Piątek, 19 Kwiecień
Imieniny: Alfa, Leonii, Tytusa -

Reklama


Reklama

Dni przeplatane plastrami miodu


Zamiłowanie do pszczół odziedziczył po dziadku Konstantym Pisarku. Pan Konstanty przybył do Świętajna w drugiej połowie lat 60. ubie...


  • Data:

Zamiłowanie do pszczół odziedziczył po dziadku Konstantym Pisarku. Pan Konstanty przybył do Świętajna w drugiej połowie lat 60. ubiegłego stulecia. Przyjechał z rodziną ze wsi Siarcza Łąka na Kurpiach. Wraz z nim przywędrowały pszczoły. Dziadek zmarł w 1969 r. i choć jego roczny wtedy wnuczek był za mały, aby coś pojąć, magiczna pasja dziadka czekała na swoją chwilę. A ta nie kazała na siebie długo czekać. - Jako młody chłopak, często po szkole zachodziłem na strych naszego domu. Wisiały tam ramki, od których po całym domu roznosił się, dla mnie wtedy, magiczny zapach. W szkole średniej dużo czytałem na temat pszczół, kupowałem literaturę, ale nie miałem odwagi samemu spróbować - wspomina pan Leszek. Po wojsku pan Leszek założył własną rodzinę. Do pełni szczęścia brakowało tylko pszczół. - Często przechodziłem obok domu przy ul. Dworcowej w Świętajnie i w ogrodzie widziałem puste ule. Pewnego dnia zapytałem: dlaczego nie ma pszczół? Gospodarze odpowiedzieli: „Boimy się pszczół”. Zaproponowałem, że kupię te ule, ale nie chciano mi ich sprzedać, twierdząc, że stoją dla ozdoby – opowiada Pisarek. Został jednak skierowany do pana Radysa, znanego w okolicy pszczelarza ze Świętajna, a ten widząc ogromną determinację, zapytał czy Leszek chce mu pomagać i wozić go na jego pasiekę. Zgoda była natychmiastowa i tak zaczęła się droga Pisarka do własnej pasieki. Jak to bywa w małej, wiejskiej społeczności, o wyjazdach do pszczół i pracy pana Leszka ludzie często rozmawiali. W efekcie kolejna osoba zwróciła się o pomoc przy pszczołach. Pani Kerbedź, słysząc pochlebne opinie na temat jego pracy, zaprosiła Pisarka do pomocy w swojej pasiece. Dziś mistrz mówi, że to była jego praktyka. Zaczęła się w 1996 r., a po roku pan Radys podarował mu 4 puste ule, a pani Kerbedź - roje do zasiedlenia.

Ta pierwsza własna mała pasieka stanęła za domem rodziców przy ul. Dworcowej w Świętajnie. Dużym oparciem była i jest żona p. Leszka. Wspólna praca: wirowanie miodu, pomoc w rozlewaniu w słoiki i sprzedaży dodają sił. Radość z posiadania własnych pszczół i dbania o nie, była wielka. - W 2000 roku sprzedałem Jawę 350 Sport, kupiłem 1,5 ha ziemi przy ulicy Leśnej i 18 uli”- wspomina z przejęciem pan Leszek. Nastał czas prób i eksperymentów, w którym młody pszczelarz sam buduje ule. Jeszcze się nie specjalizuje, na jego pasiece stoją obok siebie ule: Dadana, wielkopolskie, warszawskie poszerzane i oczywiście najstarszy ul, perełka po dziadku. Dużo czyta, zwłaszcza zimą, wyjeżdża na szkolenia i sympozja pszczelarskie. Z myślą o poznawaniu nowych ludzi i wymianie doświadczeń wstępuje do Koła Pszczelarskiego w Myszyńcu, które wchodzi w skład Kurpiowsko-Mazowieckiego Związku Pszczelarzy. W 2002 r. postanawia wprowadzić w swojej gospodarce pasiecznej standaryzację i zakupuje ule ze styropianu ,,Łysonia”. To był przełom, który pozwolił nie tylko obserwować zachowanie pszczół podczas prac w pasiece, ale tak naprawdę, od tego momentu rozpoczyna się nowy rozdział – samodzielne eksperymenty poznawczo-naukowe. Jak lepiej budować gniazdo, jak sterować czerwieniem matek, które matki sprawdzają się najlepiej w naszych warunkach. Istotna stała się też profilaktyka leczenia i rozpoznawanie zagrożeń. Oczywiście wiele przy tym nauki i ta ciągła wielka potrzeba - więcej i więcej wiedzy.


Reklama

Dziś wiedza i doświadczenie zaczynają dorównywać pasji, a pan Leszek, jak każdy bartnik, całymi godzinami potrafi opowiadać o fenomenie pszczelej społeczności. W 2011 r. w Pszczelej Woli – polskiej stolicy pszczelarstwa – Leszek Pisarek ze Świętajna otrzymuje dyplom Mistrza Pszczelarskiego, a egzamin zdaje z wynikiem bardzo dobrym. Wraz z wiedzą przybywało pszczół, piękna pasieka przy ulicy Leśnej w Świętajnie powiększyła się o nowe miejsca w miejscowościach: Chochół, Jerutki i Piasutno. Całość liczy obecnie 68 rodzin. Osobiste obserwacje skłoniły pana Leszka do spostrzeżenia, że pszczoły są potrzebne do istnienia różnorodnej szaty roślinnej. Tam, gdzie jest pszczoła, są i ptaki. Na łąki i polany pełne kwiatów podchodzą sarny z młodymi, zawsze chcą być tam także wszelakie owady. Cały ekosystem zdaje się rozkwitać. Wiedza i miłość do pszczół sprawiają, że dziś sama pasieka to za mało. Życie podsuwa konieczność działań mających na celu ochronę ekosystemu i to właśnie spędza sen z oczu pszczelarza. Ostatnie lata odznaczały się słabymi pożytkami, koniecznością było wzbogacenie naturalnego kwiatostanu poprzez uprawę gryki czy facelii. Susza, kultura upraw łąk, gdzie dziś rośnie tylko trawa, ograniczają w znacznym stopniu miejsca, skąd pszczoły czerpią nektar. I choć lot za nektarem może być nawet dwunastokilometrowy, to jednak każdy wytrawny bartnik dba o to, aby w promieniu 1.5 do 2 km, było jak najwięcej nektaru, gdyż na takich odległościach pszczoły pracują najwydajniej. Pana Leszka niepokoi również fakt, iż coraz mniej młodych ludzi zostaje pszczelarzami. Zauważa, że bardzo wielu pszczelarzy trzyma pszczoły, a nie prowadzi gospodarki pasiecznej.

Pomysłem na zmianę i poprawę sytuacji jest powołanie do życia Regionalnego Centrum Krzewienia Wiedzy i Kultury Pszczelnictwa w Świętajnie. - Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej należy dzielić się wiedzą o pszczołach, uczyć wzajemnie gospodarować tak, aby jak najmniej rojów osypywało się po zimie. Dbałość o czysty, nieskażony miód, wosk czy propolis to dbałość o zdrowie i odporność na choroby nas wszystkich. Chcę w najbliższym czasie zaprosić do współpracy wszystkich pszczelarzy w gminie. Jest nas 18., na naszym terenie pracują też pszczelarze z innych gmin. Mam w planach stworzenie miejsca, w którym każdy, od przedszkolaka do seniora, mógłby poznać arkana pszczelarstwa i dowiedzieć się, jak powstaje miód. Ten pomysł przyszedł mi do głowy podczas pobytu z pogadanką o pszczołach w przedszkolu w Świętajnie - tak o potrzebach i planach na przyszłość opowiada Leszek Pisarek.

Reklama

Oprócz miodu produkuje też ekologiczny wosk, a z niego świece. Zbiera propolis i zna wiele form jego zastosowania. W dawnych czasach bartnicy zasiadali w sądach jako ławnicy. Ich szlachetność i uczciwość były wzorem i gwarancją prawdy. Dziś, kiedy turyści w kilka dni wykupują cały pozyskany miód i są to osoby te same od wielu lat, widać, że w pasiece mistrza Pisarka średniowieczny zwyczaj i uczciwość przetrwały do dziś.



Komentarze do artykułu

Napisz

Reklama


Komentarze

Reklama