powinniśmy dążyć do doskonałości, być profesjonalistami w naszej codziennej pracy, ludźmi rzetelnymi w podejściu do naszych obowiązków i zadań w pracy czy w rodzinie. Nie powinniśmy też powstrzymywać zdolnych ludzi od rozwijania swoich zdolności, pasji i darów, które mogą doprowadzić ich do perfekcji i mistrzostwa na przykład w sporcie czy muzyce.

 

Również w sferze duchowej powinno nam zależeć na tym, by nasze życie z Bogiem polegało na gorliwym naśladowaniu Jego Syna Jezusa – jedynego i doskonałego Mistrza i najlepszego Nauczyciela życia! Dążenie do uświęcenia, do prowadzenia bogobojnego życia bez zarzutu – to powinna być nasza duchowa ambicja na co dzień. „Świętym bądźcie, bo Ja jestem święty” – nawoływał Bóg w Starym i Nowym Testamencie (3 M 19,2 1 P 1,16). „Bądź bez skazy przed Panem, Bogiem twoim” – wołał Mojżesz do swoich rodaków (5 M 18,13).

Reklama

 

Wielu sportowców i ambitnych ludzi pragnie dojść do mistrzostwa w swojej dziedzinie. Droga do tego prowadzi przez wiele wyrzeczeń, czasem katorżniczej wręcz pracy na treningach, salach ćwiczeń czy w zaciszu czytelni lub pracowni. Nikt nie rodzi się mistrzem, lecz nim się staje! Dobre to pragnienie, szlachetna to ambicja. Dlatego tacy ludzie są godni podziwu, sympatii i miana: mistrzowie!

 

A my – zwyczajni i prości ludzie? Może nikt z nas nie zostanie wirtuozem fortepianu czy mistrzem świata w jakiejś dyscyplinie sportu. Możemy być jednak na swój sposób „mistrzami w swoim fachu” – za kierownicą, za biurkiem, przy łóżku chorego, z niemowlęciem na ramieniu, przy kasie. A jeszcze lepiej by było, żeby inni mogli o nas mówić, że jesteśmy nieprzeciętni jako szczerzy i pokorni chrześcijanie, którzy nie chcą ani nie pozwalają się nazywać mistrzami, ale kochają i naśladują swojego Mistrza i Nauczyciela. Bo On jest tylko jeden!

pastor Andrzej Seweryn

(andrzej.seweryn@gmail.com)



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama